Stałość człowiecza

Czy w społecznościach wirtualnych człowiek też ma takie same szanse na zachowanie swojej tożsamości jak w świecie rzeczywistym?

Są to pewnie społeczności w jednakowym stopniu wirtualne i fikcyjne. Tu bardzo mocno działa mechanizm autokreacji. W rozmowie bezpośredniej możemy cały czas się kontrolować i zazwyczaj to robimy, ale już np. w "Gadu-Gadu" ludzie stale się oszukują. W świecie wirtualnym wpływy działają w obie strony, te spotkania są pełne fałszerstw, ale wszyscy w równym stopniu mogą oszukiwać wszystkich. W sieci można bardzo łatwo wykreować bohatera, ale będzie to bohater fikcyjny.

Czy Internet ma swoich idoli? Szczerze mówiąc, trudno by mi było wskazać kogoś takiego na wzór gwiazd pojawiających się w mass mediach - prasie, radiu czy telewizji.

Każdy portal ma swoich sławnych i bogatych. Nie są oni gwiazdami show-biznesu, ale bohaterami dnia codziennego - to policjant, który pojmał groźnych przestępców, czy strażak, który uratował dziecko. W sieci łatwo wykreować kogoś na bohatera, potem przez tydzień można pisać o jego rodzinie, pokazywać jego przyjaciół itp. Po tygodniu przychodzi pora na kolejnego bohatera. W tym być może tkwią nowe możliwości manipulacji. Do informacji wydrukowanych w gazecie zawsze można powrócić, odnaleźć je chociażby w bibliotece. W Internecie publikacja może trwać trzy dni, by potem zniknąć bez śladu. A informacja i tak później "żyje" własnym życiem, ktoś ją powtarza, rozpowszechnia, ktoś się na nią powołuje.

Michael Foucault napisał, że nam się tylko wydaje, iż we współczesnym świecie mamy więcej wolności. To nieprawda - zmieniły się tylko techniki kontroli, z opartych na użyciu siły stały się bardziej miękkie. Choć "aksamitne", to nadal bardzo skuteczne, tkwi w nich dobrze ukryta, żelazna pięść. Internet jest, jeżeli w ogóle, taką miękką formą kontroli. Technologie informacyjne idealnie wpisują się w nurt miękkiego sprawowania władzy. Dzisiaj można już prawie wszystko sprawdzić. Nowa sytuacja polega na tym, że coraz częściej może to być kontrola wzajemna, dwustronna. Dotyczy to jednak tylko tych, którzy mają nawyk sprawdzania trafiających do nich informacji - a więc dalece nie wszystkich, także nie wszystkich użytkowników sieci.

Wydawać by się mogło, że amerykańskie uniwersytety są ostoją wolności. To nieprawda. Jesteś wolny, gdy nic od uczelni nie chcesz, wtedy możesz chodzić boso na zajęcia czy śpiewać na korytarzu. Gdy jednak zaczynasz stawiać wymagania, gdy chcesz nowego grantu, awansu, wygodniejszego pokoju, to okazuje się, iż twoje działania są tak dokładnie kontrolowane, że nawet pisnąć nie możesz. I to takimi miękkimi metodami, że na co dzień ich prawie nie zauważasz. Podobnie jest w firmach, które skrupulatnie rejestrują, w jaki sposób korzystasz z Internetu w pracy. Nie wykorzystują tych informacji dopóty, dopóki pracownik spełnia ich wszystkie oczekiwania i nie jest dla pracodawców uciążliwy.

Nam się wydaje, że jesteśmy anonimowi.

Nigdy jednak tacy do końca nie byliśmy. Jaka jest różnica jakościowa między zdalną rejestracją odwiedzanych przez pracownika erotycznych stron internetowych a wymienianą przez sąsiadów "smaczną" informacją o tym, że tenże pracownik chodzi do domu publicznego?

Czy możliwości wpływania poprzez Internet są zależne od indywidualnych predyspozycji, od cech osobowości? Z Internetu korzystamy w samotności, nikt inny nie wie, jakie przekazy do nas docierają. Może więc przy ustosunkowywaniu się do nich w mniejszym stopniu jesteśmy poddani presji społecznej

a więcej zależy od nas samych?

Nie, tożsamość grupowa daje o sobie znać w Internecie tak samo jak gdzie indziej. Żeby coś powiedzieć, napisać, muszę pomyśleć, a to w dużym stopniu jest kształtowane przez moją identyfikację z określoną grupą. Gdy np. czytało się w Internecie wypowiedzi dotyczące ostatnich strajków górniczych, widać było od razu, że za ich autorami stoją określone grupy społeczne, które można zidentyfikować po charakterze prezentowanych opinii. Nie wiadomo jednak, ile głosów czy opinii zostało zatrzymanych przez moderatorów list dyskusyjnych. W tym może tkwić nowa możliwość manipulowania ludźmi poprzez sieć. Sama istota zjawiska cenzury jednak pozostaje wciąż niezmienna, bez względu na wykorzystywane medium. Nie jestem przekonany o tym, że dostęp do sieci stwarza nową "manipulacyjną jakość". Stwierdzenie to nie jest oczywiście równoważne kwestionowaniu, że dostęp do sieci jest jednak - dla tych, którzy potrafią z niej korzystać - nową jakością. Nie o tym jednak rozmawialiśmy.


TOP 200