Satysfakcja dla każdego

Z Rafałem Styczniem, prezesem i współzałożycielem Internet Investment Fund, byłym wiceprezesem ComArch SA, rozmawia Dorota Konowrocka.

Z Rafałem Styczniem, prezesem i współzałożycielem Internet Investment Fund, byłym wiceprezesem ComArch SA, rozmawia Dorota Konowrocka.

Dlaczego odszedłeś z ComArch?

Chciałem zbudować coś lepszego i większego. ComArch osiągnął już pewną granicę wzrostu, stał się dużą firmą, która z konieczności sporo uwagi poświęca sobie, swojej wewnętrznej strukturze. Komuś będzie na pewno odpowiadało toczenie tej, już całkiem sporej, śnieżnej kuli, ale ja jestem typem przedsiębiorcy, potrzebuję czegoś nowego.

Czy nie uważasz, że internetowy hurraoptymizm jest mocno na wyrost?

O nadmiernym optymizmie w związku z Internetem mówiono w Stanach Zjednoczonych już w 1996 r. Ale tak naprawdę ta rewolucja dopiero się zaczyna. I to nie jest bańka, która za chwilę pęknie, ale ogromny potencjał, niosący ze sobą zmianę modelu rynkowego. Cały biznes czeka usieciowienie i wygrywają ci, którzy to zauważają. Przykładem jest Dell, który będąc firmą informatyczną z długą już historią poprzez wykorzystanie Internetu szybko dystansuje swoich konkurentów, o Amazon nie trzeba wspominać.

Tak, ale zwróć uwagę, że ogromna większość tych firm, łącznie z Amazon, nie przynosi zysków.

Amazon mógłby mieć zyski, gdyby zahamował swój rozwój. Nie wykazuje zysków tylko dlatego że wciąż inwestuje w przyszłość. Ale po to, by wykazywał zyski w przyszłości, nie może w tej chwili przestać się rozwijać, gdyż zostanie wyprzedzony przez konkurentów. Dopóki inwestorzy są skłonni wykładać pieniądze, dopóty Amazon będzie się rozwijał. Potem przyjdzie moment, kiedy Amazon zacznie inwestować w bardziej nowoczesne i innowacyjne firmy, które wówczas będą mogły pozwolić sobie na to, by nie przynosić zysków i budować potencjał na przyszłość.

Ale czy nie masz wrażenia, że to zaczyna być gra między przedsiębiorcami, którzy wiedzą, iż słowo "Internet" czyni cuda, a inwestorami, którzy nie do końca wiedzą, jak to oceniać? Czy przedsiębiorcy nie sprzedają już samych pomysłów, firm, nie mających szansy na realną działalność?

Na całym świecie sprzedaje się to, co nabywcy chcą kupić. Jeśli inwestorzy będą oczekiwali czegoś bardziej pewnego, trwałego, przedsiębiorcy zaczną im to oferować.

W Polsce pieniędzmi dysponują przedsiębiorcy, którzy działali w tradycyjnych branżach. Nie zawsze będą potrafili odróżnić dobry pomysł od złego, wielu z nich zainwestuje w nietrafione projekty. Dlatego my chcielibyśmy działać jako doradca, pośrednik w przepływie pieniędzy na inwestycje. Zresztą nie po to włożyliśmy w naszą firmę również własne fundusze, by je zainwestować w złe pomysły.

Czy można przewidzieć dalszy rozwój rynku internetowego w Polsce?

Trudno jest odpowiedzialnie przewidywać i szacować. Rzeczywistość zazwyczaj przekracza wszelkie oczekiwania. Plany operatorów telefonii komórkowej, dotyczące liczby abonentów, robione dwa lata temu, dzisiaj wydają się śmiesznie zaniżone. Nowości technologiczne są w Polsce w szybkim tempie absorbowane.

Dlaczego w takim razie to w Stanach Zjednoczonych prawie 40% obywateli korzysta z Internetu, a w Polsce, szacując optymistycznie, zaledwie 4%?

Po prostu obywatele Stanów Zjednoczonych są bogatsi i tam ta rewolucja zaczęła się znacznie wcześniej. Nie każdego Polaka stać na korzystanie z Internetu. Ale zwróć uwagę na to, że zwykły wiejski chłopak, o ile ma możliwości, kupi sobie najpierw samochód, później komórkę, a nie zacznie od remontowania mieszkania. Po tylu latach równania do jednego poziomu potrzebujemy zmiany, oryginalności. W tej części Europy jesteśmy krajem z największą populacją, mamy szansę prześcignąć innych pod względem wykorzystania Internetu.

Dlaczego na konferencji, na której ogłoszono rozpoczęcie działalności Internet Investment Fund, tak mocno podkreśliłeś, że nie wstydzisz się tego, że pracujesz dla pieniędzy?

Wielu polskich biznesmenów stwierdza, że nie pracuje dla pieniędzy, ponieważ już nie musi. Ale inwestorzy chcą pieniędzy. Ja pracuję dla miliarda dolarów. Pytanie, po co mi te pieniądze? Chciałbym zbudować fabrykę samochodów... sportowych marki Raffalino. Jeśli ma się ideę, pieniądze pojawiają się same.

Jaka postać Nowej Ekonomii jest Ci najbliższa?

Podoba mi się to, co robi Jim Clark, założyciel Silicon Graphics i Netscape. Stworzył bardzo innowacyjne firmy i na tym nie poprzestał. W Krzemowej Dolinie mówi się, że wszystko, czego dotyka się Jim Clark, zamienia się w złoto. W tej chwili Clark uruchamia kolejną firmę - MyCFO.com, która ma się zająć doradztwem inwestycyjnym dla bardzo bogatych ludzi.

Jaka jest recepta na sukces młodej firmy? I czym właściwie jest sukces w branży informatycznej?

Bardzo ciężko i szybko pracować, rozsądnie inwestować, znaleźć do prowadzenia przedsięwzięcia odpowiedni zespół. Ale przede wszystkim mieć pomysł, wokół którego można budować firmę.

Sukcesem jest zbudowanie firmy o dużej kapitalizacji. Nieważne, ilu zatrudnia ludzi, im mniej, tym lepiej, ważne, że jest wysoko wyceniana przez inwestorów, bo to oznacza, że ma duży potencjał rozwojowy, że będzie w przyszłości przynosić zyski. Drugim elementem sukcesu jest stworzenie technologii, która będzie uznawana za granicą, w Stanach Zjednoczonych.

Po to, by firma mogła odnosić sukcesy jako całość, menedżerowie muszą dzielić się z pracownikami władzą, rozluźnić kontrolę nad firmą. Każdy powinien mieć własną działkę, za którą jest odpowiedzialny, wtedy będzie odczuwał satysfakcję. Wzorem firmy, w której wszyscy pracownicy czują się doceniani, jest Nokia. Jej pracownicy są lojalni, przywiązani, są skłonni dla tej firmy wiele zrobić. Jeśli pracownicy nie chcą pracować, jest to wina kultury organizacyjnej firmy.

Wiesław Rozłucki, prezes warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych, mówił niedawno o możliwości uproszczenia procedury wejścia na giełdę w przypadku spółek internetowych i działających w branży informatycznej.

Prezes Rozłucki wypowiada się bardzo rozsądnie, ale powinien działać szybciej. Stworzyć możliwości nie tylko polskich spółkom, ale również węgierskim czy czeskim. Inaczej spółki informatyczne z tego obszaru Europy zaczną interesować się rynkiem frankfurckim. Opieszałość izraelskich instytucji finansowych zaowocowała tym, że tamtejsze niewielkie firmy internetowe wchodzą na giełdę NASDAQ.

Inwestorzy działający w polskich funduszach typu venture capital twierdzą, że nie są zalewani propozycjami od młodych, internetowych przedsiębiorców...

Oni po prostu się boją do nich przychodzić, boją się sięgnąć po te pieniądze, czasem nie umieją przygotować dokumentów. Za mało jest również polskich success stories, historii czterech chłopaków, którzy założyli w piwnicy świetnie dziś prosperującą firmę. Podobna sytuacja miała miejsce w Izraelu, do momentu kiedy odniosła sukces firma Mirabilis. W tej chwili ciągle powstają nowe firmy. Oczywiście, nie wszystkie mają dobry pomysł na biznes. Ważne jest to, że dzisiaj Izrael rocznie eksportuje zaawansowane technologie o wartości 8 mld USD.

Do czego używasz Internetu?

A co to jest Internet?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200