Rząd został z telefonem

Przetarg na licencje telefonii komórkowej UMTS zakończył się w Polsce wielką klapą.

Przetarg na licencje telefonii komórkowej UMTS zakończył się w Polsce wielką klapą.

Minister łączności Tomasz Szyszko jeszcze niedawno w wywiadach prasowych zapewniał, że przetarg budzi ogromne zainteresowanie na świecie i nie ma on wątpliwości, że do budżetu państwa wpłynie ponad 3,2 mld euro. Na tych wirtualnych pieniądzach oparto wstępne założenia projektu budżetu 2001 r. Powszechna krytyka kilkakrotnie zmienianych warunków przetargowych (licencja za 650 mln euro na 20 lat, wewnętrzny roaming itp.), szczególnie przez trzech krajowych operatorów komórkowych, spowodowała, że minister finansów zrezygnował z wpisywania przychodów za UMTS do projektu ustawy budżetowej skierowanej do Sejmu. I słusznie: w grudniowym przetargu wzięli udział wyłącznie rodzimi operatorzy sieci GSM - PTK Centertel (Idea), Polska Telefonia Cyfrowa (Era GSM) i Polkomtel SA (Plus GSM).

Kura znosząca złote jajka

Gdyby minister Szyszko nie unieważnił przetargu i nie zdecydował się na rozszerzenie obecnych koncesji GSM o UMTS, jego wynik zostałby zapewne zaskarżony przez firmy, które wcześniej zrezygnowały z udziału w nim. Mogłyby one argumentować, że w ostatniej chwili zmieniono warunki przetargu. Minister łączności formalnie ogłosił, na dwa dni przed składaniem ofert, że koncesji może być mniej niż pięć. Gdyby niektóre firmy wiedziały o tym wcześniej, nie wycofałyby się. W efekcie na rozszerzeniu koncesji budżet zarobi 1,95 mld euro w ciągu 18 lat. Opóźnieniu o rok ulegnie też planowane wcześniej na 1 stycznia 2002 r. uruchomienie usług UMTS.

Entuzjazm Ministerstwa Łączności, iż pieniądze za UMTS znacząco zasilą budżet państwa, wynikał z obserwacji aukcji w Wlk. Brytanii i Niemczech. Rząd brytyjski spodziewał się, że zarobi ok. 2,5 mld funtów. W rzeczywistości pięć konsorcjów zapłaciło aż 22,5 mld funtów. W Niemczech za 6 licencji rząd uzyskał 98,8 mld marek. Wydawało się więc, że każdy następny przetarg zakończy się podobnym sukcesem. Otrzeźwienie przyniosła porażka licytacji w Holandii. Za nią przyszły obniżenie ratingu dla telekomunikacyjnych gigantów biorących udział w konsorcjach UMTS i spadki cen zwycięskich firm na światowych giełdach (wartość British Telecom spadła o 31%). Inwestorzy uznali, że zyski z nie dopracowanej technologii pojawią się dopiero za kilkanaście lat, podczas gdy trzeba wydać krocie na budowę potrzebnej infrastruktury. W Polsce, aby stworzyć sieć UMTS o ogólnopolskim zasięgu, niezbędne są inwestycje na poziomie 2,2-2,8 mld euro.

Fiskalizm przegrywa

Na przykładzie przetargów na UMTS widać wyraźnie, jak rządy europejskie traktują hasło budowy społeczeństwa informacyjnego. W Finlandii, Francji i Hiszpanii celem rządów było stymulowanie innowacji, wzrostu gospodarczego oraz konkurencyjności kraju poprzez ułatwienie społeczeństwu i gospodarce korzystania z nowych technologii. Rządy Niemiec, Wlk. Brytanii i Holandii kierowały się zupełnie odmiennymi przesłankami w definiowaniu procesu licencyjnego. W Niemczech były to "zasady wolnego rynku, które określą liczbę licencji jako funkcję popytu na nie". Tymczasem w Szwecji sprawę infrastruktury potraktowano jako pochodną korzyści płynących dla społeczeństwa z wykorzystania systemu UMTS i zdecydowano o wydaniu koncesji za symboliczną sumę 47 tys. euro. Umożliwiono także ubieganie się o koncesję jedynie na część terytorium kraju. Również w Portugalii celem rządu była ocena ofert "pod względem wkładu do budowy społeczeństwa informatycznego i tworzenia wydajnej konkurencji rynkowej".

A co było celem rządu polskiego? Wziąć jak największe pieniądze bez względu na wszystko. Toteż być może fiasko przetargu na UMTS zmusi polityków do refleksji nad rolą Ministerstwa Łączności w chwili, gdy 1 stycznia 2001 r. rozpoczyna działalność Urząd Regulacji Telekomunikacji, który ma nadzorować rynek telekomunikacyjny.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200