Przypowieść o sieci domowej

W pewnym warszawskim mieszkaniu działa kilkustanowiskowa sieć komputerowa. Wykorzystuje ją zwykła rodzina: ojciec i trzech synów. Sieć nie jest zapleczem rodzinnej firmy, jest efektem hobby ojca - informatyki.

W pewnym warszawskim mieszkaniu działa kilkustanowiskowa sieć komputerowa.Wykorzystuje ją zwykła rodzina: ojciec i trzech synów. Sieć nie jest zapleczem rodzinnej firmy, jest efektem hobby ojca - informatyki.

Mam 3 synów i mieszkanie, w którym znajduje się 6 komputerów. Niektórzy mówią, że to przesada. Źona nie korzysta z komputerów. Wystarczy jej siedzenie przed ekranem w pracy. Dla mnie zaś informatyka to hobby i niewyobrażam sobie, żeby w domu nie było komputera. Zresztą poszedłem krok dalej: postanowiłem, że stworzę coś w rodzaju domowej pracowni informatycznej.

Kolejka z wystawy sklepowej

Podobnie jak wielu innych, nie miałem w dzieciństwie wszystkiego, czego chciałem. Marzyłem kiedyś o olbrzymiej kolejce, która zajmowałaby z pół dużego pokoju, po którym jeździłoby kilkanaście pociągów, odpowiednio sterowanych, kolejce rozmiarami podobnej do tej, która stała kiedyś w Składnicy Harcerskiej na ul. Marszałkowskiej w Warszawie. Moja domowa była tylko namiastką tamtej makiety.

Wówczas byłem również pod wrażeniem książki Alfreda Szklarskiego "Sobowtór profesora Rawy". Z niej dowiedziałem się po raz pierwszy o żółwiu cybernetycznym. Fachowa literatura pozwoliła mi na zbudowanie "myślącej" zabawki w ósmej klasie szkoły podstawowej. Na studiach uświadomiłem sobie, że działanie żółwia da się przedstawić jako kilka funkcji logicznych, których argumentami są bodźce otoczenia i stan urządzenia: światło, dźwięk, zderzenie i np. stan naładowania akumulatorów. Wtedy zaprojektowałem żółwia na układach scalonych, a nie na przekaźnikach, jak w prototypie.

Mieszkanie w sieci

Nowe, duże jak na nasze dotychczasowe warunki mieszkanie, zainspirowało mnie do działania, jak skomputeryzować dom. Kiedy nie było jeszcze podłogi, żona myślała o meblach i o tym, jak urządzić łazienkę, a ja zastanawiałem się, jak zainstalować komputery. Każde dziecko ma przecież własny pokój, ja mam gabinet, jest również salon i stosunkowo duży przedpokój. Aby zrealizować swoje marzenie o domowej pracowni informatycznej, połączyłem wszystkie pomieszczenia "cienkim Ethernetem". Korytka z kablami zgrabnie opasały mieszkanie, tworząc dodatkowy element dekoracyjny. W razie awarii kable są dostępne bez konieczności kucia ścian. Dzięki temu mam w każdym pokoju dostęp do komputera, telefonu i potencjalnie telewizji kablowej. W korytkach przewidziano też instalację okablowania systemu alarmowego.

Dzisiaj trochę żałuję, że nie zabrałem się do położenia sieci komputerowej równocześnie z instalacją sieci energetycznej. Byłoby to bardziej praktyczne, uważam bowiem, że komputer domowy w niedalekiej przyszłości będzie urządzeniem sterującym funkcjonowaniem innych urządzeń w domu.

Zgodnie z moim planem przedpokój jest centralnym punktem sieci. Tutaj stoją 2 komputery - serce sieci: nasz domowy serwer, zwany pieszczotliwie "serwusiem" (zwykłe PC z procesorem Pentium 75 i dyskiem twardym 2 GB), i słabszy 486 z zainstalowanym Linuxem, pełniący funkcję routera internetowego.

Praca domowa

Dzieci, od kiedy pamiętają, zawsze widziały mnie, używającego do pracy komputera. Dlatego przyjąłem następujące założenia: ponieważ ciągle pracuję na komputerze, musi być on dobry, z kolorowym monitorem, silnym procesorem i dużą pamięcią itd. Jednocześnie chciałem, aby także każde dziecko miało własny komputer, niekoniecznie najsilniejszy.

Po pierwsze, komputer pomaga dzieciom w nauce, np. języków i szybkiego pisania. Po drugie, wykorzystują go do odrabiania zadanych w szkole prac domowych. Wypracowania tworzą w edytorze tekstów, a zadania z matematyki rozwiązują dzięki zastosowaniu arkusza kalkulacyjnego. Oba programy są na serwerze, tak jak program graficzny, stosowany do robienia szkolnych gazetek. Po trzecie, domowe komputery służą rozrywką - samodzielnie mogą grać w

prostsze i mniej wymagające sprzętowo gry. Żeby zaś zagrać w "Duke'a" albo "Cywilizację", synowie muszą pojawić się w przedpokoju.

Nie chciałem, aby synowie długo grali, dlatego wszyscy mają monitory monochromatyczne. Aby im to zrekompensować, od czasu do czasu pozwalamkorzystać bezpośrednio z możliwości serwera, który ma kolorową grafikę, CD-ROM, jest tam też podłączony skaner i drukarka. W tym momencie komputer ten pełni rolę silniejszej stacji roboczej. Ponieważ stoi w przedpokoju, w miejscu dość szczególnym w naszym domu, i jest jeden, mam chłopaków pod kontrolą, czy aby przypadkiem za długo nie siedzą przy jakiejś grze. Kiedy są wyjątkowo grzeczni lub czymś specjalnie się wyróżnią, mogą zainstalować np. "Duke'a" na moim komputerze i grać w sieci na dwa stanowiska z kolorowymi monitorami.

Stalówka i komputer

Miałem trochę kłopotu z nauczycielami, aby nie oponowali przeciwko odrabianiu prac domowych na komputerze. Nauczycielkę języka polskiego przekonałem argumentem, że nas w dzieciństwie zmuszano do pisania stalówką, a nie długopisem. Czy historia teraz ma się powtórzyć?

Moje dzieci chodzą do szkoły publicznej. Nie wiem, jak wygląda sytuacja w szkołach społecznych lub prywatnych, lecz mam wrażenie, że w domu zbudowałem odpowiednik szkolnej pracowni komputerowej.

Nauka oszczędzania

Należy wspomnieć, że cały czas - z przyczyn oczywistych - musiałem minimalizować koszty. Synowie mają komputery z małymi dyskami. We dwóch jest płyta 486 DLC, w jednym 486DX4-100. W komputerze najstarszego syna jest 16 MB RAM, pozostali mają po 8 MB RAM. Za to wszyscy mają kartę sieciową - korzystamy z NetWare Lite i Windows 3.11 - i kartę muzyczną z głośnikami.

Bynajmniej nie odtwarzają muzyki, lecz pliki typu *.wav w trakcie nauki np. języków z SuperMemo.

Udało mi się tak skonfigurować całość, że w tym samym momencie każdy z nich może uczyć się innego języka. Gorzej, gdy któryś z nich nie chce w danej chwili uczyć się i uruchamia na serwerze "Duke'a" - wtedy system "siada".

Aby nauczyć synów gospodarności i szacunku dla cudzej (i własnej) własności, wyceniłem użytkowane przez nich komputery na mniej więcej 1 tys. zł. Zaproponowałem im sukcesywne wykupywanie komputerów na podstawie wspólnie uzgodnionego systemu rozliczeń. Na ten cel mogą wpłacać pieniądze otrzymane na przykład na imieninach lub "zarobione" w inny sposób. Od czasu do czasu przeprowadzam im różne konkursy, np. podczas gry w "Cywilizację", w której jeżeli zbudują bombę atomową przed rokiem 1000 (a więc wygrają ze mną - mnie nie udało się tego dokonać), to otrzymają 100 zł odpis w sprzęcie. Najmłodszy syn potrafił to zrobić przed rokiem zerowym!

Każde pozytywne zachowanie doceniam "plusami", które mają swoją cenę. System nie działa w drugą stronę, czyli nie mogę im odejmować pieniędzy za karę. Jest to system typowo motywacyjny.

Domowa kawiarnia internetowa

Przy tej inwestycji wyszedłem z założenia, że komputer przestaje być urządzeniem obliczeniowym, staje się urządzeniem komunikacyjnym. KiedyTelekomunikacja Polska przekazała swój numer dostępowy do Internetu, dostawiłem do naszej sieci kolejny komputer z zainstalowanym Linuxem. Dzięki niemu uzyskaliśmy bramkę na świat. Z każdego komputera można uruchomić modem, zestawić połączenie i żeglować po Internecie. Router ma dość duży dysk i dlatego pełni funkcję ogólnego cache'a. Zanim nasz router zacznie coś ściągać ze świata, szuka tego u siebie, a jeśli nie znajdzie, dopiero wtedy "wyrusza w świat".

Bardzo cieszyłbym się, gdyby moje dzieci nauczyły się języka HTML i stworzyły własne strony na naszym domowym serwerze. Sądzę, że stanie się to już wkrótce.

Na razie nie stać mnie na łącze dzierżawione. Może ten problem w niedługim czasie rozwiąże telewizja kablowa? Liczę również, że moja spółdzielnia stanie się szczęśliwym posiadaczem węzła internetowego i wtedy będę mógł zarejestrować rodzinną domenę.

Gra na największą liczbę szans

Komputery są moim hobby, lecz mam nadzieję, że nie przesłania ono dzieciom świata. Jeździmy razem na narty, żeglujemy, zwyczajnie rozmawiamy.

Byłoby przesadą, gdybyśmy posługiwali się pocztą elektroniczną do rozmów w domu, czytali w domowym WWW menu na obiad, zamknęli się w komputerowym świecie bez kontaktu z otoczeniem. Staram się uważać na to, aby dzieci nie czuły się w domu, jak w biurze.

Telewizja nie odgrywa u nas większej roli. Od czasu do czasu korzystają z niej dzieci. Zakładam raczej, że kiedyś kupią sobie karty TV do komputera. Dzieci czytają książki, które kupuje im żona lub już robią to sami. Domowa sieć nie pozbawiła ich radości obcowania ze słowem drukowanym.

Czego się spodziewam po takim eksperymencie rodzicielskim? To jest tak, jak w brydżu. Gra się nie na największą szansę, lecz na największą liczbę szans, zwłaszcza tych, które wzajemnie się nie wykluczają. Może moi chłopcy będą w wieku 16 lat administratorami szkolnych sieci? Może kiedyś założą własne firmy? A może będą naukowcami, dla których komputer jest podstawowym narzędziem badawczym? Nie wiem. Poprzez moje hobby kreślę im różne drogi samodzielnego rozwoju w dorosłym życiu, w którym dominować będą technologie informatyczne.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200