Spory o rolę e-podpisu w Polsce

Są błędy i złe podejście

Mimo że środowisko docenia, iż rząd wreszcie poważnie zainteresował się tematem podpisu elektronicznego, nie jest bezkrytyczne. W czasie EFPE wytknięto wiele błędów i niekorzystnych zapisów, które znalazły się w projekcie nowej ustawy. Mecenas Robert Podpłoński wymienił: brak definicji usług publicznych, które obejmuje ustawa, niemożność odróżnienia podpisu zaawansowanego od pieczęci elektronicznej, brak interoperacyjności, nieakceptowaną prawnie koncepcję zawieszenia certyfikatu, niemożność odróżnienia znakowania czasu kwalifikowanego od zwykłego. "Wiele zapisów tej ustawy to chwyt PR-owy. Niby wprowadza ona nowe rozwiązania, a tak naprawdę niewiele zmienia" - stwierdził.

Największe wątpliwości dotyczą pieczęci elektronicznej. Zarzuca się, że jest ona źle zdefiniowana zarówno co do skutków prawnych, jak i konstrukcji technologicznej. Niektórzy przeciwnicy ustawy twierdzą wręcz, że pieczęć elektroniczną można uznać za usługę. Nie wiadomo bowiem, czy jest to podpis elektroniczny, czy nie, za pomocą czego się ją składa. "Dopóki e-podpis będzie osobnym bytem, nie będzie dobrze funkcjonował w Polsce. On musi być niewidzialny. Musi być częścią usług" - dodają. Ich zdaniem, w Polsce potrzebny jest nowy model biznesowy działania e-podpisu w Polsce.

Liczba aktów prawnych dotyczących podpisów elektronicznych, jak i ich liczba rośnie. Niedługo będziemy mieć podpis zwykły, zaawansowany, kwalifikowany, pieczęć elektroniczną, zaufany profil na ePUAP, podpis osobisty na dowodach osobistych, które mają funkcjonować od przyszłego roku. A nadal najlepiej rozwijają się te działy gospodarki i kontaktów biznesu i obywateli z administracją, gdzie wykorzystywane są inne metody identyfikacji i uwierzytelniania danych, np. bankowość elektroniczna czy e-podatki. Te wszystkie formy podpisu elektronicznego mają bowiem sens o tyle o ile są dla biznesu i administracji podstawą do budowy usług, a nie narzędziem, którym mają się posługiwać obywatele i przedsiębiorcy.

Nie liczy się ilość tylko jakość

Z Dariuszem Bogdanem, podsekretarzem stanu w Ministerstwie Gospodarki, rozmawiamy o nowej ustawie o podpisach elektronicznych.

Na Forum padło wiele krytycznych uwag pod adresem projektu nowej ustawy. Czy jest szansa, by te uwagi i propozycje poprawek jeszcze uwzględnić w projekcie?

Zarówno ustawa z 2001 r., jak i obecnie przygotowany projekt są krytykowane. Wszystkie nowe propozycje są krytykowane z niezwykłą zażartością. Oczywiście, jeżeli eksperci dojdą do wniosku, że jakieś elementy warto jeszcze zmienić, to tak się stanie. Nie sądzę jednak, aby szczegóły w jakich się różnimy z osobami, które prezentowały dziś krytyczne opinie wobec ustawy, były bardzo znaczące i niemożliwe do poprawienia.

Teraz projekt ustawy jest w notyfikacji Komisji Europejskiej. Później trafi do Parlamentu. Kiedy wejdzie w życie?

Myślę, że jesienią tego roku będziemy mięli nową ustawę.

Czy jest szansa, że po jej wejściu w życie podpis elektroniczny w Polsce będzie bardziej powszechny?

Nie chodzi o to, aby podpisów elektronicznych w Polsce było jak najwięcej. Zależy nam na tym, by było jak najwięcej usług elektronicznych, świadczonych przez administrację, biznes, które można świadczyć przy pomocy podpisu elektronicznego. To ile jest tych podpisów ma charakter wtórny. Jeżeli tych usług będzie dużo i obywatele będą chcieli z nich masowo korzystać, to będą to robić bez względu na cenę e-podpisu.

Dużym skokiem jakościowym będzie zaimplementowanie w Polsce dyrektywy usługowej, ustawy o usługach na rynku wewnętrznym, dlatego że do ich świadczenia będzie wykorzystywany właśnie podpis elektroniczny, zaawansowany lub kwalifikowany.


TOP 200