Psy szczekają, karawana idzie dalej

Mamy pieniądze i co dalej

Internetowy dom aukcyjny allegro.pl niedawno poinformował, że będzie pobierać prowizję od aukcji prowadzonych za jego pośrednictwem. Rynek przyjął tę wiadomość ze zdumieniem, ale i z zainteresowaniem. Nareszcie ktoś spróbuje zarabiać prawdziwe pieniądze i przestanie przejadać fundusze inwestorów (do upadku droga prosta). Internauci są rozbisurmanieni - wciąż uważają, że serwisy i usługi powinny być bezpłatne, zaś firmy powinny zarabiać na reklamach. A tu wszystkich spotka niespodzianka, zwłaszcza tych, którzy ustawicznie korzystają z portali.

Według jednej z firm analitycznych na reklamach tak naprawdę może zarobić tylko pierwszy portal w kraju - zgarnia on 80% reklam zamieszczanych w Internecie. Firma, która zamierza kierować swoje reklamy do odbiorcy masowego, nie umieszcza reklam na wielu portalach, ponieważ jest to bardzo kosztowne. Ogłasza się tylko w jednym i ewentualnie w małych serwisach niszowych, gdzie reklamy są tańsze. Jak podaje The Economist, w tym roku globalne wydatki na reklamę internetową wyniosą 8-10 mld USD. Najlepsze witryny mogą zażądać od reklamodawcy 30-50 USD za każde 1000 wizyt. Czy te pieniądze trafią do Polski? Oby, choć dla naszego biznesu byłoby lepiej, gdyby nie - przecież żywimy się bankructwami.

Z punktu widzenia naszego biznes-planu na razie sytuacja w polskich portalach jest bardzo korzystna. Pierwszym źródłem utrzymania dla portali miało być zarabianie na handlu - zarówno B2B, jak i B2C. Szybko okazało się, że może i da się na tym zarobić, ale jeszcze nie teraz. W rezultacie portale zwalniają dziennikarzy (pierwszy był tp.internet, teraz ahoj.pl) i czerpią informacje z Polskiej Agencji Prasowej. Atrakcyjność portali - tj. własna treść (content) - ku naszej radości spada na łeb na szyję.

Na dalszą działalność portale potrzebują kapitału rzędu kilkuset milionów złotych. Osoby prywatne nie są w stanie i nie chcą tyle zapłacić. Za duże ryzyko. Portalom pozostają dwa wyjścia: wejście na giełdę - w ślad za Interią (o czym mówi Arena i Hoga) bądź świadczenie usług ISP, zgodnie z duchem nowego Prawa telekomunikacyjnego, pozwalającego usługodawcom internetowym żądać opłat za generowanie ruchu w sieci od operatorów telekomunikacyjnych. I tak zamierza działać np. Arena we współpracy z TelEnergo.

Dla naszej działalności nie ma lepszej wiadomości niż ta, że firmy internetowe chcą teraz wchodzić na giełdę. Przy obecnej bessie klapa murowana. Z drugiej strony portale niewiele ryzykują. Ich wartość jest trudna do oszacowania. Dla większości giełda to ostatnia deska ratunku. W przeciwnym razie nie zdobędą pieniędzy i zbankrutują. Wtedy my już godnie nimi się zajmiemy...

Tutaj warto obserwować poczynania ITI wobec Onetu i Optimusa oraz relacje między Prokom Internet a Telekomunikacją Polską SA. W pierwszym przypadku analitycy wieszczą koniec Optimusa. ITI tak naprawdę ma być zainteresowane wyłącznie Onetem. Nie będzie zaprzątało sobie głowy pozostałymi firmami holdingu. W drugim, tp.internet - nie spełniona nadzieja TP SA - być może połączy się z Wirtualną Polską (40% udziałów ma Prokom) albo Wirtualna Polska zostanie dokapitalizowana przez TP SA. W trudnej sytuacji jest obecnie MCI, ponieważ nie doszło do kupna przez Elektrim udziałów w portalu Poland.com. Wcześniej jednak Elektrim udzielił Poland.com dwóch pożyczek: 15 mln i 4,8 mln zł. Ich zabezpieczeniem było 51% akcji portalu. W takiej sytuacji Elektrim, wycofując się z transakcji, może przejąć Poland.com za długi, płacąc niższą cenę niż ta, na jaką opiewała umowa z września ub.r.

Serwisy niszowe - ze względu na skalę - nie potrzebują dużego kapitału, tak jak wyspecjalizowane firmy internetowe. Mogą zdobyć pieniądze od prywatnych inwestorów, np. na spotkaniach First Tuesday, lub poprzez wyemitowanie komercyjnych papierów dłużnych. Tak w ub.r. postąpił Web-Lab SA, zajmujący się m.in. projektowaniem serwisów internetowych i rozwiązaniami dla handlu elektronicznego. Żyrantem emisji długu o wartości 500 tys. zł była gdańska firma inwestycyjna Greenhouse. Bank przekazał pieniądze WebLab, zaś żyrant zaczął handlować długiem. Papiery komercyjne kupiły m.in. Poczta Polska i Impexmetal. Te fundusze pozwoliły WebLab na finansowanie bezpośredniej działalności i poszukiwanie inwestora strategicznego, którym w końcu został Hogart w zamian za większościowy pakiet akcji, pochodzący z nowej emisji. Niestety, na handel długiem nie mamy na razie wystarczająco dużo pieniędzy. Tym bardziej szkoda, bo trafiają się prawdziwe okazje - wierzytelności firmy The Mother.Ship Poland, właściciela portalu Ahoj.pl, można kupić nawet za 25% ich wartości!

Inaczej wygląda sytuacja w przypadku serwisów czy portali prowadzonych przez gazety (gazeta.pl; idg.pl), telewizje (Tenbit) czy radia (Interia, Radio Zet, Polskie Radio) lub np. firmy farmaceutyczne. Tutaj finansowanie ma miejsce z bieżącej działalności. Nie mają one noża na gardle, bo zarabiają na czymś innym. Reklamę i treść mają powiedzmy za darmo, zaś koszty sprzętu nie są krytyczne. Nic tu po nas.

I po firmie

Wóz albo przewóz. Znaleźliśmy inwestorów chętnych do inwestowania. Otworzyliśmy nowoczesne biuro, czekamy na zlecenia. Ale po I kwartale skończyły się nam pieniądze. Długi przekroczyły nasze najśmielsze oczekiwania. Jesteśmy bankrutami. Zadzwonił do nas znajomy z branży i jak sęp dopytywał się, kiedy może przyjechać po rzeczy. Psy szczekają, karawana idzie dalej.


TOP 200