Popyt mało energiczny

Popyt sektora energetycznego na rozwiązania informatyczne będzie w najbliższych latach w dużej mierze zależeć od tempa zmian własnościowych w tej branży. Obecnie jest ono bardzo powolne.

Popyt sektora energetycznego na rozwiązania informatyczne będzie w najbliższych latach w dużej mierze zależeć od tempa zmian własnościowych w tej branży. Obecnie jest ono bardzo powolne.

Energetyka jest i będzie w najbliższych latach jednym z bardziej chłonnych odbiorców szeroko pojętej informatyki. Kierunki i wielkość inwestycji, choć teoretycznie ogólnie znane, w zależności od rozwoju sytuacji mogą być bardzo różne. Przyszłość energetyki jest bowiem wypadkową ścierających się ze sobą interesów państwa, wciąż będącego właścicielem większości podmiotów zarówno wytwarzających, jak i dystrybuujących energię elektryczną, działających w firmach energetycznych związków zawodowych i grup interesu, w tym zwłaszcza zarządów, a także istniejących i potencjalnych inwestorów. Do tego dochodzą jeszcze różnorakie wyzwania i zobowiązania Polski wynikające z przystąpienia do Unii Europejskiej - by wymienić tylko najważniejsze czynniki. A zatem, co może się zdarzyć?

Scenariusz negatywny

Zakładając, że w polityce państwa wobec energetyki nie zajdą istotne zmiany, czyli, jeżeli potokowi okrągłych słów nie zacznie w końcu towarzyszyć konkretne działanie w postaci energicznej konsolidacji, inwestycje czysto informatyczne nie będą aż tak duże, jak można by tego oczekiwać. Na co wydadzą pieniądze nie sprywatyzowane i nie skonsolidowane zakłady energetyczne?

Dopóki nie będą pewne swej przyszłości, dopóty inwestycje będą mieć charakter przypadkowy, uzależniony od aktualnego układu sił i interesów wewnętrznych. Będą to więc głównie inwestycje "bezdyskusyjne" - w majątek techniczny, systemy pomiarowe, systemy zarządzania siecią itd. oraz te znajdujące się na drugim biegunie: komputery, sieci, drukarki i inne mniej ważne rozwiązania. Powoli będą też wdrażane rozwiązania konieczne do prowadzenia bieżącej działalności, np. paszportyzacja sieci, obsługa inwestycji, regulacja praw własności gruntu itd.

Wszystko to będzie się odbywać bez większych zmian w organizacji pracy oraz, oczywiście, w stanie zatrudnienia, czego skrzętnie dopilnują związki zawodowe. Zasadnicze zmiany, a więc także poważne wdrożenia - billing, ERP, obieg dokumentów, analityka biznesowa - zostaną w ten sposób zahamowane. Któż będzie inwestować w wielkie, drogie projekty, które w każdej chwili mogą zostać wstrzymane jedną ministerialną decyzją? Taki scenariusz to dobra wiadomość dla kilkudziesięciu czy nawet kilkuset małych i średnich firm niszowych obsługujących energetykę, jednak porażka dla dużych dostawców rozwiązań kompleksowych.

Scenariusz quasi-pozytywny

Jeżeli jednak rząd szybko scali energetykę, chcąc natychmiast uzyskać poważniejsze kwoty z jej prywatyzacji - np. wskutek poszukiwania środków na pokrycie deficytu budżetowego lub zorganizowania środków na wkład własny do inwestycji infrastrukturalnych współfinansowanych ze środków Unii Europejskiej - klimat do inwestowania w informatykę będzie wyglądać zgoła inaczej.

Konsolidacja i prywatyzacja, oczywiście taka, która prowadziłaby do stworzenia koncernu, a nie holdingu luźno powiązanych ze sobą spółek, pozwoliłyby na swobodne rozpoczęcie dużych projektów billingowych, te zaś, nawet nie w pełni gotowe, byłyby fundamentem do wdrażania systemów ERP. Te dwa systemy źródłowe byłyby natomiast podstawą do wdrażania systemów analitycznych wspomagających decyzje - zarówno taktyczne, jak i strategiczne. Stanowiłyby rdzeń, wokół którego można by budować spójne środowisko informatyczne. Byłyby platformą do automatyzacji procesów, a więc obniżenia kosztów prowadzenia działalności.

Stabilizacja prawnych i biznesowych warunków działania firm energetycznych stworzyłaby podstawy stabilizacji i optymalizacji wydatków na informatykę. Powstałoby zainteresowanie usługami outsourcingu, który w warunkach szybko zmieniających się okoliczności nie ma raczej racji bytu.

Być może jednak wszystko potoczy się inaczej. Firmy sprywatyzowane już teraz zaczynają oddalać się od państwowego "peletonu". Działając w warunkach coraz bardziej liberalnego rynku, duże koncerny, mające scentralizowane systemy i sieci, z dostępem do tańszych źródeł finansowania działalności, zaczną w końcu podkopywać rynki obsługiwane przez firmy państwowe. To z kolei obniży przychody i zdolności inwestycyjne tych ostatnich, a więc także ich atrakcyjność dla inwestorów. Ich restrukturyzacja może odsunąć się w nieskończoność. Wiele wskazuje na to, że ten "mieszany" scenariusz może stać się rzeczywistością. W takim przypadku, przynajmniej w najbliższym czasie, szanse na zdobycie kontraktów będą mieć i duzi, i mali dostawcy.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200