Prezes Nabino: porażki aplikacji wyborczej nie było

Praktycznie wszystkie wyniki wyborów pierwszej tury były dostępne w centralnej bazie systemu wyborczego PKW w poniedziałek około godziny 17 - twierdzi Maciej Cetler, prezes Nabino, firmy, która dostarczyła aplikację do liczenia głosów.

Maciej Cetler nie jest jednak w stanie jednoznacznie odpowiedzieć, skąd wzięły się tak szeroko nagłośnione problemy dotyczące podsumowania wyników głosowania. W praktyce stara się przerzucić całą odpowiedzialność na PKW i sposób działania tej instytucji.

Podczas konferencji prasowej prezes Nabino szczegółowo zaprezentował kolejne etapy realizacji projektu i pojawiające się w nim problemy. Niektóre z nich wyglądają dość kuriozalnie.

Zobacz również:

  • Czy wybory do parlamentu mogą zostać zhakowane?

Za stronę sprzętową infrastruktury mającej obsługiwać wybory odpowiedzialne było PKW. Przez swoiście pojmowaną dbałość o pieniądze publiczne Komisja zdecydowała się na wykorzystanie starych serwerów, od dawna nieużywanych i przechowywanych od ostatnich wyborów w magazynie. Niestety okazało się, że większość z nich nie działa, a zakup nowych, ze względów prawnych, nie był możliwy ad hoc.

Kolejne z wielu opóźnień dotyczyły dostarczania danych niezbędnych do uruchomienia i sprawdzenia działania systemu. „Czasami wykonywaliśmy nawet kilkaset telefonów do PKW dziennie z prośbami o dostarczenie niezbędnych informacji” - skarży się Cetler.

Trudno jednak precyzyjnie odpowiedzieć na pytanie, jaki był wpływ poszczególnych opóźnień na realizację projektu, bo firma nie opracowała jego harmonogramu. Jak wyjaśnia Maciej Cetler, nie było sensu jego przygotowywania, bo i tak „nikt z PKW by go nie podpisał”.

Zdaniem prezesa Nabino, do przygotowanego przez jego firmę oprogramowania nie można mieć poważnych zarzutów. Prawie wszystkie wyniki wyborów zostały zarejestrowane w centralnym systemie przed godziną 17 w poniedziałek po wyborach. Jedynym wyjątkiem były nieliczne komisje, które nie miały do dyspozycji komputerów i łączy internetowych.

Natomiast problemy z wydrukiem dokumentów w formacie Word można było względnie prosto ominąć wykorzystując format XML. Dlaczego tego nie zrobiono? To pytanie Maciej Cetler przekierowuje do PKW.

Można się domyślić, że m.in. zawiódł 3-etapowy proces szkolenia osób korzystających z systemu. Nabino przeszkoliło 120 osób, a one ponad 4,5 tysiąca kolejnych, które miały przekazać swą wiedzę 96 tysiącom końcowych użytkowników.

System przeszedł tylko audyt bezpieczeństwa, zakończony wynikiem pozytywnym. Pytanie, dlaczego nie przetestowano jego działania w warunkach zbliżonych do rzeczywistych, Maciej Cetler również przekierowuje do PKW.

Jakie były przyczyny porażki aplikacji wyborczej? Przede wszystkim przychodzi na myśl „polska mentalność”, która opiera się na założeniu „jakoś to będzie”, co czasem prowadzi do spektakularnych sukcesów w projektach, których żaden chłodno kalkulujący specjalista nie chciałby podjąć, ale częściej do jeszcze bardziej spektakularnych porażek.

Wydaje się, że ani w firmie Nabino, ani w PKW nie było żadnego specjalisty od zarządzania projektami. Pewnie dlatego, że oprogramowanie PMS (Project Management System) chłodno i bezlitośnie prezentowałoby, czego i w jakim terminie nie da się zrobić, a przecież przesunięcie wyborów ze względu na problem z niedziałającym serwerem lub modułem wydruków dopiero byłoby sensacją.

Kto jest winien? Prezydent, premier, ministrowie, przewodniczący PKW, Nabino, a może zaangażowani w projekt informatycy? Każdemu można zarzucić błędy, choć Komisja Wyborcza ma ich na swoim koncie niewątpliwie najwięcej. Nie dlatego, że zasiadający w niej prawnicy znają się na Konstytucji, a nie na informatyce i zarządzaniu projektami, ale dlatego, że nie zatrudnili specjalistów, którzy byliby w stanie poradzić sobie z takim zadaniem.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200