Symbioza z protezą

Więcej czasu na myślenie

Automatyzacja będzie w najbliższych latach postępować w dziedzinie administracji i zarządzania aplikacjami i bazami danych. Więcej funkcji, transakcji i użytkowników, więcej punktów styku ze środowiskiem zewnętrznym, więcej wewnętrznych współzależności - ktoś musi nad tym wszystkim czuwać. Nie można jednak łudzić się, że administrator pochyli się nad każdą drobną sprawą.

Pierwszy kierunek automatyzacji w dziedzinie administracji jest znany od dawna. Wydajność administratorów systemów jest wprost proporcjonalna do zgromadzonych przez nich bibliotek skryptów automatyzujących codzienne, rutynowe czynności. Podobnie jest z bazami danych i aplikacjami. Skrypty można pisać samodzielnie, ale w Internecie można też kupić gotowe, przetestowane skrypty realizujące określone operacje. Nawet Microsoft przekonał się do skryptów, oferując wraz ze swoimi serwerami i systemami rozbudowane środowiska do ich tworzenia i uruchamiania.

Oddzielną ścieżką rozwoju automatyzacji jest wbudowywanie w systemy i aplikacje funkcji samoobsługowych. Jest to automatyzacja częściowa, bowiem chodzi w niej o to, by to nie administrator, lecz zainteresowany użytkownik mógł samodzielnie wykonać w systemie ograniczone czynności. Z punktu widzenia administratora rozwiązania pozwalające użytkownikom na samodzielną zmianę haseł, nadawanie kont i uprawnień podwładnym itp. są bardzo cenne.

Bez ingerencji człowieka

Najbardziej interesującym obszarem automatyzacji w dziedzinie aplikacji i baz danych jest jednak to co IBM określa jako autonomous computing, co po polsku oznacza samoadministrację. Elementy samoadministracji były w rozwiązaniach różnych firm obecne od dawna, ale tylko wycinkowo i niezbyt głęboko. Teraz, jak się wydaje, samoadministracja trafiła wreszcie na podatny grunt.

Motorem napędowym trendu samoadministracji rozwiązań informatycznych nie jest już tylko wygoda, ale przeświadczenie, że oprogramowanie osiągnęło taki stopień skomplikowania, że człowiek nie jest w stanie w rozsądnym czasie posiąść wiedzy wystarczającej do tego, by nie zaszkodzić wydajności lub dostępności. Mamy już np. do czynienia z serwerami baz danych, które same zarządzają swoją pamięcią (IBM DB2 8.2, Microsoft SQL Server 2005), mamy i takie, które same zarządzają zarówno pamięcią, jak i przestrzenią dyskową (Oracle 10g).

Daleko posunięta samoadministracja jest koniecznością w środowiskach serwerów aplikacyjnych Java. Skomplikowanie tych produktów jest związane z faktem, że ta warstwa infrastruktury spełnia dziś rolę, którą do niedawna pełniły usługi systemów operacyjnych. Inna sprawa, że serwery aplikacyjne idealnie nadają się do budowy środowisk integracyjnych i platform do zarządzania procesami biznesowymi.

Środowiska takie jak BEA Systems, IBM WebSphere czy Oracle OAS 10g ciągle absorbują nowe funkcje. Ostatnio w coraz większym stopniu przejmują np. zarządzanie tożsamością użytkowników i aplikacji i ich wzajemnym uwierzytelnianiem. Bez automatyzacji - przynajmniej w dziedzinie monitorowania wydajności i dostępności, użyteczność tych platform byłaby bardzo ograniczona.

Najsłabszy i tak ma władzę

Trendem, który dopiero się zarysowuje, ale w przyszłości z pewnością zyska na znaczeniu, jest automatyzacja predykcyjna z pętlą zwrotną. Obecne dziś w bazach danych mechanizmy sztucznej inteligencji, jak optymalizatory zapytań SQL, to tylko przygrywka do przyszłych, bardziej zaawansowanych rozwiązań automatyzujących. Takich, które będą w stanie przewidzieć wiele alternatywnych scenariuszy zdarzeń zachodzących w środowiskach informatycznych, ocenić ich wpływ na działanie baz danych lub aplikacji i wymagć od człowieka wskazania preferencji.

Takie funkcje istnieją już dziś, lecz są to rowiązania wymagające jeszcze dopracowania. Tym, czym różnią się od optymalizacji, jaką znamy obecnie, jest możliwość korzystania z baz wiedzy dziedzinowej i konfrontowania wniosków wysnuwanych na ich podstawie z oczekiwaniami człowieka.

Innymi słowy, będą to bardziej systemy ekspertowe niż automatyzacyjne, tak chyba jednak musi być, albowiem komputery, bazy danych i aplikacje nie mają sensu bez ostatecznej interpretacji, do jakiej zdolny jest ten najsłabszy - człowiek.

W Internecie

TOP 200