Przez wirtualne okno

Microsoft Virtual Server 2005 tworzy nowe możliwości, ale głównie w świecie systemów Windows. W środowiskach heterogenicznych rynkowym liderem pozostanie na razie VMware.

Microsoft Virtual Server 2005 tworzy nowe możliwości, ale głównie w świecie systemów Windows. W środowiskach heterogenicznych rynkowym liderem pozostanie na razie VMware.

Przez wiele lat Microsoft twierdził, że maszyny wirtualne nie leżą w kręgu jego zainteresowań. No cóż, takie podejście do uruchamiania systemów operacyjnych oznacza heterogeniczność środowisk, do czego Microsoft nie był ani skłonny marketingowo, ani też zdolny produktowo. Nagle wszystko się zmieniło - nieoczekiwanie w Redmond dostrzeżono, że maszyny wirtualne mogą być jednak użyteczne - choćby w kontekście przedłużającej się migracji klientów z Windows NT 4.0 do nowszych wersji systemu.

Microsoft zakupił firmę Connectix, której pakiet Virtual PC zbierał dobre recenzje (jego najnowszą wersję - Microsoft Virtual PC 2004 opisywaliśmy w CW 17/2004), a jednocześnie firma pracowała już nad produktem serwerowym. I oto stało się - Virtual Server 2005 trafił właśnie na rynek. Czy wysmażony w Redmond produkt wytrzyma zderzenie z rzeczywistością? Przekonajmy się, porównując go z analogicznej klasy produktem firmy, z którą rynek wirtualizacji systemów był dotychczas kojarzony - VMware GSX.

Pierwszy kontakt

Przez wirtualne okno

Konsola zarządzająca VMware GSX

Już na etapie pobierania pakietów instalacyjnych z witryn producentów pojawia się pierwsze zaskoczenie. Biorąc pod uwagę, że produkt VMware (obecnie EMC) jest od kilku lat nieustannie rozwijany, można się było spodziewać, że program instalacyjny VMware będzie nieco większy. Nie podejrzewałem jednak, że różnica w rozmiarach plików będzie aż tak duża: Microsoft Virtual Server 2005 to ok. 18 MB, zaś VMware GSX nieco ponad 90 MB. Po zainstalowaniu, przy zastosowaniu domyślnych ustawień, w systemie widzimy odpowiednio: 37 MB oraz 126 MB. Producent VMware jest wszakże w pewnym sensie usprawiedliwiony, gdyż w programie instalacyjnym znajdują się konsole do łączenia z serwerem zarówno dla systemów Windows, jak i Linux (w wersji rpm oraz tar.gz).

Instalacja w obu przypadkach przebiegała bezproblemowo. Istotna dla procesu instalacji jest informacja, że dla Virtual Servera (VS) wymagane jest skonfigurowanie Microsoft Internet Information Server, za którego pomocą później zmienia się wszelkie ustawienia programu. Dzieje się tak dlatego, że zarządzanie serwerem VS odbywa się wyłącznie z poziomu przeglądarki internetowej. W przypadku VMware GSX serwis WWW (wraz z wbudowanym w programie instalacyjnym serwerem WWW) wspomaga zarządzanie za pomocą zdalnej konsoli - samodzielnego oprogramowania instalowanego na stacjach roboczych.

Dodatkowo GSX udostępnia statystyki na temat wykorzystania procesora oraz pamięci przez każdy z uruchomionych systemów wirtualnych. Taka informacja może być bardzo przydatna przy większych instalacjach. Zarówno konfiguracja VMware, jak i VS jest prosta - nie sprawia problemów nawet osobom, które nie miały z tego typu programami wcześniej do czynienia. Warto również zwrócić uwagę, że produkt z Redmond - co było do przewidzenia - działa tylko na platformie Microsoftu; wersja obsługiwana w zakresie zastosowań produkcyjnych wspierana jest wyłącznie na Windows 2003 Server! (w celach testowych dopuszczony został również Windows XP). Natomiast VMware dostępny jest na platformy Windows (zarówno 2003, jak i 2000) oraz wiele platform Linuxa (dystrybucje: Red Hat, Mandrake, SuSE, Turbolinux).

Działa... i co dalej?

Przez wirtualne okno

Konsola zarządzająca Microsoft Virtual Server

Po instalacji można przystąpić do konfiguracji. O ile w przypadku serwera GSX rzeczywiście możemy bez przeszkód kontynuować pracę, o tyle w kontekście bezpieczeństwa korzystania z Virtual Servera należy wykonać wcześniej jeszcze jedną bardzo istotną operację. Połączenie z systemem zarządzania za pomocą przeglądarki internetowej jest domyślnie nawiązywane... bez szyfrowania. Oznacza to, że podczas pierwszego logowania można przez niedopatrzenie przesłać przez sieć niezaszyfrowane hasło - hasło administratora, oczywiście!

Aby tego uniknąć, wcześniej należy koniecznie zmienić odpowiednio konfigurację serwera IIS - wygenerować (lub kupić) certyfikat, który będzie służyć do zabezpieczenia komunikacji za pomocą protokołu SSL. Istotne z punktu widzenia bezpieczeństwa jest również żądanie stosowania 128-bitowego klucza szyfrującego. Produkt konkurencyjny, GSX, zapewnia szyfrowane połączenie konsoli z serwerem "prosto z pudełka" i to nawet, jeśli nie dodamy "s" po http - oprogramowanie automatycznie stworzy bezpieczny tunel. Punkt dla VMware. Oczywiście VMware wprowadził do GSX swój serwer WWW i na razie nie wiadomo, czy są w nim luki związane z bezpieczeństwem, a jeśli tak, to jak groźne. Jednak z drugiej strony serwer GSX z założenia przeznaczony jest tylko dla określonej grupy pracowników i w związku z tym identyfikacja intruzów powinna być dosyć łatwa.

Jedynym sposobem zarządzania Virtual Server, włączając w to również tworzenie nowych maszyn wirtualnych, jest przeglądarka WWW. VMware zapewnia natomiast zarówno interfejs WWW, jak i konsolę instalowaną na stacji zarządzającej. I choć wielu przeglądarka z pewnością wystarczy, elastyczność zasługuje na docenienie - kolejny punkt dla VMware. W oczy rzuca się ponadto większa przejrzystość oprogramowania VMware oraz spójność interfejsu i sposobu zarządzania z produktem VMware Workstation. W przypadku rozwiązania Microsoftu znajomość Virtual PC będzie bezużyteczna - Virtual Server prezentuje opcje konfiguracyjne zupełnie inaczej.

Egzamin z gościnności

Na potrzeby niniejszego artykułu stworzyłem następujące środowisko testowe:

Parametry techniczne serwera:

  • Host OS: Windows XP
  • Procesor: 1 x 2,4 GHz
  • Pamięć: 1 GB DDR
  • Dysk: IDE
  • Guest OS: Windows XP oraz Linux Debian
  • Sieć: Switch 100 Mb/s
  • Karty sieciowe: 10/100 Mb/s
Instalacja, jak można się było spodziewać, w obu przypadkach przebiegła bezproblemowo. Zarówno Linux, jak i Windows wykryły wszystkie urządzenia. Moje spore zaskoczenie wywołał czas instalacji Windows XP na obu serwerach. W Virtual Server zajęło to aż 55 min (do momentu zalogowania do systemu), natomiast w przypadku VMware jedynie 35 min. Wynik ten już na wstępie wzbudził moją sympatię wobec serwera GSX. Jednak po pierwszych chwilach pracy z systemem to subiektywne pierwsze wrażenie ustąpiło miejsca faktom.

Wirtualne wsparcie Microsoftu

W przypadku kłopotów z oprogramowaniem uruchamianym w wirtualnych maszynach centrum pomocy Microsoftu nie ma praktycznie nic do zaoferowania.

Firma nie podejmie nawet próby rozwiązania naszego problemu (np. z serwerem Exchange), jeśli zdarzenie będące przyczyną problemu nie zostanie odtworzone poza maszyną wirtualną na w pełni funkcjonalnym systemie operacyjnym.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200