Siła wyższa i jej skutki prawne

W wielu umowach definicje siły wyższej zajmują nierzadko pół strony tekstu, wskazując najrozmaitsze przykłady zdarzeń. Wiele z nich z klasycznym rozumieniem siły wyższej nie ma nic wspólnego. W umowach IT jako siłę wyższą wskazuje się np. działania producenta oprogramowania czy występowanie wirusów komputerowych. Bywa też, że nawet opóźnienia producentów sprzętu są tak definiowane - i w sumie nie bez pewnej racji, bo np. decyzja Apple o opóźnieniu premiery iPad w Europie jest, z punktu widzenia dystrybutora, poza jakąkolwiek kontrolą.

Opisanie pewnych sytuacji jako siły wyższej jest też stosunkowo często spotykanym sposobem na wyłączenie odpowiedzialności, dlatego tym bardziej warto poświęcić tym zapisom szczególną uwagę. Wspomnijmy tylko częste powoływanie jako siły wyższej nieuzyskania indywidualnych aktów administracyjnych (np. zezwoleń). W skrajnym przypadku pojęciem siły wyższej próbuje się objąć podwykonawców czy osoby trzecie, za pomocą których wykonuje się zobowiązanie (np. energetyka).

Rozszerzona odpowiedzialność

Strony mogą przewidzieć w umowie, iż odpowiedzialność wykonawcy jest rozszerzona również o przypadki siły wyższej (normalnie odpowiada on tylko z tytułu winy). Należy jednak pamiętać, iż wszelkie braki i niejednoznaczności prowadzić będą do powrotu do zasad kodeksowych. Co więcej, niewystarczające jest tu wskazanie, że "wykonawca odpowiada bez względu na przyczynę", czy też "wykonawca ponosi pełną odpowiedzialność". Według Sądu Najwyższego, konieczne jest tu wyraźne wskazanie, iż wykonawca ponosi odpowiedzialność również za wystąpienie siły wyższej.

Często umowy regulują skutki wystąpienia siły wyższej inaczej niż kodeks cywilny. Możliwe jest m.in. wprowadzenie mechanizmu automatycznego rozwiązania umowy czy też prawa jednej z jej stron do jej wypowiedzenia/odstąpienia. O ile nic do umowy nie wpiszemy, strona dotknięta siłą wyższą, co do zasady, będzie zobowiązana dokończyć swoje zobowiązania.

Wracając do wulkanicznego pyłu. Jest to bez wątpienia siła wyższa, więc wykonawcy mogą skutecznie się na to powoływać. Jedyne na co warto zwrócić uwagę, to na doświadczenia po powodzi wrocławskiej z 1997 roku: wtedy każdy zagrożony projekt IT próbował nawiązać do koniecznych, a rzekomo zatopionych zasobów. Nagle okazało się, że olbrzymia ilość niedostarczonych serwerów była przechowywana akurat w tym mieście. Oczywiście, taką okoliczność musi udowodnić wykonawca i warto o stosowne dowody poprosić.

Marcin Maruta i Marcin Serafin są prawnikami w Kancelarii Radców Prawnych Maruta i Wspólnicy.


TOP 200