Projektów na kopy

Na to nakładają się jeszcze dwie warstwy. Minister właściwy ds. informatyzacji (dział ten jest w gestii MSWiA) sprawuje w PO IG funkcję instytucji pośredniczącej (koordynującej) wobec instytucji zarządzającej, czyli Ministerstwa Rozwoju Regionalnego. Stąd siłą rzeczy musi się interesować działaniami np. Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. A skoro ideą ePUAP (elektronicznej Platformy Usług Administracji Publicznej), jest udostępnianie wszelkich usług publicznych tą drogą, CPI jako odpowiedzialny za projekt próbuje przekonać wszystkie urzędy, aby rezygnowały z własnych furtek w świat i lokowały usługi na ePUAP.

Niewątpliwie tak zdefiniowany zakres działania Centrum umacnia jego pozycję w sektorze publicznym jako „zbrojnego ramienia” ministra właściwego ds. informatyzacji.

Po co nam CPI?

Takie zorganizowanie procesu zarządzania projektami teleinformatycznymi administracji (czy raczej wdrażania kolejnych usług elektronicznych) jest wzięte wprost z Komisji Europejskiej. Tam wszystkie strategiczne sprawy związane z wewnętrzną informatyką wyprowadzono z poszczególnych Dyrekcji Generalnych i prowadzi je obecnie jedna DG IT (tzw. DIGIT). To ona zawiaduje siecią wewnętrzną wspólnot sTESTA (wykorzystywaną m.in. przez System Informacyjny Schengen) i koordynuje prace związane ze standaryzacją i interoperacyjnością paneuropejskich systemów eGovernment. Ale też za sprawy związane z mediami, rynkiem teleinformatycznym i rozwojem społeczeństwa informacyjnego odpowiada inna DG (DG Information Society and Media).

Być może CPI z czasem zamieni się w taką strukturę. Wizja niezmiernie kusząca, ale czy jest możliwa w polskich warunkach? Polska resortowa pobudowała wszak w urzędach wcale liczne i kompetentne komórki informatyki, których główny problem polega na tym, że zajmowały się urzędowym mydłem i powidłem: od instalacji komputera u ministra, do pisania wniosku o unijne pieniądze. Prawdę mówiąc, jest to nie tyle pokłosie „imperialnych” zapędów urzędów, ile tego, że decydentom w latach 90. zabrakło odwagi przy tzw. reformie centrum. Wtedy zrezygnowano z głębokiej przebudowy zaplecza administracji w kierunku ujednolicenia zadań i zbudowania jednego centrum zarządzania jej zasobami. Każdy więc orze jak może.


TOP 200