Swing, tango i obiekty

Producenci oprogramowania stawiają na przestrzenne obiektowe bazy danych. Przekonują, że implementowane przez nich rozwiązania są najprostsze. Oprogramowanie radzi sobie z konwersją struktury bazy danych i odwzorowuje ją. SWING tego nie potrafi - musi przyjąć w całości plik danych wraz z plikami systemowymi.

Marnym pocieszeniem jest fakt, że Amerykanie też borykają się z problemem wymiany danych przestrzennych. Dotychczas na opracowanie standardu wymiany wydali ok. 4 mld USD. W rezultacie powstał - wciąż niedoskonały - standard Spatial Data Transfer Standard (SDTS). Nie wszystkie firmy go zaimplementowały, lecz te, które chcą brać udział w rządowych przetargach, są do tego zobligowane.

Unia Europejska również planuje stworzenie standardu. Prawdopodobnie format UE będzie zbliżony do SDTS. Na tym tle podzieliło się już środowisko geoinformatyków. Profesor Jerzy Gaździcki, prezes Polskiego Towarzystwa Informacji Przestrzennej, optuje za ścisłą współpracą z UE. Główny Geodeta Kraju próbuje poprawiać i upraszczać SWING. Pojawiła się też konkurencja z Poznania. Tamtejsi naukowcy przed ponad rokiem opracowali prostszy niż SWING format wymiany danych TANGO. W założeniach pozwala on na przekazywanie danych do systemów obiektowych w formie plików ASCII. Format TANGO pozwala przekazywać nie tylko obiekty ewidencji gruntów i budynków, ale wszystkie obiekty mapy numerycznej. Minął rok i o TANGO nikt nie pamięta. Oficjalnie standardem pozostaje SWING.

Przeciw redundancji danych

Przeważa pogląd, że gdyby przyjęła się koncepcja wymiany danych postulowana przez firmy geoinformacyjne, zyskałyby na tym wszystkie strony. Przyspieszyłoby to proces przekazania przedsiębiorstwom branżowym utrzymywania danych, których miasta nie są w stanie aktualizować. Te z kolei skoncentrowałyby się na warstwie gruntów, budynków, dróg i adresów.

W wielu miastach, np. w Lublinie czy Gliwicach, samorządy wyręczają przedsiębiorstwa i tworzą za nie odpowiednie warstwy. Wytłumaczeniem takiej sytuacji może być przyzwyczajenie do centralizmu lub brak woli podpisywania porozumień między dyrekcjami przedsiębiorstw a zarządami miast, w których by sprecyzowano zasady udostępniania danych i odpłatności. Na szczęście, można już znaleźć w Polsce przykłady takich porozumień - w Krakowie (wzorcowa współpraca z branżami), Chorzowie (umowa z Górnośląskim Zakładem Elektroenergetycznym) i Elblągu.


TOP 200