Przyszłość IT tworzą geniusze
- Bogdan Bereza,
- 23.08.2011
Jak to wygląda dzisiaj, wiemy dobrze. Wprawdzie jest o niebo lepiej niż 40 albo 20 lat temu, gdy powstawały podwaliny komputerowego folkloru: barwne i jakże prawdziwe anegdoty o programach porażająco błędnych, trudnych w obsłudze, wymagających, by nos użytkownika był do tabakiery wygody programisty i administratora systemu, ale mogłoby być o wiele lepiej! Jeśli na chwilę odłożymy na bok nasze połyskliwe zabawki, epatujące rozdzielczością, pojemnością pamięci i szerokością pasma, a zamiast nich weźmiemy do ręki komiksy "Dilbert" albo książkę Alana Coopera "Wariaci rządzą domem wariatów", "Mityczny osobo-miesiąc" Fredericka Brooksa, "Quality Is Free" Philipa Crosby’ego (nie wyszła nigdy po polsku, niestety), czy wreszcie "Zdążyć przed terminem" Toma De Marco, będziemy wiedzieć, o co chodzi. Każda zmiana większości systemów IT to groza, chaos i drżenie. Zamiast pożądanych przez biznes dwudziestu zmian w ciągu roku, dział IT proponuje co najwyżej... cztery. Perspektywa wdrożenia spędza sen z oczu wszystkich interesariuszy!
W książce "Skokowy wzrost wydajności" Adam Kolawa opisuje nowy, wspaniały świat jednorazowego oprogramowania, czyli takiego, które zmodyfikować i nawet zupełnie zmienić jest tak łatwo i prosto, że można to bez obaw zrobić w krótkim czasie, realizując najbardziej nawet zwariowane pomysły wizjonerów biznesu. Jak wiadomo, żeby jeden zwariowany pomysł odniósł nadzwyczajny sukces, co najmniej dziesięć musi ponieść spektakularną klęskę - czyli warto móc wypróbować ich wiele, a to wymaga niedrogiego i niezawodnego oprogramowania. Dopiero wtedy - cytuję z pamięci z książki: "Skokowy wzrost wydajności" - IT zamiast hamulcem, stanie się prawdziwym silnikiem rozwoju firm, usług, przyjaznej ludziom i Ziemi cywilizacji.
Świetnie, tylko jak to osiągnąć? Mądrali obiecujących cudowne rozwiązania, zwane z amerykańska "silver bullet", nigdy w naszej branży nie brakowało...
Adam Kolawa nie uprawia science-fiction, lecz tylko samą science, więc książka opisująca jego receptę, "Automated Defect Prevention" (Automatyczne zapobieganie defektom), liczy sobie aż 415 stron, przez co nie nadaje się jako propozycja lektury dla menedżerów, mających do dyspozycji ograniczony czas lub ograniczoną umiejętność skupienia uwagi albo jedno i drugie. Streszczeniem jej procesowego podejścia, dostępnym nawet dla pokolenia SMS-ów, może być bajka o trzech braciach - victo.eu/wiedza/bajka_o_procesie.pdf.
Sama recepta zaś nie powala ani ezoterycznym nazewnictwem typu "mistrz młyna", ani nie epatuje żadnymi "ekstremalnościami" czy innymi "eksploracjami", więc tak łatwo nie uwiedzie także niecierpliwych młodych. Co więc pozwala wierzyć w jej skuteczność?
To proste - dowiedziona w setkach projektów skuteczność. Liczne, konkretne przykłady, dokładnie opisane, znajdują się w książce "Skokowy wzrost wydajności" i nadużyciem byłoby je tutaj obszernie cytować. Dowodem są także korzystające z narzędzi i metod Kolawy takie firmy, jak: Bank of America, Boeing, Disney, Ericsson, IBM, Lehman Brothers, Lockheed, Philips Electronics, AXA, Sony, Yahoo, Anheuser-Busch, Bloomberg, Cisco Systems, Freddie Mac, Hewlett-Packard i Motorola.
Proste słowa pożegnania
Kiedy na początku 2008 roku zmarł w wieku 103 lat Joseph Moses Juran, ojciec nowoczesnego zarządzania jakością, nekrolog opublikowany w New York Times cytował jego wnuka, Dawida Jurana, mówiącego: "Dziś każdy, kto prowadzi biznes, przyjmuje filozofię zarządzania jakością"[...].
Dobre zarządzanie jakością zwykle prowadzi do większej wydajności. Najlepszym tego przykładem jest metoda Toyoty w procesie produkcji samochodów. Z pomocą Jurana, Toyota stworzyła system produkcji, gdzie zarządzanie jakością jest ściśle zintegrowane z innymi procesami na taśmie produkcyjnej. Dzięki temu, defekty dawało się znajdować i naprawiać na długo przedtem, nim gotowy produkt opuścił fabrykę. Co ważniejsze, same defekty traktowano jako wartościowe wskazówki, pozwalające znajdować sposoby, jak cały czas podnosić wydajność procesu produkcyjnego Toyoty.
Cóż, wszyscy wiemy, czym to się skończyło: Toyota jest dziś największym producentem samochodów na świecie.
To cytat z książki Adama. Lepszego podsumowania jego fascynującego, zbyt krótkiego, intensywnego życia nie wymyślę. Wszystkim, którzy chcą, by o ich firmie też kiedyś napisano: "cóż, wszyscy wiemy, czym to się skończyło", polecam, by skorzystali z jego wskazówek, a wkrótce będą się mogli pochwalić skokowym wzrostem wydajności.