Poza zasobami ludzkimi

Zarządzanie społecznością

Wymienione cechy trudno nazwać wynikiem właściwej polityki szefa od zasobów ludzkich. Upodmiotowiony "zasób" po prostu przestaje być zasobem. Powinniśmy tutaj mówić raczej o zarządzaniu społecznością firmy. Z badań nad twórczością wynika jasno: twórczość nie jest procesem sterowalnym. A jeśli nawet można ją stymulować, to właśnie przez swobodę, brak ograniczeń, czyli upodmiotowienie twórców. W ostatecznym rozrachunku konkurencyjne staną się firmy zarządzające społecznością, a nie zasobami ludzkimi. Nauczenie się tego jest bardzo trudne, gdyż musimy pokonać wieloletnie nawyki. Wyliczył je kiedyś Japończyk Konosuke Matsushita. Powiedział: "My zwyciężymy, a przemysłowy Zachód przegra. I nic na to nie możecie poradzić, dlatego że przyczyny waszej porażki są w was samych. Wasze firmy zbudowane są na modelu Taylora. A co gorsza, wasze umysły też są tak zbudowane. Wasi szefowie mają myśleć, a wasi robotnicy mają tylko używać śrubokrętów. Jesteście głęboko przekonani, że tak należy prowadzić interesy. Dla was podstawą zarządzania jest przenoszenie pomysłów z głów szefów na ręce pracowników. My jesteśmy poza waszym sposobem myślenia. Wiemy, że interesy są teraz tak złożone i trudne, przetrwanie firm tak niepewne w ciągle zmieniającym się pełnym konkurencji i niebezpieczeństw środowisku, iż aby istnieć, każdego dnia musimy mobilizować każdy gram myślenia". Trzeba zwrócić uwagę, że Matsushita nie mówił o wiedzy, umiejętnościach i postawach, o których mówi się w zarządzaniu zasobami ludzkimi, ale o myśleniu. Myślenie zaś przynajmniej po Kartezjuszu, trudno uznać za objaw "zasobowego" uprzedmiotowienia.

Nie miejmy złudzeń, dla większości polskich przedsiębiorstw już paradygmat zarządzania zasobami ludzkimi jest trudno osiągalny, cóż dopiero mówić o zarządzaniu społecznością. I to nie ze względów finansowych, lecz mentalnych. Moja znajoma zatrudniona na stanowisku specjalisty od zasobów ludzkich w jednej z polskich fabryk zwierzała mi się, że próbuje wytłumaczyć kierownictwu, iż o ludzi trzeba podobnie dbać jak o maszyny. Ono jednak uważa, że maszyny to co innego, bo są drogie. Cóż tu mówić o zarządzaniu społecznością, które wymaga, aby pracownik był przygotowany do myślenia kategoriami pracodawcy.

Lekarstwo na kryzysy

Do zarządzania społecznością przekonują się zarządy w momentach kryzysu - kiedy trzeba zwalniać, aktywizować, pracować ponad godziny. Opis takiego zrywu znajdujemy w książce Praca zespołowa Donalda Petersena na temat przełomu w Ford Motor Company, związanego z uruchomieniem produkcji forda taurusa. Wtedy to zarząd i kierownictwo są gotowe troszkę posunąć się na ławeczce, by zrobić miejsce dla pracowników, aby uruchomić ich myślenie.

Peter Drucker zapowiada nadejście czasów burzliwych, wynikających ze zmian demograficznych, politycznych i technologicznych. Wiele naszych firm już staje w obliczu sytuacji kryzysowych. Warto wtedy pomyśleć, że oprócz technik manipulatorskich z dziedziny zarządzania zasobami ludzkimi można się odwołać do odpowiedzialności i solidarności, wcześniej jednak trzeba zrobić troszkę miejsca na wspomnianej ławeczce i odpowiednio przygotować pracowników. Jednak warto pamiętać, że nasza wolność wewnętrzna jest poza zasięgiem nie tylko zarządów naszych firm, lecz także najbardziej represyjnych systemów totalitarnych. Natomiast - jak mówi Mieczysław Kożuch - przeciwieństwem wolności nie jest zniewolenie, lecz bezwolność, i to właśnie na niej żeruje zarządzanie zasobami ludzkimi.

Istnieje zadziwiająca sprzeczność w sposobach naszego podejścia do makrogospodarki narodowej i mikrogospodarki przedsiębiorstw działających w jej obrębie. Na poziomie narodowym preferujemy gospodarkę rynkową, regulowaną tylko na tyle, na ile wymagają tego interesy państwa. Tymczasem gospodarki większości naszych przedsiębiorstw funkcjonują podobnie do gospodarki narodowej Związku Radzieckiego - Russel Ackoff.


TOP 200