Prawo co dnia... albo i nocy

Od lipca 2006 r. źródłem prawa stają się również akta normatywne publikowane w internetowym Biuletynie Informacji Publicznej. To rewolucyjna zmiana w dostępie do stanowionego prawa w Polsce.

Od lipca 2006 r. źródłem prawa stają się również akta normatywne publikowane w internetowym Biuletynie Informacji Publicznej. To rewolucyjna zmiana w dostępie do stanowionego prawa w Polsce. Sławomir Kosieliński

Za roczną, papierową prenumeratę Dziennika Ustaw, Monitora Rządowego i dzienników urzędowych poszczególnych ministrów, Biuletyn Zamówień Publicznych oraz Przeglądu Legislacyjnego - Centrum Obsługi Kancelarii Prezesa Rady Ministrów bierze 10 768 zł. Słowem, aby dochodzić swoich praw przed sądem czy urzędem, trzeba się było dotychczas odwoływać do papierowej wersji aktów prawnych, co wynika z Ustawy z dnia 20 lipca 2000 r. o ogłaszaniu aktów normatywnych i niektórych innych aktów prawnych (DzU 2000 r. Nr 62, poz. 718). Żaden Internetowy System Informacji Prawnej Kancelarii Sejmu RP, ani jakikolwiek komercyjny system prawny - jak Lex czy LexPolonica - nie mogą uchodzić za źródło prawa.

System Informacji Prawnej Lex odnotował ponad 400 tys. tekstów aktów prawnych i ponad 85 tys. orzeczeń. W takim galimatiasie jakże łatwo o powtórkę z afery Lwa Rywina, gdzie wprowadzone cichaczem do ustawy medialnej sformułowanie "lub czasopisma" miało kluczowe znaczenie dla tzw. Grupy Trzymającej Władzę. Dobrze się stało, że Ustawa o informatyzacji zrównała formę papierową z elektroniczną, szczegóły techniczne pozostawiając do ustalenia w drodze rozporządzenia Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji. Na stronach MSWiA można się zapoznać z projektem tego aktu w sprawie wymagań technicznych dokumentów elektronicznych zawierających akty normatywne, elektronicznej formy dzienników urzędowych oraz warunków ich publikowania i udostępniania.

Po 1 lipca 2006 r. akty podlegające publikacji (w tym dzienniki urzędowe i zbiory prawa miejscowego) mają być zapisywane jako teksty strukturalne (w formacie XML), reprezentujące w sposób sformalizowany budowę aktu prawnego, niezależną od sposobu jego wizualizacji - wyświetlania i drukowania.

Rozporządzenie to pozwala na publikację ich w formatach XML i PDF. Na tej podstawie sporządzane są dokumenty w formacie HTML, które publikuje się na stronach WWW.

Pierwotne akta w wersji elektronicznej są podpisywane bezpiecznym podpisem elektro nicznym i znakowane czasem, zgodnie z przepisami Ustawy o podpisie elektronicznym. Wymaga się, aby te czynności spełniały europejski standard ETSI TS 101 903 (XAdES).

<hr>

dla Computerworld komentuje:

MichaŁ Bernaczyk z Katedry Prawa Konstytucyjnego Wydziału Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego.

Ustawa z 20 lipca 2000 r. o ogłaszaniu aktów normatywnych i niektórych innych aktów prawnych przewiduje, że elektroniczne dzienniki urzędowe zostaną od

1 lipca 2006 r. udostępnione przez "środki komunikacji elektronicznej". Dla ogromnej większości społeczeństwa przyzwyczajonej do wyszukiwania np. ustawy o swobodzie działalności gospodarczej w Google, bez dbałości o wiarygodność znalezionego źródła nie ma to dużego znaczenia, ale śmiem twierdzić, że dla osób pracujących na tekście prawnym (prawnicy, doradcy podatkowi, księgowi, pracownicy administracji publicznej itd.) jest to prawdziwa rewolucja.

Dzięki niej nastąpi proces ujednolicania elektronicznego tekstu prawnego i łagodzenie w ten sposób skutków inflacji prawa. Wśród prawników nie znajdziemy dziś nikogo, kto pracuje na tekście pierwotnym ustawy ze wszystkimi papierowymi ustawami nowelizującymi. Trudno oczekiwać, aby ktoś przechowywał w zanadrzu np. kilkadziesiąt dzienników ustaw. Powoduje to, że dziś wszyscy (w tym administracja publiczna) stanowią klientelę wydawnictw informatycznych proponujących kosztowne, elektroniczne, prawnicze bazy danych, za które państwo polskie nie bierze żadnej odpowiedzialności. Ten stan rzeczy krytykował otwarcie prezes Trybunału Konstytucyjnego Marek Safjan, dość dramatycznie pytając, czy Polska jest jeszcze państwem prawa, skoro wiedza o prawie jest możliwa tylko na podstawie prywatnych baz danych?

Właściwe wdrożenie "e-dzienników" nie może spowodować żadnych negatywnych konsekwencji, lecz wyłącznie skutki pozytywne. Nie wierzę, że będzie to cios dla wydawnictw prawniczych, które oprócz "luksusu" automatycznego ujednolicania ustaw po każdej zmianie zaoferują także dodatki w postaci istotnych orzeczeń sądowych, komentarzy, fragmenty piśmiennictwa specjalistów, wzory pism procesowych itp. Tego państwo nam nie dostarczy wraz z tekstem prawnym. Faktem jest, że jednostki w słabej kondycji finansowej mogą zrezygnować z takich produktów (lub ograniczyć liczbę licencji), ale być może będzie to impuls do obniżki cen komercyjnych źródeł wiedzy o prawie.

Nie zapominajmy, że za konstytucyjnie i ustawowo gwarantowane prawo do informacji o obowiązującym stanie prawnym teoretycznie nie płacimy nic, o ile chcemy przeglądać papierowe stosy zbiorów dziennika w siedzibie urzędu. Poza tym ów wyłożony dziennik może zawierać ustawę nieaktualną już w momencie druku! Natomiast za wygodny dostęp online do zbiorów dokumentów prawnych musimy zapłacić podmiotom komercyjnym kwoty sięgające tysięcy złotych rocznie. Nie mam wątpliwości, że wiele podmiotów z tzw. sektora budżetowego płaci tylko za to, aby mieć możliwość automatycznej aktualizacji tekstu prawnego. Trudno nie wspomnieć o tym, że obowiązek gwarantowania dostępu do prawa oznacza de facto obowiązek prenumerowania dzienników urzędowych przez organy samorządu terytorialnego, a to sprawa kosztowna. W świetle nowych rozwiązań ustawy papier można całkowicie legalnie zastąpić wydzielonym stanowiskiem komputerowym z dostępem do państwowych, internetowych źródeł prawa.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200