Ranga ludzi, ranga informatyki

W ostatnim czasie kilka dużych polskich przedsiębiorstw włączyło informatyków do bezpośredniego uczestnictwa w pracach swych zarządów. Ich funkcja, zbliżona do amerykańskiego CIO (Chief Information Officer), polega głównie na kreowaniu długofalowej strategii informatyzacji i stworzeniu warunków do wykorzystania technologii w działalności firmy.

W ostatnim czasie kilka dużych polskich przedsiębiorstw włączyło informatyków do bezpośredniego uczestnictwa w pracach swych zarządów. Ich funkcja, zbliżona do amerykańskiego CIO (Chief Information Officer), polega głównie na kreowaniu długofalowej strategii informatyzacji i stworzeniu warunków do wykorzystania technologii w działalności firmy.

O tym, że systemy informatyczne stały się podstawowym elementem współczesnych przedsiębiorstw, nie trzeba nikogo przekonywać. Ułatwiają pracę kluczowym dla firmy działom, stają się narzędziem w walce o klientów. Konsekwencją tego jest wzrost roli osób kierujących działem informatyki, które coraz częściej wchodzą do zarządów i zyskują realny wpływ na decyzje dotyczące całej firmy. Proces ten w krajach o dłuższej tradycji informatycznej trwa co najmniej od dziesięciu lat. "W Polsce informatyk wciąż pozostaje Çświetnym profesjonalistąČ. Tymczasem zarządy powinny dostrzec, że ten profesjonalista powinien być przede wszystkim dobrym partnerem" - mówi Waldemar Ziomek, wiceprezes Netia Holdings SA, który należy do nielicznego grona polskich CIO.

Kilka twarzy menedżera

Mówiąc o polskich odpowiednikach CIO, warto uświadomić sobie, że istnieje kilka modeli tej funkcji. W najbardziej klasycznym dyrektor działu informatyki jest powołany w skład zarządu jako wiceprezes ds. technologii i przejmuje część obowiązków innego członka zarządu, który dotychczas nadzorował pion informatyczny przy okazji pełnienia obowiązków związanych z nadzorem technologicznym. Taka ścieżka jest popularna zwłaszcza w firmach związanych z telekomunikacją i w tych branżach, w których technika zawsze była doceniana przez kierownictwo.

Z innym przypadkiem ma- my do czynienia wówczas, gdy szefowie działów informatyki - wskutek coraz lepszej znajomości organizacji i problematyki zarządczej - drogą ekspansji przejmują kierownictwo nad innymi sferami działalności. Dzięki rozszerzeniu zakresu odpowiedzialności w naturalny sposób zyskują szersze spojrzenie na informatykę i jej wpływ na biznes. Tego typu sytuacje na ogół mają miejsce w instytuc-jach finansowych, gdzie zdarza się, że dyrektorzy departamentów informatyki równolegle pełnią funkcję dyrektorów ds. działalności detalicznej, określonych produktów bankowych czy wiceprezesów ds. organizacji, automatycznie wnosząc do zarządu wiedzę i doświadczenie z zakresu praktycznego wykorzystania informatyki.

Misja: Opracowanie metod lepszej współpracy między departamentem informatyki a działami biznesowymi firmy. Współpraca nad rozwojem nowych usług firmy.

Odmiennie sytuacja przedstawia się w polskich oddziałach firm zagranicznych. Trudno w tym przypadku mówić o klasycznym CIO, który w sposób autonomiczny odpowiadałby za planowanie i rozwój systemów. Dyrektor w polskiej filii jest związany wytycznymi z centrali, a jego rola zwykle ogranicza się do implementacji rozwiązań ustalonych za granicą. Powoli jednak i tu sytuacja się zmienia. Zagraniczne koncerny doceniają potencjał polskiego rynku, krajowi informatycy wchodzą w skład międzynarodowych gremiów rozstrzygających o kierunkach rozwoju na szczeblu regionalnym. Taką funkcję pełni np. Sławomir Topczewski, dyrektor ds. IT w Philips Polska. Do jego obowiązków, poza nadzorem nad infrastrukturą informatyczną w polskich firmach z grupy Philipsa, należy również projektowanie ścieżek rozwoju w regionie Europy Środkowej i Wschodniej. "Dzięki temu, że w obrębie centralnego działu IT powstało kilka komórek kompetencyjnych, my, menedżerowie, mamy więcej czasu na to, by zastanowić się, w jaki sposób informatyka może dostarczyć nową wartość klientom Philipsa" - mówi Sławomir Topczewski. Trzy razy do roku Philips organizuje spotkania, na których dyskutuje się na temat globalnych planów informatycznych. Rola każdego z krajowych menedżerów jest jednakowa, chociaż nie bez znaczenia są rozmiary inwestycji koncernu w danym kraju. "Mając na swoim terytorium największą w Europie fabrykę telewizorów w Kwidzynie i największą na świecie fabrykę sprzętu oświetleniowego w Pile na pewno zyskuję szerszą perspektywę, dzięki której łatwiej rozmawiać mi o pryncypiach biznesowych" - twierdzi Sławomir Topczewski.

Jedna litera

Spośród największych polskich przedsiębiorstw tych, w których wyodrębniono stanowisko wiceprezesa ds. informatyki, jest zaledwie kilka. Jednym z pierwszych CIO był Grzegorz Fitta, członek zarządu krakowskiego BPH SA. Oczywiście w wielu firmach menedżerowie nie pełniący oficjalnej funkcji członka zarządu również mają duży wpływ na charakter i zakres inwestycji, a tym samym na rozwój przedsiębiorstw. Zazwyczaj wynika to jednak z czynników nieformalnych lub zdolności dyrektora, który jest w stanie przeforsować decyzję dotyczącą swojej sfery działalności. Czasem wynika to z postawy zarządu, który daje menedżerowi wolną rękę. W takim przypadku trudno jednak mówić o możliwościach długofalowego planowania strategii informatyzacji - jednej z najważniejszych cech modelowego CIO.

Mała liczba polskich CIO jest wynikiem kilku czynników. Przede wszystkim niewiele jest przedsiębiorstw, w których systemy informatyczne wspierają wszystkie krytyczne sfery działalności i gdzie istniałaby realna potrzeba zaangażowania menedżerów IT w proces planowania strategicznego. Wiele spośród największych firm to polskie oddziały zagranicznych korporacji, podporządkowane regionalnym centralom, lub duże polskie przedsiębiorstwa, tkwiące jeszcze w fazie reorganizacji. "Wciąż mało jest przedsiębiorstw, w których informatyka wrosła głęboko we wszystkie procesy biznesowe. Jeśli w firmie ulegnie awarii system do obsługi procesów logistycznych, najczęściej przechodzi się na ręczne wypełnianie papierków. Jedynym skutkiem awarii będą opóźnienia w obiegu dokumentów, możliwe do nadrobienia po usunięciu awarii. Takie podejście nie sprzyja dowartościowaniu informatyki" - mówi Waldemar Ziomek, wiceprezes Netii, wcześniej kierujący działami informatyki w krajowych oddziałach firm zagranicznych.

Należy również wziąć pod uwagę, że większość polskich przedsiębiorstw wyodrębniła działy informatyki stosunkowo niedawno. Po części stąd bierze się obawa zarządów, czy kierujący działami informatyki dysponują już dostateczną wiedzą biznesową, by wesprzeć kierownictwo w opracowywaniu strategii przedsiębiorstwa. "Bycie CIO tak naprawdę sprowadza się do umiejętności menedżerskich - planowania, zarządzania ludźmi, rozwiązywania konfliktów. Funkcja ta nie różni się wiele od CFO (Chief Financial Officer) czy COO (Chief Organization Officer). To w końcu tylko jedna litera..." - żartuje Waldemar Ziomek.

Pierwsze jaskółki

Mimo istnienia tych barier, do zarządów firm z różnych branż wchodzi coraz więcej informatyków. W ciągu ostatnich miesięcy na stanowiska wiceprezesów mianowano m.in. Jacka Markowskiego, dyrektora departamentu technologii informatycznych w Banku Rozwoju Eksportu, i Waldemara Ziomka w Netii. Członkiem zarządu i dyrektorem ds. informatyki w Elektrimie został Krzysztof Heller, dotychczasowy dyrektor departamentu technologii informatycznych w Polskiej Telefonii Cyfrowej Era GSM. Członkiem zarządu PZU SA został Janusz Zawiła-Niedźwiecki. Zazwyczaj nominacje te wiązały się z utworzeniem nowego stanowiska w zarządzie, co dobitnie świadczy o tym, iż polskie firmy zaczynają doceniać korzyści, jakie mogą osiągnąć dzięki zaangażowaniu w pracę zarządu specjalistów od nowoczesnych technologii.

Misja: Przygotowanie Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń SA do prywatyzacji. Stworzenie organizacji stabilnej, wspieranej przez systemy informatyczne, zdolnej do konkurowania z zagranicznymi towarzystwami ubezpieczeniowymi.

Nowo mianowani wiceprezesi mają wiele wspólnych cech. Wszyscy mogą poszczycić się ok. 10-letnim doświadczeniem na kierowniczych stanowiskach w działach informatyki najlepszych przedsiębiorstw działających w Polsce. Ich dorobek jest często poparty tytułem naukowym i pracą na uczelni. Niemal każdy zdobywał doświadczenie za granicą - Waldemar Ziomek kierował firmą MCT, wydzieloną z działów informatyki środkowoeuropejskich oddziałów agencji reklamowej McCann - Ericcson, a współpraca Janusza Zawiły- Niedźwieckiego, obecnego członka zarządu PZU SA, z warszawską Giełdą Papierów Wartościowych zaczęła się od prac nad systemem informatycznym na zlecenie giełdy paryskiej.

Wszyscy mają doświadczenie w pracy u dostawcy usług informatycznych. Jak podkreślają, bardzo im to pomaga w obecnej pracy. "Sprzedaż usług klientom wewnętrznym to nie to samo, co oferowanie ich na zewnątrz. To pierwsze polega raczej na przekonywaniu do swoich koncepcji, to drugie ma często charakter konfrontacji. Jednak umiejętności zdobyte kiedyś w firmie informatycznej bardzo pomagają w przedstawieniu swoich racji" - mówi Krzysztof Heller, który pracował jako konsultant zanim został dyrektorem departamentu technik informatycznych. "Doświadczenia zebrane u dostawcy usług pomagają rozszyfrować pewne sztuczki handlowe. Pomagają także dostrzec w firmie zewnętrznej partnera" - dodaje Sławomir Topczewski, wcześniej zatrudniony w Origin, spółce zależnej Philipsa, zajmującej się świadczeniem usług informatycznych macierzystej korporacji i firmom zewnętrznym.

Panie prezesie

Informatycy, których można zaliczyć do pierwszych polskich CIO, uważają, że ich awans nie był dziełem przypadku. Każdy od kilku lat konsekwentnie dążył do tego, by stworzyć z działu IT komórkę gotową do wsparcia potrzeb biznesowych macierzystej firmy. Awanse są następnym krokiem w kierunku powiązania informatyki z biznesem. Firmy, w których pracują, właśnie zakończyły lub wchodzą w fazę przemian organizacyjnych, mających doprowadzić do przyspieszenia reakcji na zapotrzebowanie rynku. "Do zrozumienia wagi informatyki potrzebny jest jakiś kryzys, wystąpienie problemów, które zmuszają zarząd do poświęcenia większej uwagi nowoczesnym technologiom" - stwierdza Waldemar Ziomek. - "W Netii borykano się z poważnymi problemami związanymi z integracją wdrożonych rozwiązań. Pozytywnym skutkiem tego jest to, że nie trzeba już tłumaczyć zarządowi chociażby z konieczności dbania o jakość danych wprowadzanych do systemu".

Misja: Stworzenie spójnej koncepcji współpracy między wszystkimi spółkami, zajmującymi się telekomunikacją, Internetem i produkcją kabli telekomunikacyjnych, należącymi do Elektrimu. Stworzenie odpowiedniej jednostki, zajmującej się planowaniem strategicznym oraz wsparciem działów IT we wszystkich spółkach należących do holdingu.

Im bardziej eksponowane stanowisko, tym większa odpowiedzialność. "Urok sytuacji polega też na tym, że szybko mogę zweryfikować moje poczynania. Taką weryfikacją są notowania giełdowe. Z uwagą śledzę je codziennie" - stwierdza Waldemar Ziomek. Odpowiedzialność nierzadko przekracza granicę firmy. "Duże znaczenie ma dla mnie możliwość uczestniczenia w przemianach, dokonujących się w Polsce w ostatnich 10 latach. Dzięki swojej pracy miałem szansę uczestniczyć bezpośrednio w tworzeniu rynku kapitałowego, reformie ubezpieczeń emerytalnych, teraz w otwieraniu rynku ubezpieczeń na Unię Europejską" - mówi Janusz Zawiła-Niedźwiecki. Najważniejsza jest jednak możliwość ścisłej współpracy z działami biznesowymi organizacji - planowanie strategii rynkowej, projektowanie nowych produktów, kontakty z partnerami, a czasem nawet... klientami firmy. "Kiedyś postanowiliśmy dowiedzieć się więcej o jakości naszych usług. Każdy z członków zarządu spędził kilka godzin w call center, gdzie rozmawiał bezpośrednio z klientami. Muszę przyznać, że to bardzo pouczające doświadczenie, tym bardziej że dla klientów dzwoniących do działu obsługi nie ma znaczenia, kto siedzi po drugiej stronie. Można w 'krótkich żołnierskich słowach' poznać, co sądzi o naszej firmie człowiek, który dzwoni z reklamacją" - opowiada Waldemar Ziomek.

Przyjęcie przez informatyka opcji biznesowej często oznacza konieczność zrezygnowania z projektów, atrakcyjnych z informatycznego punktu widzenia. "Bycie CIO często oznacza rezygnację z rozwijania projektów, które rozpoczęło się kilka lat temu" - mówi Sławomir Topczewski. Oznacza również niemal całkowite oderwanie od zagadnień technicznych. Na to nie wystarcza już czasu.

Zarządzanie informatyką na poziomie korporacyjnym to nie tylko rozbrat z technologią. "Bardzo łatwo ograniczyć swój kontakt z firmą do drogi od garażu do drzwi sekretariatu" - mówi Janusz Zawiła-Niedźwiecki o obawach związanych z pełnieniem prestiżowej funkcji CIO. "Cały czas prowadzę walkę ze zwyczajem mówienia 'panie prezesie' tak aby nie powstał dystans, który utrudni mi zrozumienie, co dzieje się w firmie" - dodaje Waldemar Ziomek.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200