Rozwój ponad podziałami

Struktury państwa są mocno zależne od dominujących w danym momencie opcji politycznych. Orientacje te zmieniają się w zależności od wyników wyborów. Nie mogąc sprostać oczekiwaniom i interesom wszystkich grup społecznych lub bojąc się narazić którejkolwiek z nich, politycy, ale także przedstawiciele organów państwa, szukają retoryki, która miałaby zadowolić wszystkich. Jedni jednoczącej perspektywy szukają w historii i tradycji, inni w odwołaniach do idei sprawiedliwości społecznej, jeszcze inni w hasłach jednoczącej się Europy czy nawet społeczeństwa informacyjnego. Wciąż jednak nie ma uzgodnionych przejrzystych, strategicznych celów rozwojowych dla społeczeństwa. Dyskurs jest mocno zideologizowany, przez co trudny do racjonalnego argumentowania. W gruncie rzeczy nie szuka się faktycznych, konkretnych rozwiązań, lecz szafuje samymi hasłami. Jedne trafiają do jednych grup i osób, inne do drugich. Jak je z sobą pogodzić?

W warstwie werbalnej mamy mnóstwo różnego rodzaju programów budowy społeczeństwa informacyjnego, gospodarki opartej na wiedzy itp. Nad ich tworzeniem zdaje się jednak również czuwać "duch przeszłości" - powstają one w dużej mierze bardziej dla zaspokojenia potrzeb sprawozdawczości (teraz unijnej) niż dla nakreślenia rzeczywistych dróg rozwoju kraju i realizacji zawartych w nich wizji. Być może jednak ich urzeczywistnieniu nie służy również bierna postawa społeczeństwa, które nie wykazuje specjalnej aktywności na polu działań obywatelskich (o czym może świadczyć np. niewielkie zaangażowanie w działania stowarzyszeń i innych organizacji społecznych). Bierność na gruncie społecznym przekłada się również na bierność na gruncie politycznym, gospodarczym, kulturowym. W takiej sytuacji niełatwo o aktywność na rzecz budowy wspólnej, obiecującej wizji rozwoju całego kraju i tworzenia podstaw dobrobytu jego obywateli.

W drodze do wspólnego celu

Jeżeli Polska ma wkroczyć na drogę modernizacji, rozwoju cywilizacyjnego i wzrostu gospodarczego, to musimy sprostać zadaniu odnalezienia obiecującej odpowiedzi na wyzwania cywilizacyjne współczesnego świata. Inaczej będziemy mieli do czynienia z odpływem młodych ludzi i traktowaniem naszego kraju tylko jako rynku zbytu. Stawianie przede wszystkim lub tylko i wyłącznie na inwestycje z zewnątrz jest działaniem krótkowzrocznym, zwłaszcza jeżeli w ślad za nim nie idzie stworzenie warunków do zagospodarowania skutków nowej inwestycji. Musi ona trafić na podatny grunt do rozwoju. Inaczej grozi nam to, że zawsze znajdą się kraje, gdzie będzie tańsza siła robocza i większe ulgi podatkowe. Dzisiaj wiele samorządów terytorialnych w Polsce popełnia ten błąd - zabiegają o budowę zakładu i gdy zakład zacznie działać, ich aktywność się kończy, podczas gdy to dopiero powinien być początek starań o jak najlepsze wykorzystanie faktu funkcjonowania tego zakładu dla dalszego rozwoju miasta czy regionu.

Czy Polska ma szansę podążyć drogą prawdziwego rozwoju cywilizacyjnego? W tej chwili widać zwiastuny porozumienia między światem biznesu a nauki. Świadczą o tym chociażby inicjatywy w rodzaju laboratorium mobilnych technologii powstałe przy współpracy Polskiej Telefonii Cyfrowej i Politechniki Warszawskiej czy dofinansowanie przez prywatnych przedsiębiorców spółki działającej przy Politechnice Śląskiej na rzecz produkcji skonstruowanego przez naukowców robota Hexor. Potrzeba jeszcze, by do tego kręgu współpracy dołączyły środowiska władzy, przedstawiciele administracji publicznej. Wcześniej jednak trzeba by uporządkować zasady współpracy, aby wyeliminować sytuacje korupcjogenne.

Należy mieć nadzieję, że dobrze przysłuży się temu nowa ustawa o działalności lobbingowej.

Mamy wielu zdolnych, inteligentnych ludzi, którzy odnoszą sukcesy w różnych miejscach na całym świecie. Stwórzmy im warunki rozwoju w kraju. Do tego jednak potrzebne jest wspólne myślenie o przyszłości. Albo uruchomimy własny potencjał innowacyjności i konkurencyjności, albo będziemy jedynie dostarczycielami tzw. kapitału ludzkiego do światowych centrów rozwoju cywilizacyjnego. Abyśmy mogli wykorzystać go u siebie, musimy mieć wspólny, jasny cel działania. Duma z wyboru naszego kraju na centra rozwojowe światowych potentatów z branży IT to za mało, by można było ze spokojem myśleć o przyszłości cywilizacyjnej kraju.

Polska nie ma wyboru. Jeżeli chce się rozwijać, musi zmobilizować wszystkie swoje siły do wspólnego działania na rzecz lepszej przyszłości. Musi nastąpić uzgodnienie elementów kultury państwa z kulturą obywateli i różnych grup społecznych. Wynegocjowanie wspólnej wizji rozwoju cywilizacyjnego nie oznacza bynajmniej, że wszystkich należy jednakowo zadowolić, wszystkim obiecać to samo, wszystkich obdzielić po równo. Czasami trzeba coś po prostu wyraźnie zdecydować - na co stawiamy, co w pierwszym rzędzie wspieramy, co uznajemy za nasze najważniejsze atuty. Inaczej inni, którzy dobrze wiedzą, czego chcą, zawsze i we wszystkim będą nas wyprzedzać.

Jesteśmy narodem, który generalnie woli oglądać się wstecz niż patrzeć do przodu. Trzeba by jednak poważnie się zastanowić, czy historia rzeczywiście stoi w sprzeczności z rozwojem. W końcu znana z najnowszych technologii Dolina Krzemowa powstała na obszarze typowo rolniczym, znanym przed II wojną światową przede wszystkim z uprawy śliwek. Istniała tam jednak dobra współpraca przemysłu z miejscową uczelnią. Potrzebna jest jednak odpowiednia proporcja między zakorzenieniem a mobilnością. To stwarza warunki sprzyjające rozwojowi. Jeżeli akcentowana jest przede wszystkim tradycja, to wśród ludzi rodzi się strach przed nowością, innowacyjnością, konkurencyjnością, otwarciem na świat.

Czy zbudowanie porozumienia na rzecz rozwoju na bazie wielu różnych, odmiennych postaw kulturowych jest w ogóle możliwe? Przykłady ze świata świadczą, że tak. Dzięki takiej właśnie zgodności modeli kulturowych państwa, społeczeństwa, przedsiębiorców, naukowców i wielu innych grup społecznych możliwy jest przecież intensywny rozwój gospodarczy Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. W Japonii silne zakorzenienie kulturowe nie przeszkodziło w rozwoju cywilizacyjnym, nawet go wspomagało. Indie, w szczególności stan Bangalore, są również przykładem możliwości skutecznego uzgodnienia różnych perspektyw kulturowych na rzecz budowania nowoczesnej gospodarki i przekształceń cywilizacyjnych społeczeństwa.

Mimo bagażu tradycyjnej kultury, władze Indii (poczynając od J. Nehru) potrafiły dostrzec znaczenie "świątyń nowoczesności" i przedstawić pomysły, które przekonały ludzi do nowych technologii. Dzięki temu dzisiaj Indie są wielkim, światowym dostawcą specjalistycznych usług informatycznych. Możemy chyba skorzystać również z ich doświadczeń. Nie po to, by budować drugie Indie, lecz by zacząć wreszcie wspólnie, poważnie myśleć o przyszłości Polski.


TOP 200