Treści bez wartości

Rozrywka jest też tą dziedziną, w której działa coraz więcej firm specjalizujących się w tworzeniu produktów tylko i wyłącznie na potrzeby użytkowników online. Są to wytwórcy gier sieciowych, aplikacji Java, kartek elektronicznych, dzwonków telefonicznych. Omnix korzysta w tym zakresie zarówno z usług dostawców krajowych, jak i zagranicznych. Ogółem na jego potrzeby pracuje ponad 60 firm.

Aby móc zaoferować naprawdę atrakcyjne treści lub usługi, trzeba mieć nie tylko odpowiednie technologie, ale też chociażby uregulowane kwestie praw autorskich lub wykupione potrzebne licencje. Jeżeli ktoś chce udostępniać gadżety z podobizną gwiazdy najnowszego filmu, musi najpierw zainwestować wcale niemałe pieniądze w wykupienie stosownych praw i pozwoleń od producenta lub dystrybutora. Dlatego tworzenie kontentu nie jest ani prostym, ani tanim zadaniem.

Supermarket treści

W serwisach sieciowych z pewnością będzie coraz więcej zasobów, za dostęp do których należy zapłacić. Widać to chociażby po tendencjach rysujących się bardzo wyraźnie w Stanach Zjednoczonych.

Po olbrzymiej euforii spowodowanej możliwością bezpłatnej wymiany plików z nagraniami muzycznymi widać powolny, ale stały wzrost zainteresowania ofertą nowo powstających płatnych serwisów muzycznych. Również w Polsce zwiększa się powoli ilość treści udostępnianych w sieci odpłatnie. Rozwój sytuacji będzie zależał w dużej mierze nie tylko od postawy użytkowników, lecz także nastawienia sieciowych integratorów zawartości, takich jak portale internetowe.

"Główną zaletę portalu internetowego stanowi to samo, co stanowi zalety hipermarketów czy dużych centrów handlowych. W jednym i drugim przypadku chodzi o zgromadzenie w jednym miejscu możliwie szerokiego, zróżnicowanego asortymentu usług oraz towarów i informacji" - uważa Mariusz Kuziak. Podobny sposób postrzegania roli portalu mają także inni. "Naszym generalnym celem jest agregacja treści - pozyskiwanie ich jak najwięcej z różnych źródeł i umieszczanie obok siebie, aby można z nich było wygodnie korzystać" - twierdzą zgodnie przedstawiciele portali. Czy to dobrze wróży rozwojowi rynku informacyjnego online? Wiadomo że hipermarkety robią wszystko, by jak najtaniej sprzedać towar nabywcy, z czego nie zawsze są zadowoleni jego wytwórcy i dostawcy. Warunki dyktowane przez hipermarkety nie zawsze służą rozwojowi i wzmacnianiu rynkowej pozycji firm oferujących towary.

Z kolei dostawcy treści w telefonii komórkowej często narzekają na konieczność przekazywania zbyt dużej części zysków operatorom. Ci natomiast tłumaczą, że poczynili spore nakłady na zbudowanie sieci i promocję usług, a teraz jeszcze muszą ponosić niemałe koszty utrzymania infrastruktury teleinformatycznej. Tylko dzięki ich pośrednictwu oferta wytwórców sieciowego kontentu może trafiać do odbiorców na rynku. Dalszy rozwój biznesu informacyjnego w tej dziedzinie będzie więc z pewnością zależał w znacznej mierze od konkurencyjności rynku agregatorów kontentu. Warunek ten wydaje się zresztą niezbędny do rozwoju rynku sieciowych usług informacyjnych. Zanim partnerzy i współtwórcy tych przedsięwzięć zaczną domagać się opłat od użytkowników, najpierw powinni chyba ustalić przejrzyste i satysfakcjonujące wszystkich zainteresowanych reguły wzajemnych rozliczeń.

<hr size=1 noshade>Dla Computerworld komentuje Michał Kreczmar, wydawca serwisów online w IDG Poland SA

Najłatwiej jest przepisać

W Polsce nie istnieje na razie prawdziwy rynek sprzedaży informacji przeznaczonych dla mediów online.

Po okresie boomu dotcomowego portale nie są już skłonne ponosić większych wydatków na zakup, syndykację czy redystrybucję treści. Zazwyczaj publikują zawartość pozyskaną bezpłatnie od gazet lub czasopism w zamian za reklamę i promocję mediów drukowanych na swych "internetowych łamach". Jakiekolwiek pieniądze od portali są w stanie uzyskać przede wszystkim agencje informacyjne, tj. Polska Agencja Prasowa czy Informacyjna Agencja Radiowa. W wyniku ostrych cięć kosztów portale nie utrzymują już także własnych, rozbudowanych zespołów redakcyjnych. Dziennikarze tworzący unikalne treści w znacznym stopniu podnoszą koszty utrzymania serwisu online, a przy typowym dla portali modelu udostępniania informacji za darmo stanowią zbyt duży koszt.

Najczęściej zamiast dziennikarzy portale zatrudniają osoby piszące na bieżąco streszczenia informacji z innych mediów czy przeglądy prasy (Onet) lub wykorzystują interaktywność medium w celu publikowania komentarzy bądź listów dostarczonych przez internautów. Oczywiście, zdarzają się także klasyczne schematy działania znane z prasy, a służące do uwiarygodniania i przysparzania prestiżu medium poprzez publikację felietonów znanych osób.

Własnymi unikatowymi treściami, które można w łatwy sposób wykorzystać w Internecie, dysponują przede wszystkim Gazeta.pl i Interia.pl - oczywiście w wyniku powiązań kapitałowych z dużymi, tradycyjnymi wydawcami. Znacznie trudniejsze okazuje się "przełożenie" do medium online treści telewizyjnych (Onet/ITI). Polskie portale, podobnie jak światowe, zaczynają pełnić rolę agregatorów i dystrybutorów, a nie wytwórców źródłowych informacji.

Niestety, wiele "profesjonalnych" serwisów online wciąż z naruszeniem prawa autorskiego kopiuje materiały zamieszczane w mediach tradycyjnych lub innych serwisach online. Oczywiście, treściom tym towarzyszą reklamy, z których zysk czerpią właśnie internetowi piraci, a nie dostawcy oryginalnych treści. Przykładowo, tzw. przegląd prasy, zamiast abstraktu, może składać się po prostu z przeklejonych (copy & paste) w 90% tekstów pochodzących z innego źródła (w czym specjalizuje się np. BiznesNet). Zdarzają się kuriozalne sytuacje, w których bezmyślni "przeklejacze tekstów" dystrybuują pełne teksty informacji z danego źródła, które to źródło już "ukradło" w 100% treść tej informacji... z innego źródła (p. Wirtualne Media, Media Run). Jakość internetowego rynku informacyjnego pogarsza także powszechna praktyka publikowania informacji prasowych jako artykułów redakcyjnych.

Na wciąż nieuregulowanym rynku działają nawet firmy oferujące usługi sporządzania różnego rodzaju zestawień - tematycznych, firmowych itp. Oficjalnie są to "przeglądy" dostępnych w sieci, w druku czy innych mediach materiałów na dany temat. Niestety, zamiast streszczeń czy abstraktów, (za sowite wynagrodzenie) są sprzedawane nagrane na dyskach CD pełne wersje artykułów czy audycji. Twórca i wydawca oryginalnych materiałów nie otrzymują za swój niewątpliwy wkład w taki wtórny produkt przysłowiowego "złamanego grosza". Tego typu firmy działają jednak bez przeszkód, twierdząc, że sprzedają usługi "wyszukiwania informacji". Ciekawe, czy w majestacie prawa można zlecić wyszukiwanie wszystkich filmów z gatunku science fiction z wypaleniem ich na płytach DVD?

Dynamiczny rozwój rynku informacyjnego w naszym kraju nie będzie możliwy dopóty, dopóki użytkownicy serwisów online nie nauczą się w szerszym stopniu płacić za zawartość, do której mają dostęp przez Internet. W tej chwili opłaty za internetowy kontent dotyczą głównie dostępu do archiwów gazet (Rzeczpospolita, Gazeta Wyborcza). W portalach dysponujących większą liczbą odsłon niż realne zlecenia reklamowe sprzedaż treści prawdopodobnie nie będzie stanowiła głównego źródła przychodów. Pierwsze próby portalowych płatnych usług to raczej wzbogacone konta pocztowe lub SMS-we logodzwonki. Wciąż zbyt mało klientów jest gotowych płacić za dostępne w sieci informacje, gdy tymczasem - co ciekawe - wszyscy są już przyzwyczajeni do zakupu prasy w kioskach czy oglądania płatnej telewizji kablowej.

W Stanach Zjednoczonych International Data Group zarabia miesięcznie 100 tys. USD na udostępnianiu treści z serwisu PC World takim portalom, jak Yahoo!, MSN i AOL. Amerykańscy partnerzy IDG doceniają nie tylko treści, ale i redakcyjne doświadczenie, znajomość rynku i wiedzę techniczną naszych dziennikarzy. W Polsce żaden sieciowy wydawca nie zamierza zapłacić za korzystanie z naszych unikalnych materiałów redakcyjnych. Tymczasem masowo kupują je klienci indywidualni bezpośrednio na stronach online IDG. Dziennie obsługujemy ok. 200 osób, dla których nasze zasoby są na tyle wartościowe, że są skłonne za nie zapłacić.


TOP 200