Skutki błędów w podejściu projektowym

Tu pojawia się kolejna rafa. Kontrakt nie przewiduje weryfikacji planu po zakończeniu wyróżnionych etapów projektu, w szczególności po pierwszym i najistotniejszym etapie - analizy stanu zastanego i wymagań klienta. Oznacza to tyle, że konsekwencje wszystkich ryzyk - a doświadczenie uczy, że część z nich się zmaterializuje - poniesie dostawca.

4. Sterowanie etapem, zarządzanie wytwarzaniem produktów

W mojej ocenie te procesy nie sprawiają szczególnych trudności w projektach IT. Zarówno klienci, jak i dostawcy zatrudniają zwykle wysoko wykwalifikowaną kadrę, specjalistów w swoich dziedzinach, osoby rzetelne i sumienne. Są to fachowcy, którzy w dodatku lubią swoją pracę, dbają o jakość i starają się dotrzymywać wyznaczonych terminów. Dlatego w krótkiej perspektywie - w horyzoncie dni lub kilku tygodni - zwykle udaje się dobrze specyfikować zadania i wyznaczać realistyczne terminy.

5. Zamykanie projektu

Stare przysłowie pszczół mówi: ucz się na błędach, najlepiej cudzych, bo nie starczy ci życia, aby wszystkie popełnić osobiście. Tymczasem w organizacjach działających projektowo, nawet tych, które chlubią się, że wdrożyły metodyki zarządcze i systemy jakości, po macoszemu traktuje się zamykanie projektów i zbieranie doświadczeń z nich płynących. Nieskromnie nadmienię, że należę do grona osób, których zadaniem jest analizowanie zebranych doświadczeń i ich upowszechnianie w organizacji.

W końcowej fazie projektu dla klienta najważniejsze jest usunięcie usterek i przekazanie systemu do produkcyjnego użytkowania. Dostawcy zależy na spełnieniu tych oczekiwań i jak najszybszym uzyskaniu zapłaty. Powstaje niekończąca się spirala żądań poprawek i uzupełnień. Zdarza się też efekt odwrotny - przedstawiony do odbioru system nie jest akceptowany, ale też nie zgłasza się do niego uwag. Natomiast - pomimo iż system nie jest jeszcze przekazany do produkcji - żąda się dostarczenia wyników jego produkcyjnej pracy, twierdząc, że jest to niezbędne do dokonania odbioru. Każdy, kto tego doświadczył (ja zderzyłam się z obiema takimi sytuacjami), wie jak trudno ograniczyć te zjawiska, gdy postępowania w takich przypadkach kontrakt nie precyzuje, zaś sięganie do Planu Jakości czy ogólniej do DIP jest niezręczne (patrz wyżej).

Kiedy w końcu uda się podpisać ostatni protokół odbioru, wszyscy są tak szczęśliwi, że się udało, i tak zmęczeni - po wielu zarwanych nocach i weekendach - że z ulgą odkładają projekt ad acta. A tydzień później rozpoczynają następny, postępując w nim tymi samymi, utartymi ścieżkami. Próby zorganizowanego zbierania doświadczeń, konstruowania jakiejś bazy wiedzy, analizowania danych, tworzenia forów wymiany myśli - postrzegane bywają jako idealistyczne mrzonki oderwanych od rzeczywistości pięknoduchów. Rynek, stawia przed nami wciąż nowe zadania, ku którym biec musimy jak najszybciej, nie oglądając się za siebie. Biegniemy więc... i potykamy się wciąż o te same kamienie.


TOP 200