Samorząd na kredyt

...

Dług jest rozłożony w czasie. Jeśli zbudujemy sieć wodociągowo-kanalizacyjną, która wystarczy na 30 lat, to dług powinniśmy spłacić przez ten okres. Zatem wszyscy mieszkańcy gminy - również ci, którzy dzisiaj jeszcze nie mieszkają w tej gminie, też za to zapłacą.

Rozumiem obawy samorządowców, lecz patrzą oni na problem obarczeni doświadczeniami Gierkowskimi - wielomiliardowego zadłużenia państwa, którego skutki odczuwamy do dzisiaj. Ponadto boją się inflacji. Ale przede wszystkim, żeby zadłużyć się sensownie, należy jasno ustalić priorytety, co chcemy szybko zbudować. Stworzyć wieloletnie plany inwestycyjne. Teraz samorządy zbyt wiele rzeczy próbują zrobić naraz, żeby zaspokoić wszystkie interesy społeczne. Toteż politycy samorządowi powinni jasno mówić mieszkańcom, że dzisiaj najważniejszą inwestycją jest budowa np. oczyszczalni ścieków albo obwodnicy, która przejęłaby ruch przez miasto. Muszą się też nauczyć rozróżniać koszty bieżące od inwestycyjnych, dochody bieżące od kapitałowych.

W takim razie co wybrać: kredyt bankowy czy emisję obligacji komunalnych?

To zależy od wielu czynników. Teoretycznie kredyt bankowy można łatwiej uzyskać, bo się negocjuje oprocentowanie i terminy spłat tylko z jednym podmiotem. Można też dopasować kredyt do faktycznych potrzeb samorządów. Na przykład ostatnio banki oferują samorządom nowy produkt - linię kredytową. Samorząd pożycza pieniądze faktycznie wtedy, gdy ich potrzebuje. Natomiast emisja obligacji przynosi ogromne przychody, których samorząd nie jest w stanie od razu spożytkować. Można oczywiście wyemitować obligacje w seriach, ale wciąż nie pożycza się w tej sytuacji pieniędzy tyle, ile w danym dniu jest rzeczywiście potrzebnych, co gwarantuje linia kredytowa.

Moim zdaniem, obligacje są tańszym sposobem na zadłużenie.

Pod pewnymi warunkami tak, bo zadłużamy się u większej liczby inwestorów, możemy więc - co najmniej teoretycznie - uzyskać niższe oprocentowanie. Obligacje w Polsce mają dzisiaj też pewien walor reklamowy. Ale zarazem mamy wyższe koszty przygotowania emisji obligacji niż kosztów związanych z przygotowaniem kredytów. Więc znowu teoretycznie opłaca się przeprowadzać emisję obligacji wtedy, gdy suma jest wystarczająco duża, żeby to, co zyskamy na marży - oprocentowaniu porównywalnym z kredytem bankowym - było większe i pokryło dodatkowe koszty transakcyjne.

Jest jedno "ale": ta teoria nie sprawdza się w Polsce. Wyemitowano bardzo małe emisje obligacji rzędu 1 mln zł - moim zdaniem - jest to skutek ostrej konkurencji między bankami, które walczą o zaistnienie na rynku komunalnym. Koszty przygotowywanych obligacji i nawet oprocentowanie są wręcz ustalane dumpingowo. Banki nie starają się nawet szukać klientów na obligacje komunalne, tylko wykupują całą emisję. Okazuje się, że taki wykup może być tańszy niż procedura bankowa związana z pożyczkami. Jak długo będzie to trwać, nie wiadomo.

Taka polityka banków wskazuje, że gminy są atrakcyjnym i wiarygodnym klientem. Czy zatem samorządy - mimo swoich obaw - zaczynają szerzej korzystać z możliwości pozabudżetowego finansowania inwestycji komunalnych?

Jak już mówiliśmy, samorządy boją się zadłużać. Jeśli już, to na początek decydują się na kredyty z Funduszu Ochrony Środowiska. Potem śmielej sięgają po kredyt bankowy, aż w końcu decydują się na obligacje i fundusze europejskie. Ci, którzy myślą perspektywicznie i rzeczywiście chcą poprawy infrastruktury, szybko odkrywają, że nie można skutecznie inwestować bez pożyczek.


TOP 200