Przegląd prasy zagranicznej
- Dorota Konowrocka,
- 08.05.2000
Nie kończąca się fuzja
Nie kończąca się fuzja
Wraz z konsolidacją kolejnych branż przedsiębiorcy stają w obliczu wyboru - przejąć lub zostać przejętym. Jednocześnie rozgłos zyskują głównie spektakularnie nieudane projekty połączeń.
Przypadek zakończonego sukcesem połączenia dwóch biur architektonicznych odległych od siebie o tysiące kilometrów możemy prześledzić w kwietniowym Inc. Zdaniem właścicieli, firma po połączeniu jest zupełnie inną firmą, dlatego wcześniej trzeba się zastanowić, czy w tym odmienionym przedsiębiorstwie nadal będzie się chciało pracować.
A na pierwszy rzut oka wydawało się, że firmy świetnie się uzupełniają - geograficznie, kulturowo, ze względu na zakres umiejętności i doświadczeń. Idea "jednego biura z bardzo długim korytarzem" wydawała się łatwa do zrealizowania. Zebrania zarządu odbywały się na przemian w Phoenix, Minneapolis i Los Angeles, a grupy architektów przemieszczały się zależnie od wymagań realizowanych projektów.
Po roku w firmach zaczęły ujawniać się fundamentalne różnice: od stylu ubierania się począwszy, wolnych piątkowych popołudni w Kalifornii i Arizonie, nadmiernej, zdaniem południowców, liczby zebrań, północnego oczekiwania na klienta i południowego agresywnego marketingu, skończywszy na stylu komunikowania się. Okazało się też, że nie wszystko da się załatwić przez telefon, biorąc pod uwagę bardziej "przestrzenny", a mniej werbalny sposób porozumiewania się architektów.
Po fuzji po stronie zysków pojawiły się: możliwość realizacji wielkich kontraktów zmiany miejsca zamieszkania, stworzenie formalnych programów mentoringu i zarządzania wiedzą. Po stronie strat: "Zniknęła gdzieś nasza spontaniczność, to wszystko nie jest już takie zabawne jak kiedyś". Pytanie, co jest więcej warte?
--------------------------------------------------------------------------------
Inc., kwiecień 2000 r.