Śmierć telewizji jaką znamy?
- Dorota Konowrocka,
- 30.01.2008, godz. 11:17
Dostawcy treści nie wyrywają się do tego, aby współpracować z tymi, którzy do tej pory dostarczali przede wszystkim Internet. Usprawiedliwiają się, że po to, aby móc udostępnić pewne materiały dostawcom IP TV, "musieliby wrócić do ich producentów i zaktualizować opis pól eksploatacji, które w przypadku starszych materiałów po prostu nie przewidują udostępniania ich za pomocą IP TV". A może za chwilę pojawią się nowe technologie i trzeba będzie podpisywać kolejne aneksy? Delikatnie dają też do zrozumienia, że obecne możliwości sprzedaży np. filmów są tak wielorakie, że nie ma co zawracać sobie głowy umowami z dziesiątkami tysięcy małych dostawców IP TV.
Menedżerowie światowych sieci telewizyjnych byli też zdania, że drugim na liście największych zagrożeń w ciągu 5-7 lat staną się dla nich portale internetowe, które będą agregować treści wideo, pomijając tradycyjnych twórców kanałów telewizyjnych. Trzecim zaś główni dostawcy treści próbujący dotrzeć bezpośrednio do odbiorców. Dziś największym - psychologicznie, nie technicznie - wyzwaniem dla tradycyjnych nadawców programów telewizyjnych jest udostępnienie treści do pobrania, a nie tylko odtworzenia. Widać to zresztą na przykładzie iTVP, która pobrania udostępnianych programów po prostu w ogóle nie umożliwia. Wiele sieci amerykańskich (np. ABC) i dostawców treści zdecydowało się sprzedawać je przez iTunes i wydaje się, że nie jest to pomysł podkopujący ich istniejące źródła przychodów i skazujący na łaskę piratów. Sklep ten zamierza też ruszyć ze sprzedażą filmów w wersji HDTV.
Autorzy raportu IBM są zdania, że naprawdę odczuwalne zmiany nie nastąpią przed 2012 r., ale kiedy już nastąpią, mogą oznaczać m.in. "rozłożenie" na czynniki pierwsze pakietów programów telewizyjnych na żądanie użytkowników, przejęcie - od operatorów tradycyjnych sieci telewizyjnych, sieci kablowych i satelitarnych - znaczącej części udziałów w rynku przez dostawców Internetu, spadek znaczenia sieci nie posiadających istotnej dla konsumentów marki i gwałtowny spadek znaczenia lepszego czy gorszego "czasu antenowego". W nowym rozdaniu szczególnie wzrośnie znaczenie dwóch typów graczy: producentów treści i nadawców online umożliwiających agregację treści zawsze dostępnych, zgodnie z potrzebami niszowych rynków odbiorców.
Musimy zacząć wykorzystywać technologię, aby eksperymentując dopasować nasze produkty do nowych rynków. Musimy zacząć patrzeć inaczej na proces produkcyjny, myśleć o platformie mobilnej i internetowej już na etapie produkowania programu. Nie możemy się bać tego, że ludzie uciekają od naszych programów. Ludzie zwracają się ku Internetowi i platformie mobilnej, ale to nie oznacza, że nie chcą naszego produktu. Po prostu oczekują, że dostarczymy go inaczej. Musimy się również nauczyć formowania elastycznych, zmiennych związków partnerskich nastawionych na produkcję i dystrybucję pewnych rzeczy. Musimy nauczyć się poruszać w skomplikowanej sieci praw autorskich, określać, jakie programy mają być chronione, a które możemy udostępnić za darmo. Bardzo istotna jest praca z dostawcami usług internetowych, którzy są w stanie priorytetyzować ruch w swoich sieciach i umożliwić nam dostęp do odbiorcy na lepszych zasadach. Mimo że świat się zmienia, jeszcze przez jakiś czas tradycyjna telewizja będzie główną siłą napędową naszego biznesu, a skala i marka będą miały znaczenie. Może nawet większe niż dotychczas.