Poniedziałkowy Przegląd Prasy

Porażka w podsumowaniu wyborów nie była winą aplikacji?... Dyski SSD - lepsze niż myślisz… Badanie DNA w kilka godzin… Dolina Krzemowa Mekką dla start-upów… Nowe prawo autorskie może zmienić definicję internetowego pirata… Wirtualny spacer nie tylko po hotelu… Polski patent na tani grafen…

COMPUTERWORLD

Aplikacja wyborcza była dobra?

Praktycznie wszystkie wyniki wyborów pierwszej tury były dostępne w centralnej bazie systemu wyborczego PKW w poniedziałek około godziny 17 - twierdzi Maciej Cetler, prezes Nabino, firmy, która dostarczyła aplikację do liczenia głosów. Całą odpowiedzialność starał się przerzucić na PKW i sposób działania tej instytucji. Za stronę sprzętową infrastruktury mającej obsługiwać wybory odpowiedzialna była PKW. Komisja zdecydowała się na wykorzystanie starych serwerów, od dawna nieużywanych i przechowywanych od ostatnich wyborów w magazynie. Niestety okazało się, że większość z nich nie działa, a zakup nowych, ze względów prawnych, nie był możliwy ad hoc. Kolejne z wielu opóźnień dotyczyły dostarczania danych niezbędnych do uruchomienia i sprawdzenia działania systemu. - Czasami wykonywaliśmy nawet kilkaset telefonów do PKW dziennie z prośbami o dostarczenie niezbędnych informacji - skarżył się Cetler. Zdaniem prezesa Nabino, do przygotowanego przez jego firmę oprogramowania nie można mieć poważnych zarzutów. Prawie wszystkie wyniki wyborów zostały zarejestrowane w centralnym systemie przed godziną 17 w poniedziałek po wyborach. Jedynym wyjątkiem były nieliczne komisje, które nie miały do dyspozycji komputerów i łączy internetowych. Natomiast problemy z wydrukiem dokumentów w formacie Word można było względnie prosto ominąć wykorzystując format XML. Dlaczego tego nie zrobiono? To pytanie Maciej Cetler przekierowuje do PKW. Jakie więc były przyczyny porażki aplikacji wyborczej? Wydaje się, że ani w firmie Nabino, ani w PKW nie było żadnego specjalisty od zarządzania projektami. Pewnie dlatego, że oprogramowanie PMS (Project Management System) chłodno i bezlitośnie prezentowałoby, czego i w jakim terminie nie da się zrobić, a przecież przesunięcie wyborów ze względu na problem z niedziałającym serwerem lub modułem wydruków dopiero byłoby sensacją. Źródło: Prezes Nabino: porażki aplikacji wyborczej nie było

Tech Report: Dyski SSD są trwałe

Firma Tech Report przeprowadziła test, który udowodnił, że pojawiające się tu i ówdzie informacje o tym, że dyski SSD potrafią się nagle popsuć (co skutkuje oczywiście bezpowrotną utratą danych) należy zaliczyć do mitów. Firma testowała bez przerwy przez pełne dwanaście miesięcy sześć dysków SSD (Corsair Neutron Series GTX 240 GB, Intel 335 Series 240 GB, Samsung 840 Series 250 GB, Samsung 840 Pro 256 GB i dwa dyski Kingston HyperX 3K 240 GB), by sprawdzić ich żywotność. Cztery dyski „padły” po zapisaniu na nich ogółem od 728 TB do 1,2 PB danych, czyli zdecydowanie więcej niż przewidują dołączone do nich specyfikacje techniczne. Dwa kolejne dyski SSD - Samsung 840 Pro i Kingston HyperX 3K – pracują dalej bezawaryjnie po upływie roku i po zapisaniu na nich ponad 2 PB danych. Biorąc pod uwagę fakt, że większość użytkowników pecetów wyposażonych w dyski SSD zapisuje na nich przez rok ok. 2 TB danych, nie powinni oni sobie w ogóle zaprzątać głowy opowieściami o tym, jak bardzo zawodne są to urządzenia i nie ma co im ufać. Zanim dysk SDD dojdzie do kresu swojej trwałości, może minąć dziesięć i więcej lat. Źródło: Opinia, że dyski SSD nie są żywotne, to mit

Badanie kodu DNA w kilka godzin

Naukowcy z Los Alamos National Laboratory zaprojektowali system bioinformatyczny, który jest w stanie analizować różne patogeny (takie jak grzyby, wirusy czy bakterie) i identyfikować zawarty w nich kod DNA. Stosując go można skrócić czas potrzebny do postawienia diagnozy na co choruje pacjent, do kilku godzin (dziś zajmuje to jeszcze tygodnie). Oprogramowanie jest też w stanie rozpoznać komórki rakowe oraz ich typ, dzięki czemu pacjent może się dużo szybciej poddać np. chemioterapii. Nowy system rozpoznaje najpierw wzory (genomy) znajdujące się w krótkich łańcuchach DNA , które zostały wyodrębnione z badanej substancji. Następnie system kojarzy genomy z wzorami różnych materiałów filogenetycznych zapisanych w bazie danych. Bioinformatyczne oprogramowanie generuje odpowiedź aż 250 tys. razy szybciej niż konwencjonalne systemy, a odpowiedź umieszcza od razu w odpowiednim miejscu na tzw. Drzewie życia (Tree of Life; drzewo pokazujące filogenetyczny podział wszystkich organizmów żyjących się na Ziemi). Umożliwia to szybkie postawienie diagnozy, co jest odpowiedzialne za pojawienie się danej jednostki chorobowej u pacjenta. Źródło: Sequedex skraca do minimum czas potrzebny na przebadanie materiału DNA

RZECZPOSPOLITA

Start-upy rozwijają się w Dolinie Krzemowej

Jeśli budujesz firmę i chcesz odnieść sukces jak Dropbox czy Instagram, Dolina Krzemowa musi być dla Ciebie obowiązkowym punktem programu – przekonuje Kirsty Nathoo, partnerka i CFO akceleratora YCombinator. YC to jeden z najsłynniejszych akceleratorów start-upów – dwa razy w roku, podczas tzw. rund finansowania, wybiera młode firmy, w które inwestuje 120 tys. dol. obejmując w zamian 7 proc. udziałów. Start-upy trafiają do laboratorium, w którym przez trzy miesiące pod okiem partnerów YC (większość z nich to byli start-upowcy, którzy odnieśli biznesowy sukces) przechodzą intensywny trening biznesowy. – Przyjmujemy do programu ok. 2 proc. start-upów, które aplikują. To oznacza, że do YCombinator jest się trudniej dostać, niż na Harvard – mówi Kirsty Nathoo, partnerka i CFO akceleratora. Namawia młodych inżynierów, by sami spróbowali sił w Dolinie Krzemowej i zgłaszali się ze swoimi firmami do takich akceleratorów jak YCombinator. Statystyki pokazują też, że najwięcej start-upów, które trafiają do jej akceleratora, tworzą Amerykanie. - Tym, co im dajemy, jest możliwość skupienia się na problemach, nad którymi nasze firmy pracują – wskazuje Kirsty. Każda firma otrzymuj wsparcie coacha, który pomaga ustrukturyzować prace i zadaje pytania skłaniające do twórczego myślenia. Źródło: Od Doliny Krzemowej nie uciekniemy

WYBORCZA.BIZ

Zmieni się definicja pirata internetowego?

Projekt nowelizacji prawa autorskiego zakłada karanie za nielegalne rozpowszechnianie treści w Internecie tylko wtedy, gdy rozpowszechniający odnosi korzyść majątkową. Problem dotyczy wielu serwisów obecnych w polskim Internecie, np. popularnego serwisu Chomikuj, który jest de facto internetową chmurą przechowującą pliki. Internauci nie czerpią korzyści finansowych z tego, że komuś udostępnią plik. Korzyści czerpie serwis - żeby coś ściągnąć z Chomikuj, trzeba mieć założone na nim konto oraz wykupiony limit transferu danych do wykorzystania. W ten sposób Chomikuj zarabia na dziełach twórców, choć oni zysków finansowych nie mają. Obecnie artykuł 116. ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych przewiduje karę grzywny, a nawet pozbawienia wolności do roku, jeśli ktoś rozpowszechnia w Internecie cudzy utwór - filmy, muzykę, zdjęcia, nawet jeśli nie uzyskuje żadnych korzyści. Za rozpowszechnianie utworów w celu odniesienia korzyści majątkowych, kara sięga nawet trzech lat pozbawienia wolności. Projekt nowelizacji prawa autorskiego zakłada, że nie będzie przestępstwem ani wykroczeniem działalność polegająca na udostępnianiu dzieła bez uzyskania korzyści majątkowych. Z drugiej strony projekt przewiduje zaostrzenie kar (nawet do pięciu lat pozbawienia wolności) za czerpanie korzyści materialnych z tego procederu. Źródło: Będzie rewolucja w karaniu internetowych piratów?

PULS BIZNESU

Rzeczywistość wirtualna przeobrazi wiele branż

Warszawskie studio Immersion dzięki współpracy z Oculusem i Facebookiem wyrasta na lidera oprogramowania do rzeczywistości wirtualnej i realizuje projekty dla firm na całym świecie. Choć hotel powstanie dopiero za kilka lat, to przejść się jego korytarzami, usiąść przy restauracyjnym stoliku czy położyć w łóżku można już teraz. Oczywiście tylko wirtualnie – w aplikacji Experience Zakopane, magnum opus Destination VR - spółki córki warszawskiego studia Immersion i zakopiańskiego hotelu Radisson Blu, która wdraża technologię VR (virtual reality) w branży hotelarskiej. - Niedługo przestaniemy wybierać hotele na podstawie postprodukowanych zdjęć czy opinii klientów, gdyż będziemy mogli momentalnie przenieść się do środka, zobaczyć pokoje i widok z okna – mówi Piotr Baczyński, założyciel Immersion, studia które w tym momencie pracuje równolegle nad 8 podobnymi projektami. Dotychczas większość materiałów generowana była komputerowo w postaci trójwymiarowych wizualizacji z zachowaniem pewnej dawki fotorealizmu. Wg Baczyńskiego rewolucję przyniosą kamery VR, wyposażone w 36 obiektywów. - Wielokrotnie obniży to koszt generowania wizualizacji, dostarczając przy tym większego realizmu. Testowałem takie kamery. Wrażenie jest niesamowite i kompletnie nieporównywalne z obecnymi na rynku filmami sferycznymi czy zdjęciami (jak chociażby Google Street View). Dzięki trójwymiarowości otoczenia mamy wrażenie, że faktycznie jesteśmy "w środku filmu" – mówi Baczyński. Branża hotelarska to jednak nie jedyna, która skorzysta na rozwoju rzeczywistości wirtualnej. W kolejce stoi już rynek nieruchomości biurowych i mieszkaniowych, a także przemysł motoryzacyjny, dla którego Immersion tworzy wizualizacje wnętrz samochodów z możliwością zmian elementów wystroju w czasie rzeczywistym. Jak przewiduje Baczyński, w przyszłości powstanie całkowicie nowy rynek mobilnych aplikacji do rzeczywistości wirtualnej, które będziemy mogli ściągać za pomocą smartfonów. Źródło: Wirtualnym krokiem w nową erę turystyki

Grafen może być dużo tańszy

Polscy naukowcy stworzyli urządzenie, które kosztem zaledwie 100 zł może produkować arkusze grafenu o wartości 300 tys. zł każdy. Elastyczne ekrany smartfonów i tabletów, które można zwinąć w rulonik, domowe komputery z procesorami kilkaset razy szybszymi od krzemowych, ekologiczne sieci energetyczne przewodzące energię bez strat, sztuczne ścięgna i kaski bardziej wytrzymałe od stali – już dawno korzystalibyśmy z tych cudów techniki, gdyby materiał, z którego można je zrobić – czyli grafen – nie był tak horrendalnie drogi. Dziś za centymetr kwadratowy tego materiału trzeba zapłacić ok. 120 zł. Wiele wskazuje na to, że dzięki polskim badaczom mamy przełom. Naukowcy z Instytutu Technologii Materiałów Elektronicznych, wspólnie z inżynierami z firmy Seco-Warwick ze Świebodzina, zakończyli prace nad urządzeniem umożliwiającym tanią, masową produkcję grafenu. Jest ono w stanie w 4 godziny wyprodukować grafenowy arkusz o powierzchni 50x50 cm. Źródło: Nadchodzi grafenowe Eldorado

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200