Serwery: co zmieniła wirtualizacja?

Słowo "frustracja" nie oddaje moich emocji w tamtych sytuacjach. Szczególnie jedna zapadła w pamięć, gdy dostawca upierał się, że przyczyna problemu tkwi w naturze wirtualizacji, a tymczasem była nią błędna flaga trybu debugowania ustawiona w uaktualnieniu, która powodowała, że proces wariował, gdy działał dłużej niż 24 godziny. No ale przecież i tak padło to zdanie - "To nie mogłoby się zdarzyć na fizycznym serwerze!".

No i proszę, jak to się sytuacja odwróciła. Jak wielu dostawców woli teraz dystrybuować swoje produkty jako obrazy VM, z wielkim naciskiem podkreślając kompatybilność z wieloma rozwiązania wirtualizacji i opowiadając o najróżniejszych aspektach cloud computing tak, jakby sami wynaleźli chmurę. Dziś - wykluczając szczególnie zasobożerne aplikacje i specjalizowane produkty o specyficznych wymaganiach (np. z wykorzystaniem najwydajniejszych GPU) - dostawca oprogramowania, który nie wspiera serwerów wirtualnych zostanie wyśmiany. Zaszły naprawdę duże zmiany.

Zobacz również:

  • Wielka inwestycja Atmana w przetwarzanie danych
  • AI ma duży apetyt na prąd. Google znalazł na to sposób
  • OpenAI rozważa stworzenie własnych układów scalonych AI

Dlatego wyrzućmy do kosza przymiotnik i niech nasz wirtualne serwery staną się po prostu serwerami. Są one szybsze, elastyczniejsze i bardziej pojemne niż kiedykolwiek wcześniej - bez względu czy działają na "gołym metalu" czy na plecach hiperwizora. Wirtualny serwer to nowy SERWER. I to wspaniała wiadomość dla świata IT.

Długie życie i powolna śmierć wirtualnego serwera

Kiedy zaczynamy przenosić się w świat, w którym wirtualne serwery są regułą, spostrzegamy jak odmienne jest to środowisko. Farmy serwerów ewoluują w niespodziewany sposób, kreując sytuacje, jakich nie doświadczaliśmy przed upowszechnieniem się wirtualizacji. Jedną z takich niezwyczajnych perspektyw jest potencjalna nieśmiertelność serwera. Jak można zarządzać cyklem życia czegoś, co nigdy nie umiera?

Dziś możemy od niechcenia uruchomić VM, by obsługiwała dowolną aplikację czy platformę, jakiej w danym momencie potrzebujemy. Wcześniej każde wdrożenie wymagało wiele czasu i wysiłku. Tamte serwery były mozolnie budowane - przez stawianie systemu od podstaw, dostrajanie BIOS-u, instalowanie sterowników i umieszczenie na tym wszystkim aplikacji lub platform programistycznych. Trzeba było robić backup serwera na taśmę i mieć nadzieję, że wcześniej sprzęt się zestarzeje niż serwer przestanie funkcjonować.

Sprzęt, który zastępował tamten fizyczny serwer, niemal zawsze był inny, więc pomysł by wykorzystać posiadany backup na nowej fizycznej maszynie najczęściej oznaczał więcej roboty niż zbudowanie na nowym sprzęcie serwera od podstaw. Szczególnie sprawdzało się to w przypadku serwerów Windows. Nowy serwer był dobrym sposobem na pozbycie się wszystkich śmieci pochodzących z kilkuletniego działania OS-a i wystartowanie z czyściutkim systemem.

W świecie wirtualnych serwerów dzień takiej organicznej odnowy nigdy nie nadchodzi. Wirtualne serwery nigdy nie przestają funkcjonować. Nigdy się nie starzeją. Po prostu działają, a sprzęt, na którym pracują, jest cyklicznie wymieniany. De facto jedynym powodem postawienia serwera na nowej VM jest wycofanie wsparcia tej wersji przez dostawcę systemu operacyjnego i koniec dostarczania aktualizacji bezpieczeństwa. Ale nawet wtedy znajdziemy instancje, gdzie taka maszyna wirtualna może działać już zawsze albo do czasu, gdy "zaopiekują się" nią hakerzy.

Przeglądając naszą kolekcję maszyn wirtualnych w średniej wielkości farmie wirtualizacyjnej budowanej przez 5 lat, znaleźliśmy w niej duży wybór systemów operacyjnych. Jedne z nich zdołaliśmy polubić, z innymi nam się to nie udało. Mamy więc pokaźny zbiór serwerów Windows Server 2003, trochę Windows Server 2008, bogactwo Linuksów najróżniejszego autoramentu i kompletne platformy programistyczne (które siedzą tam najczęściej bezczynne, ale są wymagane do testowania uaktualnień). Jest jeszcze kilka systemów XP i nawet jeden czy dwa Windows NT, obsługujące dawno wycofane aplikacje, których jakoś nikt nie usunął.


TOP 200