Tożsamość Europejczyka

Tę nową warstwę, już świecką, uzupełniają instytucje, które umożliwią współistnienie w Europie państw o różnych wyznaniach. Pierwszą jest prawo narodów - ius gentium - późniejsze prawo międzynarodowe. Odnosi się ono do starożytnych precedensów i Pisma Świętego, wspólnego podzielonym wyznaniom chrześcijańskim, zwłaszcza do Starego Testamentu. Drugim jest dyplomacja. Dzięki temu od Traktatu Westfalskiego z 1648 r. można regulować stosunki między różnymi państwami. Tak oto poczucie wspólnoty wartości i norm nadbudowuje się na poczucie wspólnoty dziedzictwa kulturowego. Bo choć jedność religijna uległa rozpadowi, zostawiła po sobie w spadku jedność kulturową.

Na to wszystko nałoży się już w XVIII w. w pełni wykształcona świadomość europejska. Monteskiusz ujmie ją w lapidarnym zdaniu: "Europa jest właściwie jednym krajem, którego poszczególne państwa są niejako prowincjami". Oto kwintesencja jedności europejskiej! Ta jedność nie przeszkadza oczywiście wojnom. îwczesne społeczeństwo uważa wojnę za normalny sposób regulowania stosunków międzynarodowych, ale też traktuje ją jako rozwiązanie ostateczne i nakłada na nią wiele obwarowań prawnych, np. dotyczących traktowania jeńców wojennych, dóbr kultury, ludności cywilnej.

Czy Europejczyków łączyła również wiara w misję cywilizacyjną?

Nie. Byli, owszem, przekonani, że wyznają jedynie słuszną wiarę, ale uważali zarazem, że np. Chiny mają wyższą kulturę. To się załamie dopiero pod koniec XVIII w. Poczucie niższości widoczne w relacjach europejskich podróżników, począwszy od Marca Polo, zaczyna ustępować wraz z podbojem Ameryki. Jednakże radykalna zmiana, pojawienie się autentycznego poczucia wyższości - my jesteśmy cywilizowani, a inni są zacofani - nastąpi dopiero w następstwie rewolucji przemysłowej.

Co jest zatem cechą cywilizacji europejskiej? Co ją wyróżnia?

Słowo "cywilizacja" wchodzi do języka przy końcu XVIII w. Zawdzięczamy je myślicielom szkockim, którzy wprowadzają przeciwstawienie cywilizacji dzikości i barbarzyństwu. Co zatem ma wyróżniać cywilizację europejską?

Po pierwsze, świeckość. Walka o przywoływanie chrześcijaństwa w preambule do Konstytucji Europejskiej byłaby zasadna pod jednym warunkiem: żeby dodać do niego oświecenie, co na ogół rzecznikom chrześcijaństwa nie chce przejść przez usta. Współczesna Europa bowiem jest w równej mierze dziełem oświecenia i chrześcijaństwa.

Po drugie, swoisty stosunek do nauki. Ta zaś nie jest prostą kontynuacją nauki starożytnej. Nauka nowożytna jest zjawiskiem sui generis, które powstało w następstwie zerwania ciągłości z tradycją starożytną. Było to rewolucją w dziedzinie poznania. Od chwili, gdy pojawiają się naukowe instrumenty obserwacyjne i pomiarowe, takie jak teleskop, mikroskop, a po nich setki innych, świat okazuje się inny niż ten widziany gołym okiem.

To pierwsza radykalna i fundamentalna zmiana w stosunku do świata Greków. Nasze światy są różne! Coraz bardziej inny niż do końca XVI w. jest też nasz sposób poznawania świata.

Po to, by opisać ten nowy świat, potrzeba nowego języka. Jest nim matematyka inna niż matematyka Greków. Archimedes mógł liczyć ziarnka piasku, ale to zgoła co innego niż rachunek różniczkowy i całkowy. Nasz świat nie jest światem starożytnych Greków, jak nie jest światem średniowiecza. Nic się nie zrozumie z nowożytnej filozofii i nauki, jeśli tego podstawowego faktu nie ma się na uwadze.

Trzecią swoistością cywilizacji europejskiej jest nowoczesna technika wprowadzana początkowo przez wynalazców, którzy chcieli rozwiązywać swe codzienne problemy, np. jak odpompowywać wodę z kopalni albo napędzać krosna. Nauka natomiast rozwijała się w akademiach, później - na uczelniach. Dopiero pod koniec XIX w. wynalazcy utożsamią się z naukowcami, co stanie się podstawą ekspansji naukowo-technicznej w XX w.

W nauce nowożytnej i technice, która zaczynała od eksperymentów z kotłem parowym, a dzisiaj zajmuje się m.in. biotechnologią, wyraża się coś, co wydaje mi się istotą cywilizacji europejskiej: przesuwanie granic. Kiedyś określiłem tę cywilizację mianem cywilizacji zinstytucjonalizowanej transgresji. Nie było to obce europejskim żeglarzom, którzy wyruszali na poszukiwania nowych lądów. Dewizą Henryka Żeglarza (1394-1460) było "Plus ultra" - "Wciąż dalej". Tak właśnie ówcześni odkrywcy postępowali. W tym czasie powszechnie wierzono w Europie, że w strefie zwrotnikowej ocean jest właściwie wrzątkiem. Żeglarze nie przelękli się jednak, że się mogą ugotować, i mila po mili posuwali się naprzód, aż w końcu zdołali opłynąć całą Afrykę. Tak działo się i dzieje we wszystkich dziedzinach życia.

Czy dzisiaj cywilizacja europejska jest równie atrakcyjna dla świata jak kiedyś? Jaka jest jej kondycja? Korea Południowa prowadzi wymianę naukową i kulturalną z Brazylią, RPA czy USA, szerokim łukiem omijając Europę. Tamtejsi naukowcy, politycy, biznesmeni uważają, że Europa straciła wpływ na cywilizację światową.

Nie jestem wcale tego pewny. Gdyby nie nieustanny import mózgów z Europy do Stanów Zjednoczonych, nauka i technika amerykańska nie byłyby tym, czym są. Gdyby Europa zabroniła wyjeżdżać swoim absolwentom do USA, to chciałbym wiedzieć, gdzie znalazłaby się nauka amerykańska w ciągu następnych 20 lat?

Dlaczego jednak ten potencjał intelektualny jest wykorzystywany w USA, a nie może być wykorzystywany w Europie? Czy to nie świadczy o pewnym kryzysie cywilizacji europejskiej?

Przyczyna jest m.in. natury ekonomicznej. USA mają dużo pieniędzy na inwestowanie w badania, co przyciąga do Stanów Zjednoczonych wielu zdolnych ludzi chcących zrealizować ambicje naukowe.

Brak wzmożonych kontaktów Koreańczyków z Europą można wytłumaczyć pewnym specyficznym stanem współczesnej nauki. Odwołałbym się tu do podziału zaproponowanego przez filozofa nauki Thomasa S. Kuhna. Wyróżnił on w historii nauki okresy rewolucji naukowych i okresy nauki normalnej. Otóż dzisiaj mamy do czynienia z nauką normalną. Co najmniej od pięćdziesięciu lat nie było żadnych ważnych, przełomowych, otwierających nowe perspektywy odkryć. Nauka poprzestaje obecnie na eksploatowaniu i rozwijaniu dawnych idei i wynalazków. W sferze technik informacyjnych ostatnim wielkim, przełomowym wydarzeniem było odkrycie tranzystora pod koniec lat 40. ubiegłego wieku. Te dawne odkrycia już tak się upowszechniły na całym świecie, że Koreańczycy mogą funkcjonować bardzo dobrze, korzystając z ich dobrodziejstw. Potrzebna jest do tego w gruncie rzeczy tylko wiedza techniczna, która jest już w posiadaniu wszystkich. Trudno powiedzieć, kiedy pojawią się nowe rewolucyjne odkrycia. Wcale jednak nie jest pewne, że nie.

Wprawdzie w nauce ostatnich pięćdziesięciu lat nie było żadnych wielkich, przełomowych wydarzeń, niemniej w tym okresie pojawiło się tak dużo nowatorskich rozwiązań technologicznych jak chyba nigdy dotąd. Najlepszym przykładem tego są chociażby techniki informacyjne. Potrzebujemy czasu na przyswojenie sobie tych wszystkich innowacji, na ich internalizację, na wpasowanie ich w struktury naszego myślenia i działania. Ani pojedynczy człowiek, ani społeczeństwo nie jest automatem, który może od razu idealnie dostosować się do nowych sytuacji. Rozwój społeczny ma swój rytm i nie liczy się z niecierpliwością jednostek. Zobaczymy za jakiś czas, jakie będą rzeczywiste efekty zachodzących dzisiaj przemian cywilizacyjnych.


TOP 200