Telekomunikacja - tak, komputery - tak (sobie)

W czasie, który upłynął od wynalezienia mikroprocesora, firmy, instytucje i specjaliści z Europy przyczynili się do rozwoju różnych dziedzin technik informatycznych w niejednakowym stopniu. Ich wkład w telekomunikację jest wielki, ale w mikroelektronice i oprogramowaniu ich pozycja jest dużo słabsza.

W czasie, który upłynął od wynalezienia mikroprocesora, firmy, instytucje i specjaliści z Europy przyczynili się do rozwoju różnych dziedzin technik informatycznych w niejednakowym stopniu. Ich wkład w telekomunikację jest wielki, ale w mikroelektronice i oprogramowaniu ich pozycja jest dużo słabsza.

W 1991 r. wśród dwunastu przodujących przedsiębiorstw telekomunikacyjnych świata siedem było europejskich. Ogólna pozycja Europy w dziedzinie technik informatycznych (IT - information technology) wygląda inaczej: wg magazynu "Datamation" w 1992 r. wśród stu najlepszych kompanii zajmujących się technikami informatycznymi tylko 12 było europejskich. Główna trójka europejska - Siemens-Nixdorf, Olivetti i Groupe Bull - poniosła straty finansowe.

Europejscy producenci sprzętu telekomunikacyjnego swoją mocną pozycję zawdzięczają przede wszystkim ochronie rynków. W krajach Europy władze telekomunikacji i ich rodzimi dostawcy w dalszym ciągu korzystają z polityki ochronnej i monopolistycznej. Przedsiębiorstwa z branży elektronicznej i komputerowej nigdy nie podlegały takiej ochronie, jednak ich relatywnie słabe wyniki mają bardziej złożone przyczyny. Należą do nich recesja, niewłaściwa gospodarka finansami oraz ograniczenie i izolacja rynków, zniechęcająca do zwiększania skali przedsięwzięć.

Słabość firm ze starego kontynentu wiąże się także z brakiem udziału w rewolucji jaką przechodzą techniki informatyczne. Wygląda na to, że tutejsze przedsiębiorstwa muszą doganiać peleton postępu zamiast być w jego czołówce. Stany Zjednoczone konsekwentnie realizują plany dotyczące ogólnokrajowej "autostrady informatycznej", gdy tymczasem w krajach Europy jest to ciągle przedmiot debat.

Są jednak wyjątki. Francja może pochwalić się wynalazkiem karty procesorowej. Obecnie wykorzystują ją producenci na całym świecie. Jej zastosowania sięgają od elektronicznego klucza do elektronicznego portfela.

Mimo wszystko światowym rynkiem mikroprocesorów władają oczywiście kompanie amerykańskie - Intel i Motorola. W dziedzinie oprogramowania dominują Microsoft i Lotus. Dotyczy to zarówno aplikacji, jak i systemów software'owych. Konstruowanie dużych systemów komputerowych w coraz większym stopniu staje się domeną Japonii i USA.

Jak trudna jest ta sytuacja dla producentów i klientów w Europie? Członek dyrekcji SGS-Thompson Microelectronics ujął to tak: "żadne rozwinięte społeczeństwo przemysłowe nie może istnieć bez dostępu do rozwiniętego przemysłu elektronicznego, który z kolei nie może istnieć nie mając dostępu do rozwiniętego przemysłu półprzewodników". Ten sposób myślenia skłania do wzmożenia wysiłków w celu radykalnej zmiany sytuacji, głównie poprzez tworzenie programów w zakresie badań "przedkonkurencyjnych", które mają zachęcać do ogólnoeuropejskiej współpracy.

W zeszłym roku ministrowie europejscy zdecydowali, że techniki informatyczne mają pochłonąć lwią część budżetu przeznaczonego na ramowy program badawczy (Framework Research) obejmujący lata 1994-98: 28.2% czyli ok. 3 mld GBP.

Będzie to czwarty program tego rodzaju. Czy pieniądze zostały właściwie spożytkowane? Owszem, odnotowano pewne sukcesy. Z ogólnoeuropejskich funduszy sfinansowano np. opracowanie procesora ARM: małej, szybkiej kości przeznaczonej do masowej produkcji i pasującej do małych komputerków oraz maszyn do gier. Apple zastosował ją w kieszonkowym komputerze Newton.

Można także wskazać na działania, które nie spełniły pokładanych w nich nadziei. Program Eureka - ogólnoeuropejska inicjatywa spierająca badania nastawione na potrzeby rynku - udzielił poparcia przedsiębiorstwu powołanemu na terenie Francji przez konsorcjum europejskich grup przemysłowych dla wykorzystania okazji, jaką miało być otwarcie się rynku przed nowym rodzajem układów scalonych. Działanie tych "scalaków" można modyfikować poprzez naświetlanie ich wiązką elektronów, dostosowując je w ten sposób do różnych, specyficznych zastosowań.

Historia tego przedsięwzięcia, noszącego nazwę ES2 i z góry obwołanego największym sukcesem programu Eureka, okazała się nie tyle optymistyczna, co pouczająca. Leżący u jego podstaw pomysł był obiecujący tylko do czasu, gdy na skutek zmian w technologii prowadzenie na rynku objęły inne układy, których działanie można było modyfikować mniejszym kosztem. ES2 nadal przynosi zyski, ale nie jest to sukces na miarę oczekiwań. "Analitycy pomylili się w swoich prognozach" - stwierdził Robin Saxby, dawniej z ES2, obecnie - w dyrekcji europejskiego producenta procesorów ARM.

Wydaje się, że największe nadzieje przedsiębiorców z Europy wiążą się z tym samym zjawiskiem, które ograniczyło perspektywy sukcesu ES2. Jest nim dramatyczne tempo zmian w przemyśle technik informatycznych. Żaden europejski wytwórca "scalaków" nie może liczyć na przechwycenie znaczącej części rynku mikroprocesorów, jednak istniejące trendy sprzyjają producentom małych układów i tu jest furtka dla europejskiego ARM.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200