Skarbnica wiedzy

Zgromadzone zasoby będą udostępniane różnym kategoriom użytkowników. W pierwszym rzędzie, jak się domyślamy, będą to osoby indywidualne z grupy kandydatów do szkoleń, mogą też nimi być różne firmy i instytucje. W projekcie ustalono zasadę, że nie wszystkie zasoby danych, zgromadzone w Ogólnopolskim Zintegrowanym Banku Edukacyjnym, będą potencjalnie identycznie dostępne wszystkim użytkownikom. Dlatego zostały ustalone różne poziomy dostępności.

W procesie gromadzenia danych do Ogólnopolskiego Zintegrowanego Banku Edukacyjnego dostawcy danych będą poinformowani o tym, do jakiej kategorii zostaną zakwalifikowane dostarczone przez nich dane, i muszą wyrazić zgodę na sposób ich udostępniania innym użytkownikom banku. Odpowiedzialność za aktualność danych w banku będzie ponosił ich dostarczyciel, który musi także poświadczyć, że dysponuje odpowiednimi prawami własności do dystrybucji zdeponowanych w banku informacji. Aktualizować, uzupełniać czy poszerzać udostępnione wcześniej informacje może wyłącznie ich właściciel lub osoba upoważniona przez niego do takich działań. Zewnętrzna ingerencja w dane będzie objęta ochroną systemową. Wszystkie aktualizacje danych będą uwidocznione w bazie (kto, kiedy i jakich zmian dokonał). Depozyty zasobów mogą być terminowe lub bezterminowe, po indywidualnym ustaleniu z każdym dostawcą informacji.

Obecne eksperymentalne przedsięwzięcie ma zostać docelowo samofinansującą się wirtualną firmą, która ma zajmować się nie tylko statycznym dokumentowaniem działań podejmowanych przez różne podmioty, działające w sferze edukacji specjalistycznej, ale także zamierza stymulować rozwój edukacji specjalistycznej i prowadzić różnorodne procesy edukacyjne. Wszystkie te zamierzenia mają być realizowane z wykorzystaniem Internetu.

Misja

W warunkach polskich edukacja na odległość nie jest dotychczas należycie doceniona. Większości osób kojarzy się ona wyłącznie z "kursami korespondencyjnymiŇ, a te z kolei nie mają najlepszej marki (choć jest to bez wątpienia krzywdzące dla instytucji prowadzących rzetelne szkolenia z wykorzystaniem tej metody). Głównym zastrzeżeniem, jakie zgłasza się pod adresem "edukacji na odległośćŇ, jest brak osobistego kontaktu między uczniem a nauczycielem. Zastrzeżenie to jednak przestaje być znaczące, jeśli z jednej strony uzmysłowimy sobie, jak kontakt ten wygląda naprawdę w tradycyjnych formach dydaktycznych, i z drugiej, jakie możliwości kontaktu daje Internet.

W tradycyjnych formach dydaktycznych osobisty kontakt jest nawiązywany wyłącznie w ramach zajęć o charakterze seminaryjnym, konwersatoryjnym i laboratoryjnym. Takie zajęcia, prowadzone w niezbyt licznych grupach, pozwalają prowadzącemu na dyskusję i wymianę poglądów z poszczególnymi słuchaczami. Ale i w takich przypadkach zdarza się, że pojedyncza osoba spośród słuchaczy "zdominuje" prowadzącego pytaniami stawianymi na własny użytek, a wówczas reszcie grupy pozostaje jedynie rola obserwatorów. W większości procesów edukacyjnych takich zajęć, prowadzonych za pośrednictwem aktywnych form, nie jest dużo - są bowiem kosztowne, niezwykle absorbujące i wymagające od prowadzących znakomitego przygotowania. Instytucje edukacyjne preferują wykłady, prowadzone dla większego audytorium, i nie wymagają specjalistycznego wyposażenia sali. Kontakt między wykładowcą a kilkudziesięcioosobowym audytorium jest z konieczności formalny.

Z drugiej strony "edukacja na odległość", choć jeszcze obecnie nie pozwala nauczycielowi i uczniowi widzieć się swobodnie (zapewne wkrótce techniki wideokonferencji wyeliminują tę niedogodność), daje możliwość pełnego zindywidualizowania zadań, problemów i dyskusji, tyle że prowadzonych korespondencyjnie. Jest to bez wątpienia bardziej pracochłonne dla nauczyciela (prowadzącego), od słuchacza wymaga większej dyscypliny w jednoznacznym formułowaniu pytań, ale - jak należy sądzić - nie ma podstaw, by zakładać, iż jest ona mniej skuteczna. Wręcz przeciwnie, zaangażowanie słuchacza w pisemne formułowanie pytań prowadzi zazwyczaj do lepszych rezultatów niż tradycyjne formy edukacyjne, w których łatwo jest pozorować zainteresowanie przedmiotem.

Sądzę, że w dyskusjach nad zdalną edukacją często stawia się problem zbyt kontrowersyjnie: albo edukacja tradycyjna, albo zdalna. Chyba nie ma potrzeby artykułowania czarno-białych alternatyw. Rozsądnym rozwiązaniem jest kompromis, w którym o stosowanej formie dydaktycznej musi przesądzać problem, będący przedmiotem procesu edukacyjnego, lokalizacja podmiotów procesu (nauczyciela i słuchaczy), niezbędna dyspozycyjność słuchaczy w miejscu ich stałego pobytu, faktyczne zainteresowanie słuchaczy przedmiotem, oczekiwana skuteczność procesu edukacyjnego i jego koszty.

Szczególnie nieprecyzyjnie postrzega się ten ostatni czynnik. Zazwyczaj jako koszty po stronie słuchacza dostrzega się jedynie płatność dokonywaną w związku ze szkoleniem. Koszty przejazdów (delegacji) są zazwyczaj rozliczane z innej "puli", nie uznaje się więc ich za koszty szkolenia. Podobnie nie zauważa się czasu słuchacza traconego wskutek edukacyjnych podróży. Policzenie tych elementów w wielu przypadkach wykaże, że zdalne zajęcia z wykorzystaniem Internetu będą tańsze. Jeśli ponadto zwrócimy uwagę na niezbędną dyspozycyjność słuchaczy w miejscu ich stałego pobytu (pracy), okaże się, że celowe jest zmniejszenie liczby zajęć wyjazdowych do niezbędnego minimum.

Jednak ta forma dydaktyczna, o której mówimy, wymaga szczególnego przygotowania procesu edukacyjnego zarówno z punktu widzenia programów nauczania, materiałów dydaktycznych, jak i form oraz metod weryfikacji wiadomości. Jest to zagadnienie złożone, pracochłonne, kosztowne i wymagające systematycznego doskonalenia. Celowe jest więc, aby takie przedsięwzięcia podejmować w gronie najlepszych specjalistów. Mamy nadzieję, że specjaliści tej klasy zechcą zintegrować wysiłki w ramach tworzonego Banku Edukacyjnego.

Dr inż. Barbara Łukasik-Makowska jest współtwórcą projektu OZBE i pracownikiem naukowym Katedry Teorii Informatyki Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu.$


TOP 200