Prawo daty

Firmy prowadzące przygotowania do nadejścia roku 2000 muszą już teraz dołożyć starań, by nie wpaść na rafę prawnej odpowiedzialności, jeśli pomimo podjętych działań pojawią się kłopoty.

Firmy prowadzące przygotowania do nadejścia roku 2000 muszą już teraz dołożyć starań, by nie wpaść na rafę prawnej odpowiedzialności, jeśli pomimo podjętych działań pojawią się kłopoty.

Problem roku 2000 może przynieść zaburzenia w funkcjonowaniu firmy lub instytucji. To z kolei rzutuje na zdolność do realizacji zawartych kontraktów, świadczenia usług czy zadań statutowych. Powszechnie wiadomo że rok 2000 nie jest trudną do przewidzenia klęską żywiołową, natomiast jego następstwa mogą stać się podstawą do wytoczenia sprawy sądowej przez pokrzywdzone firmy czy obywateli. Toteż ważne jest, aby w prowadzonym projekcie roku 2000 zwracać uwagę na aspekty prawne i potrzebę prowadzenia spójnej, otwartej polityki informacyjnej. I dokumentować wszystkie podejmowane działania.

W Stanach Zjednoczonych część kancelarii prawniczych już dzisiaj przygotowuje się do batalii, której czas nadejdzie u zarania nowego tysiąclecia. Zbierane są dokumenty, informacje udzielone przez firmy komputerowe o przygotowaniu poszczególnych produktów, zawartości serwisów internetowych, przekazy reklamowe. Później posłużą one jako materiał dowodowy w procesach. A nie zabraknie firm, które po poniesieniu strat będą szukały szansy ich rekompensaty w działaniach prawników. Dlatego tak ważna jest prawdziwość zapewnień udzielanych przez firmy o prowadzonych pracach przystosowawczych.

W br. duże firmy wyraźnie nasilają kampanie informacyjne poświęcone problemowi roku 2000. Są one skierowane zarówno do własnych pracowników, jak i otoczenia firmy. Widać to w postaci ogłoszeń prasowych, biuletynów firmowych, przygotowywania prezentacji wideo czy serwisów internetowych (np. amerykańska elektrownia Allen Energy uruchomiła własne strony poświęcone skutkom, jakie może mieć problem roku 2000 dla każdego obywatela -http://www.alliant-energy.com ).

Mimo iż mamy dopiero marzec 1999 r., sądy w Stanach Zjednoczonych zaczynają narzekać na gwałtowny napływ spraw związanych z rokiem 2000. Większość z nich dotyczy firm komputerowych. Według szacunków, wartość żądanych odszkodowań może przekroczyć 1 bln USD. Na razie większość z tych pozwów (np. oskarżenie firmy Intuit, że jej program finansowy Quicken nie obsługuje poprawnie dat po 31 grudnia 1999 r.) została oddalona. Sędziowie uznali, że nie można karać firm, jeśli nie stwierdzono jeszcze, iż ta wada spowodowała jakieś szkody. Czas procesów nadejdzie więc dopiero w roku 2000.

Jerzy Skrzypowski, radca prawny z międzynarodowej kancelarii Baker & McKenzi, wskazuje, że w Polsce tę lawinę powstrzyma niekompetencja sędziów w zakresie zagadnień informatycznych i prawa autorskiego. Sytuacji nie poprawi obecność biegłych sądowych, z których większość to osoby w starszym wieku. Ich edukacja zatrzymała się przed erą komputerów PC.

Z prawnego punktu widzenia problem roku 2000 to zwyczajny błąd w oprogramowaniu. Uzyskanie odszkodowania ze strony producenta oprogramowania wymagać będzie udowodnienia mu winy, np. wykazania rażącego niedbalstwa. A nie jest to łatwe zadanie.

W Polsce nie ma i na razie nie będzie rozwiązań legislacyjnych dotyczących roku 2000 (dla porównania w tej chwili w amerykańskiej Izbie Reprezentantów czeka ponad 20 aktów prawnych dotyczących Y2K; funkcjonuje tzw. ustawa Dobrego Samarytanina, zdejmująca z firm część odpowiedzialności, jeśli zechcą podzielić się z innymi informacjami o własnych przygotowaniach).

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200