Prawie jak... Oryginał

Podróbka w naszych rękach

Gdy trzymamy w ręku produkt podrobiony i oryginalny, odróżnienie ich nie powinno przysporzyć większego problemu osobie, która wcześniej miała dużo do czynienia ze sprzętem. Ale gdy dostaniemy do ręki tylko podrobiony sprzęt - zadanie staje się o wiele trudniejsze.

Podczas spotkania z przedstawicielami działu Brand Protection z Cisco Systems pokazano nam dwa podrobione urządzenia - router Cisco 1721 oraz moduł karty sieciowej do jednego z bardziej zaawansowanych routerów. Dla porównania otrzymaliśmy także oryginalne produkty (niestety, nie pozwolono nam zrobić zdjęć).

W przypadku routera odróżnienie oryginału od podróbki było dość proste. Podrobione urządzenie zdradzała krzywo przyklejona naklejka z parametrami sprzętu, wydrukowane na niej napisy były dość niewyraźne i nieostre (podobnie jak napisy na przednim panelu urządzenia), a ogólnie całość cechowała dość słaba jakość wykonania.

Z kartą sieciową było znacznie trudniej - tutaj podrobiony produkt zdradził tylko brak opisów symboli poszczególnych komponentów (rezystorów, kondensatorów itd.) na płytce drukowanej. Poza tym urządzenia były praktycznie identyczne. Gdyby ktoś nie wiedział, że takie opisy powinny się znajdować - z pewnością by nie odróżnił.

U nas czysto?

Z rozmów przeprowadzonych z przedstawicielami polskich oddziałów firm oferujących sprzęt sieciowy wynika, że w Polsce nie ma większego problemu z podrabianym sprzętem. Co więcej, są tylko dwie firmy, które mówią, że w ogóle ten problem dotyczy ich w skali globalnej. To Cisco Systems i D-Link.

Przedstawiciele opisanego wcześniej działu Brand Protection w Cisco Systems, z którymi udało nam się spotkać, mówią, że w Polsce problem jest marginalny, ale występuje. Dzięki współpracy z policją i prokuraturą udało się zatrzymać część dostaw już na granicy, podczas odpraw celnych.

Roman Napierała, szef polskiego oddziału D-Linka, twierdzi, że problem istnieje, ale w ostatnim czasie stał się mniej zauważalny. Przypomina jednak kilka wcześniejszych spraw. W jednej do D-Linka odezwały się służby celne, ujawniając, że firma znikąd nagle próbuje zaimportować kilkaset routerów, jak się okazało - podrobionych. Na aukcjach internetowych Allegro ujawniono też osobę, która wykonywała "podróbki" w dość osobliwy sposób - zmieniając naklejki na urządzeniach pracujących w standardzie 802.11b na 802.11g.

Komisarz Zbigniew Urbański z Biura Prasowego Komendy Głównej Policji, który obserwuje przestępczość w Polsce związaną z branżą IT, także nie przypomina sobie, aby miał do czynienia ze sprawą, gdzie przedmiotem był podrabiany sprzęt sieciowy. Jak mówi, wcześniej ten proceder dość często dotyczył procesorów czy materiałów eksploatacyjnych do drukarek, a obecnie dość duży problem stwarzają podrabiane karty pamięci do aparatów cyfrowych i telefonów komórkowych. Prosi jednak o szybki kontakt z policją lub producentem, gdyby zachodziło podejrzenie o kupno podrobionego przedmiotu lub gdy zostanie złożona podejrzana oferta: - "Należy pamiętać, że ujawnienie podrabianego sprzętu tak naprawdę od razu uruchamia dwie sprawy - jako pokrzywdzony występuje oszukana osoba lub firma, która ten sprzęt kupiła, ale pokrzywdzonym - i to w ogólnej skali zdecydowanie bardziej - jest producent oryginalnego sprzętu, czyli właściciel patentów i marki".

Wszyscy nasi rozmówcy, jako jedno z głównych źródeł podrabianego sprzętu, wskazują aukcje internetowe. Bartek Szambelan, rzecznik prasowy Allegro.pl, twierdzi, że nie dysponuje danymi o tym jak wiele podrobionego sprzętu sieciowego w tym serwisie aukcyjnym udało się ujawnić (w rozmowie zapewnił też, że nie jest to główny nurt związany z podrabianymi produktami). Firmy zainteresowane odsyła do stworzonego przez Allegro programu Współpraca w Ochronie Praw (WOP), który umożliwia skuteczniejszą współpracę serwisu i zrzeszonych w programie uczestników w eliminacji aukcji z podrabianym towarem. Dodaje też, że jak do tej pory żaden z producentów sprzętu sieciowego na polskim rynku nie zgłosił chęci uczestnictwa.

Kłopoty z szarym kanałem

Podrobiony sprzęt nie jest jedynym zmartwieniem producentów. Drugim - znacznie powszechniejszym, a do tego legalnym - jest tzw. szary kanał, czyli sprzedaż przez firmy (dystrybutorów, resellerów), które nie mają autoryzacji producenta.

Szary kanał powstaje głównie w wyniku różnych cen w poszczególnych krajach. Jego głównym motorem napędowym są brokerzy - firmy, które działają według najprostszej zasady rynkowej, czyli taniej kupić, drożej sprzedać. Przy czym sprzedają z reguły nie na tym rynku, gdzie towar kupiły.

Sprzedaż sprzętu w szarym kanale w rozumieniu prawnym nie stanowi przestępstwa, ale może sprawić wiele problemów jego użytkownikom. Dla urządzeń mniejszych nie otrzymamy gwarancji. Nabywcy bardziej zaawansowanych rozwiązań nie podpiszą stosownych umów serwisowych z producentem bądź integratorem. Kupując sprzęt przeznaczony oryginalnie do sprzedaży na innym rynku ryzykujemy też, że w pewnym momencie może zacząć on nieprawidłowo funkcjonować (producenci przygotowują różne wersje aktualizacji firmware'u dla poszczególnych kontynentów, bądź wręcz krajów; wgranie niepoprawnej wersji firmware'u - o ile pozwoli na to sprzęt - może spowodować jego niepoprawną pracę).

Wielu obserwatorów kanału dystrybucyjnego sprzętu IT twierdzi, że dość często szary kanał przeradza się w czarny, gdzie dochodzi do sprzedaży podróbek. Przy czym może to dziać się przy świadomości brokera (celowo w jednej dostawie miesza sprzęt oryginalny i nieoryginalny, bądź dostarcza same podróbki) lub też nie, szczególnie wtedy, gdy kupuje sprzęt od innego brokera. Przeprowadzona podczas wielu śledztw w sprawie podróbek analiza drogi, którą przeszedł towar, pokazała, że w większość spraw byli zaangażowani właśnie brokerzy oferujący swój towar w szarym kanale.


TOP 200