To jeszcze nie czas na BOYD

Ucieczka z kina 3D

Nadal licytowano się na wielkość ekranów telewizorów – ich przekątne przekraczają już 100 cali, a obowiązująca moda nakazuje minimalizację ramki i podstawy – obraz ma sprawiać wrażenie, jakby unosił się w powietrzu. Wyścigi o najcieńszy ekran (tegoroczny rekord: 4,3 mm) powodują, że nie ma już gdzie umieszczać głośników, więc dokłada się je jako osobne zespoły.

Telewizji dotyczy też tytułowa ucieczka z kina 3D, ucieczka w kierunku telewizji o bardzo wysokiej rozdzielczości, określanej, na przemian, skrótami UHD (od Ultra HD) lub 4K (od przybliżonej liczby pikseli obrazu w poziomie 3840). Z jednej strony przypomina to nieco zjawisko ucieczki w kolejny projekt, mający odwrócić uwagę od kiepskich postępów w realizacji poprzednika (w tym przypadku – 3D), znane od dawna kierownikom projektów i nieobce politykom. Z drugiej strony to wynik rosnącej wielkości ekranów, na których nawet rozdzielczość HD wypada dostrzegalnie gorzej (ale też na ekranach mniejszych niż 55–60 cali, różnicy nie sposób dostrzec).

To nie oznacza, że telewizji 3D w ogóle w Berlinie nie pokazywano: była, ale pozostawała w tle. W hali firmy LG gości witała nawet ściana ze 140 telewizorów zbiorowo prezentujących wielki obraz 3D, ale ona była tam również rok temu. A od tego czasu regularnego programu z obrazem przestrzennym nie zaczęła nadawać ani jedna stacja.

Potencjalnych nabywców telewizorów 3D zniechęca brak uznanego standardu, co powoduje, że każdy niemal producent stosuje własny rodzaj okularów. Sama zresztą konieczność ich zakładania i posiadania zapasu na większą okazję towarzyską też swoje robi.

Okulary to jednak nie wszystko, bo właściwa przyczyna leży głębiej i dała o sobie znać już w przypadku telewizji wysokiej rozdzielczości. Bo telewizja to nie tylko technika nadawania, ale również jego treść, czyli same programy. Nowe produkcje i przekazy na żywo to nikła część tego, co potrzeba, by zapełnić wszystkie kanały świata. Sięga się więc po olbrzymią bazę gromadzonych przez dziesiątki lat programów w standardowej rozdzielczości. Repertuarem tym karmieni są masowo widzowie programów HD, z czego najczęściej nie zdają sobie sprawy. Baza zaś programów 3D jest wielokroć skromniejsza, a ich wymianę utrudnia jeszcze wspomniany brak standardów.

Nie było w tym roku w Berlinie hali bez telewizorów 4K. Okazało się, że to, co Fraunhoffer Institute pokazywał tam zaledwie kilka temu jako nową ideę, stało się szybko standardem i doczekało się gotowych, obsługujących go układów elektronicznych. Największym problemem były zapewne same ekrany, ale widać, że i z tym ich producenci sobie poradzili. Nikt też nie ukrywa, że z powodu braku materiału programowego stworzonego w tej technice z góry zakłada się tzw. upscaling, czyli sztuczną, elektroniczną zamianę obrazu ze „zwykłej” rozdzielczości HD, w postać 4K. Jeden z czołowych producentów pokazał nawet odtwarzacz Blu-ray, który sam dokonuje owej przemiany obrazu. Tylko jeden producent na całych targach chwalił się posiadaniem w ofercie całego studia działającego w technice 4K, od kamery poczynając.

Nawet w oficjalnych wystąpieniach pojawiała się w Berlinie teza o tryumfalnym powrocie telewizora w roli centrum gromadzącego domowników. Jak wynika z badań, stanowią oni jednak dość iluzoryczną wspólnotę, jako że połowa z nich, wspólnie oglądając program, ma w ręce telefon czy tablet i opinie, czy bieżące komentarze o tym, co widzi i słyszy, wymienia z innymi poprzez internetowe serwisy społecznościowe.


TOP 200