Społeczeństwo ciekawych i odpowiedzialnych

Jak ocenia Pan nasze umiejętności posługiwania się informacjami w życiu społecznym, w kontaktach z innymi? Przed wyborami rektorskimi zapowiadał Pan, że za jedno z najważniejszych zadań stawia Pan sobie stworzenie odpowiedniego obiegu informacji na uczelni.

Nasz stosunek do informacji pozostawia wiele do życzenia, chociaż bardzo dużo udało się już zmienić na lepsze. Wiele materiałów zostało udostępnionych na uczelni tylko w formie elektronicznej. Technika sprzyja poprawie jakości informacji w tym sensie, że dokumenty można na bieżąco wspólnie redagować podczas obrad, że można je miejscowo poprawiać i udostępniać innym do nanoszenia własnych poprawek, że można jednocześnie nad nimi pracować.

Jeżeli natomiast przez jakość informacji rozumiemy moc jej oddziaływania na społeczeństwo, to efekty są zatrważające. Nie ma u nas rozbudzonej wśród ludzi ciekawości świata i bliźnich, za to jest syndrom braku zainteresowania i apatii informacyjnej. U nas nie szuka się informacji, nie śledzi jej. Traktuje jako rzecz, na którą można się, jakby przypadkowo, od niechcenia, natknąć przy różnych okazjach. Dopiero kiedy w nas uderza - wtedy się ją zauważa.

Chyba nie jesteśmy społeczeństwem informacyjnym, bo jeżeli ma to być społeczeństwo ludzi, którzy chcą się dowiadywać, to my nie przejawiamy w tym względzie szczególnej aktywności. W dużej mierze jest to wina polityków, którzy zniechęcają ludzi do dowiadywania się, bo z działalnością tychże polityków są związane przeważnie sytuacje odbiegające od normy, różnego rodzaju skandale i wynaturzenia.

Z drugiej strony, do jakiego stopnia człowiek bombardowany ciągle różnymi informacjami jest w stanie zachować wrażliwość na treść informacji? Za obniżenie progu wrażliwości informacyjnej odpowiadają znacząco mass media. Informacja w potocznym rozumieniu to fakty, które podaje prasa, radio, telewizja. Prawie zawsze są to fakty związane z przemocą, przestępstwami, wypadkami, katastrofami itp. Informacja przestała za sprawą środków masowej komunikacji oznaczać coś, co jest potrzebne do życia, co jest mi niezbędne do tego, aby uczestniczyć rozumnie w świecie - zaczęła oznaczać listę przestępstw wobec świata, spis tego, co utrudnia życie. Więc chyba tylko po to miałbym szukać informacji, aby wiedzieć czego powinienem się wystrzegać.

Trzeba przywrócić właściwe znaczenie słowu informacja, a może wtedy ludzie zaczną chcieć wiedzieć. Teraz jesteśmy społeczeństwem ludzi, którzy nie chcą wiedzieć.

Czy taka sytuacja jest tylko efektem zachowań klasy politycznej i działalności mass mediów? Jaki wpływ wywiera spuścizna historyczna z mocno zakorzenionym w świadomości społecznej pogardliwym stosunkiem do pracy umysłowej?

W świecie nastąpił wzrost oceny, a co za tym idzie zwiększenie wyceny pracy umysłowej.

Praca umysłowa staje się coraz powszechniejsza. Nasza kultura nigdy nie propagowała takiego podejścia. Cenimy inteligencję za jej misję, za to, że przechowała wiele cennych dla nas wartości (język, kulturę), ale nie potrafiliśmy do tej pory należycie docenić pracy intelektualnej. Dobitnie o tym świadczy wysokość nakładów na naukę i edukację. To jest bardzo bolesny wskaźnik naszej postawy wobec pracy intelektualnej i tych, którzy ją wykonują.

Gdy mowa o edukacji, chodzi nie tylko o nauczenie konkretnych umiejętności, lecz także o przekazanie akceptowanego w społeczeństwie systemu wartości, wzorca postępowania i modelu moralnego. Czy "być albo mieć" jest nadal pierwszoplanową alternatywą dla postawy człowieka we współczesnym świecie? J. Riffkin powiada, że coraz mniej będzie się liczyło posiadanie, a coraz ważniejszy będzie dostęp.

Świat się zeteryzował, zdematerializował. "Mieć" siłą rzeczy traci na znaczeniu, bo posiadanie jest związane ze sferą materialną, namacalną. A coraz więcej rzeczy, którymi dysponujemy, staje się w coraz mniejszym stopniu materialne.

Ważne jest jednak, do jakiego stopnia dzisiejszy świat zostaje przesycony refleksją etyczną. Gdyby dokonujące się przemiany miały oznaczać uwolnienie od refleksji etycznej - bo wszystko się zespirytualizowało, niczego nie widać, nic nie jest namacalne, niczego konkretnego nie ma, a więc nie ma także i odpowiedzialności jednostki - to byłoby bardzo niedobrze. Chcę jednak wierzyć, że zaczniemy dokonywać coraz głębszej refleksji tego typu nad sferą informacji.


TOP 200