System Informatyczny Lasów Państwowych - SILP Polowanie wśród komputerów

Określenie: analityk systemowy w odniesieniu do leśników – autorów SILP, jest celowe, ponieważ z racji swojej wiedzy przejęli oni funkcje do tej pory zarezerwowane dla informatyków. Według doświadczeń wielu firm konsultingowych, to analityk systemowy z solidnym przygotowaniem informatycznym ma za zadanie określać założenia programu, a wyniki swojej pracy konsultować z fachowcami w danej dziedzinie. W tym przypadku nastąpiło odwrócenie ról. „Przy SILP to my, leśnicy, zostaliśmy analitykami. Przed rozpoczęciem prac, przeszliśmy intensywne szkolenie w zakresie analizy” – z dumą podkreśla Stanisław Kostka-Wisiński. Natomiast Grażyna Czalej nie ma cienia wątpliwości, że informatyk nie potrafiłby wdrożyć SILP. Twierdzi, że aby ruszyć z projektem, należało posiadać wiedzę merytoryczną o lesie. Dlatego uważa, że szybciej leśnik przyswoi sobie analizę systemową i projektowania takich systemów, niż informatyk - zasady gospodarowania lasem.

Być może tutaj tkwi jednak przyczyna długiego okresu przygotowań systemu i dużej liczby usterek. Gdyby leśnikom sekundowała grupa polskich informatyków i programistów, może SILP prezentowałby się lepiej?

Notabene taka postawa przy projektowaniu systemu przyniosła określone założenia co do użytkowania gotowego programu. SILP nadzorują przeszkoleni pracownicy nadleśnictwa, wspomagani przez zespoły informatyczne RDLP. - „Żaden informatyk ani administrator nie jest mi potrzebny. Po co, skoro dane trzeba tylko kopiować systematycznie na taśmę i uruchamiać program do optymalizowania rekordów bazy danych” - retorycznie pyta Stanisław Kostka-Wisiński.

Bunt na pokładzie

1 stycznia 1997 r. weszło w życie rozporządzenie Dyrektora Generalnego LP o rozpoczęciu kompleksowego wdrażania SILP we wszystkich nadleśnictwach. Kilka lat pracy i brak wiary leśników, że kiedykolwiek ona się skończy, spowodował, że wiele nadleśnictw nie było przygotowanych do zakładanego szybkiego tempa wdrażania. Na początku trzeba było wprowadzić dane z opisu taksacyjnego, po czym przystąpić do sukcesywnego uzupełniania bazy. Okazało się, że wiele nadleśnictw przygotowało za małą liczbę stanowisk dla leśniczych, których zobowiązano do wprowadzania danych, co zmusiło ich do pracy po godzinach. Nieufność wobec systemu była na tyle silna (przecież programy np. PasCom były prostsze), że szefostwo nadleśnictw wydawało polecenie o prowadzeniu podwójnej księgowości: tradycyjnej na papierze oraz w SILP, mimo że w nim zakłada się nadrzędność elektronicznego zapisu dokumentów nad papierowym. Na efekt nie trzeba było długo czekać. Wiosną tego roku branżowe pismo leśników „Las Polski” opublikowało „List otwarty w sprawie SILP do Dyrektora Generalnego”, podpisany przez 4 leśniczych z Nadleśnictwa Smolarz (RDLP w Szczecinie), do których dołączyło ponad 1000 pracowników LP. Konkluzję listu można zawrzeć w jednym zdaniu - wdrażanie SILP zwiększyło, a nie zmniejszyło obciążenie leśników pracą.

„Leśniczowie, którzy zainicjowali List otwarty w sprawie SILP, wywodzą się z dużego nadleśnictwa, w którym ewidentnie szwankuje organizacja pracy” – tłumaczy Stanisław Kostka-Wisiński. „Jak inaczej to nazwać, skoro leśniczowie sami muszą po godzinach wprowadzać duże ilości danych i generować dokumenty. Stąd zrozumiały jest ich protest. To nie jest jednak wina SILP, lecz organizacji pracy. Gdy pracuje się na zmiany przy 6 terminalach, nietrudno o niezadowolenie” – dodaje nadleśniczy z Brzezin.

Można było pracę zorganizować inaczej. „Jestem przeciwna, aby leśniczy sam wprowadzał dane do komputera. Za dużo popełnia błędów. Od wpisywania danych są przecież inni pracownicy. Leśniczy ma pilnować swoje leśnictwo i jego rola kończy się na stworzeniu dokumentu źródłowego, np. rejestru odbioru drewna, czy też kwitu wywozowego. W tej chwili robi to ręcznie, a już niedługo będzie wprowadzał dane do rejestratorów i transferował do systemu w nadleśnictwie. Dopóki tak się nie stanie, muszą im pomóc wyznaczeni urzędnicy. W naszej dyrekcji z aprobatą przyjął się model, aby dokument był wystawiany w obecności zainteresowanego leśniczego. Leśniczy dyktuje, ponieważ dokument sporządzony w terenie pozostawia wiele do życzenia, a tak można od razu skorygować błędy” – mówi Grażyna Czalej.

Konflikt wokół SILP wywołał też dyskusję, czy system jest prawidłowo wdrażany. Stanisław Kostka-Wisiński uważa, że niedobrze się stało, iż najwięcej czasu poświęcono na szkolenie użytkowników końcowych, a nie skupiono się na kadrze kierowniczej nadleśnictw, która w dużej części jeszcze nie zrozumiała, jakie korzyści przyniesie stosowanie programu. Ryszard Laskowski oponuje przeciwko takiemu poglądowi. Według niego kadra kierownicza przeszła wystarczające szkolenie. Nie można przecież sobie pozwolić, aby np. zastępca nadleśniczego poznawał niuanse działania podsystemu LAS kosztem zaniedbywania swoich obowiązków. Dlatego przyjęto zasadę, że gruntownie szkoli się z nadleśnictw po dwóch tzw. instruktorów, którzy potem pełnią obowiązki administratora systemu.

Nie zmienia to faktu, o czym wspomina Piotr Smiatacz, że „nastawienie do SILP jest różne: od sceptycznego, po przychylne. Zawsze są ludzie chętni do malkontenctwa i do uczenia się. To jest po prostu zmiana rewolucyjna, jeśli chodzi o pracę w lesie”.

Dlatego DGLP uznała List otwarty za powód do kontroli niektórych nadleśnictw, w wyniku której potwierdziły się przypuszczenia o złej organizacji pracy. Tym razem „bunt” zażegnano.


TOP 200