Premiera Internetu u Premiera

Korzystanie z Internetu niesie ze sobą wiele nowych zagrożeń, ale nie zawsze wymagają one wysyłania lotnych brygad i nowych narzędzi penalizacji. Również hazard wydaje się tak szeroką kategorią, że niełatwo go ogarnąć paroma nowymi zakazami. Nie sposób bronić pedofilii. Ale te same matki, które drżą o swoje dzieci, czerpią wiedzę o zdrowiu z bzdur rozpowszechnianych na forach dyskusyjnych. Czasem wystarczy rozsądek. Każdy student powinien np. wiedzieć, że uczenie się do egzaminu z - skądinąd, niezwykle pożytecznej - Wikipedii, jest ryzykowne.

Prawo głosu

Najważniejsza potencjalna korzyść spotkania Internautów z Premierem, to nieźle wykorzystana okazja do zaprezentowania poglądów na temat jawności procesu legislacyjnego. Mówiło o tym wiele osób. Na to samo zwraca też m.in. uwagę w swym liście współpracujący z Computerworld Instytut MikroMakro. Ustawa, która zaalarmowała polskich internautów, to tylko przykład tego, że kolejne polskie rządy nie nauczyły się wykorzystywać nowych, technicznych narzędzi informacyjnych do poprawy jakości pracy. Co można sądzić o dyskutowanym tak głośno projekcie, któremu nie towarzyszą dostępne publicznie dokumenty robocze, analizy, ekspertyzy? Znalezienie jakichkolwiek dokumentów ukazujących stan prac legislacyjnych na stronach ministerstw z reguły wymaga wprawy, a często sporej determinacji, nie mówiąc o tym, że ważne dokumenty czasem znikają, pojawiają się w zmienionej formie. Informacje o projektach omawianych na posiedzeniach rządu, ukazują się przynajmniej jak dotąd, tylko w postaci krótkich omówień.

Nawet podczas dyskusji z Premierem, towarzyszący mu urzędnicy z trudem ukrywali ton charakterystycznej, urzędniczej dezynwoltury wobec wszystkich, którzy nie mają służbowego obowiązku uczestniczenia w pracach legislacyjnych. Słychać było zapewnienia, że daleko nam do chińskiej cenzury i że dokonano rozpoznania, z którego wynika, że w innych państwach istnieją podobne rozwiązania. To typowy, sprawdzony argument w rozmowach z rozleniwionymi posłami na komisjach sejmowych. Kiedy jednak rozmawia się z internautami - przywykłymi do sprawdzania informacji w wyszukiwarkach - lepiej zacząć uważać. A może wykorzystać ciekawość i zasoby serwisów społecznościowych, potencjał organizacji pozarządowych, aby weryfikować pomysły zasłyszane od ekspertów lub lobbystów. Demokracja uczestnicząca, to lekcja dla obu stron, tej która ma przywilej, by stanowić i wdrażać nowe regulacje i całej reszty, która będzie z tym żyć.


TOP 200