Przyczajony tygrys, ukryty smok

Dobre, bo nasze?

Tutaj dochodzimy do istotnej kwestii. Czy stawiać należy na światowe rozwiązania, sprawdzone w setkach, jeśli nie tysiącach wdrożeń? Czy też trzeba dać szansę dużym polskim dostawcom, którzy nie są prymusami pod względem liczby wdrożeń, zwłaszcza w środowisku międzynarodowym, ale przez lata wykształcili duże, nieraz kilkusetosobowe zespoły specjalistów, doskonale czujące specyfikę naszego rynku?

Telekomunikacja nada kierunek?

Można wskazać na podobieństwa pomiędzy rozwojem branży telekomunikacyjnej z lat 90. a obecnymi przemianami w energetyce. Wtedy też trwała liberalizacja, rynek był w dużym stopniu zmonopolizowany, a nowe kierunki przecinały się ze starymi wektorami. Firmy zasiedziałe na rynku wszelkimi metodami walczyły o utrzymanie status quo, a nowi gracze próbowali uzyskać inne pole rywalizacji. Operatorzy z czasem profesjonalizowali działalność, coraz bardziej nastawiając się na konkurencyjną rywalizację rynkową, rozwijając skuteczne i efektywne zaplecze IT - przede wszystkim na polu automatyzacji procesów i integracji billingu z obsługą klienta. Niektórzy oceniają, że technologiczne "przesunięcie w fazie" pomiędzy firmami energetycznymi a operatorami telekomunikacyjnymi wynosi od 5 aż do 10 lat.

Widać pewną migrację menedżerów IT z solidnym doświadczeniem w telekomunikacji (tak było np. w przypadku Energi, gdzie grupa menedżerów zarządzających IT pracowała wcześniej w Telekomunikacji Polskiej, warto też wspomnieć o ostatniej nominacji w PGE).

Nie można zbyt daleko ciągnąć tej analogii. Energetyka ma swoją silną specyfikę - zarówno w obszarze struktury rynku, jak i charakterystyki kulturowej. Dynamika zmian w energetyce jest jednak powolniejsza. "Podstawowy kwant czasu dla zasadniczych zmian w energetyce to przynajmniej 10 lat" - uważa Konrad Świrski.

Tacy giganci rynku jak operatorzy GSM to podmioty, które były budowane właściwie od zera, i jedynie przykład Telekomunikacji Polskiej odnosi do obecnej sytuacji kluczowych spółek energetycznych, lecz też nie do końca, bo TP było w miarę jednolitym organizmem, a koncerny energetyczne mają dodatkowo tę trudność, że powstały ze złączenia bardzo wielu różnorodnych pomiotów. "Wdrożenie smart meteringu upodobni energetykę do telekomunikacji, bo w wirtualny sposób sprowadzi licznik do siedziby firmy, co z kolei istotnie zmieni relacje z klientami na wzór firm telekomunikacyjnych. Będzie to miało duży wpływ na sposób działania i procesy biznesowe w firmach energetycznych" - uważa Jacek Piotrowski.

Jest jeszcze jeden ciekawy aspekt dotyczący konwergencji branż. "Na rynku energetycznym pojawią się zupełnie nowi gracze. Będą mogły wejść podmioty skuteczne w innych branżach, np. operatorzy telekomunikacyjni" - uważa Mariusz Przybylik.

Firma Ernst&Young przedstawiła analizę, z której wynika, że słabością firm energetycznych jest niski poziom emocjonalnego związku klientów w markami. To raczej odległy urząd, od którego dostaje się prąd, niż firma, z którą klient czuje więź. To właśnie stwarza możliwość dla innych, którzy wykorzystując konkurencję na polu sprzedaży energii, mogą zająć miejsce koncernów energetycznych, te zaś w ekstremalnym przypadku zepchnięte zostałyby na pozycję hurtowych dostawców energii.

Rynek został zelektryzowany niedawną radykalną decyzją Asseco wycofania się z udziału w dużym przetargu w ENEI, w którym wyraźnie preferowani byli ci pierwsi. "Powstają dziwaczne SIWZ-y. Dlaczego firma, która ma w Polsce wirtualne biuro i dwóch pracowników na krzyż może samodzielnie brać udział w przetargu, a polski integrator, który ma 300 specjalistów z sektorze utilities już nie, bo warunki przetargu wykluczają udział tej ostatniej? Chciałbym, żeby takie same szanse miały duże polskie przedsiębiorstwa, jak i międzynarodowe korporacje. To nie jest chyba zbyt wygórowane … marzenie?" - pyta Krzysztof Ducal.


TOP 200