Pomysły i wizje zamiast strategii

Jakie szanse będą miały przedsiębiorstwa polskie w konkurencji z innymi na wspólnym rynku europejskim? Co muszą zrobić, aby dotrzymać kroku firmom europejskim? Czy niezbędne są w tym zakresie działania pomocowe ze strony państwa? Na czym miałyby one polegać?

Większość czynników sukcesu leży wewnątrz przedsiębiorstw, trzeba bowiem umieć walczyć o miejsce na rynku. Ale tak jak z ludźmi. Co z tego, że będzie pan dbał o zdrowie, gdy z pobliskiej fabryki będą się wydostawać toksyczne substancje, co z tego, że będzie pan żył higienicznie, kiedy otoczenie będzie zatrute. Również przedsiębiorstwa mogą usilnie pracować nad jak najlepszym wykorzystaniem swoich atutów, starać się być jak najbardziej konkurencyjne, ale zginą, nie będą miały szans na rozwój, jeżeli otoczenie i infrastruktura biznesu nie będą właściwe.

Co z tego, że firma przygotuje się do sprostania międzynarodowym wymogom konkurencji, jeżeli w dostateczny sposób nie przygotuje się do tego państwo. Boję się, że przedsiębiorstwa polskie mogą się okazać mało konkurencyjne ze względu na niedorozwój biznesowej infrastruktury instytucjonalnej, to znaczy niedomagania w funkcjonowaniu instytucji obsługujących biznes (np. system kształtowania i egzekwowania prawa, urzędy skarbowe, scentralizowane systemy informacji o biznesie, instytucje obsługi badań naukowych i przygotowania dokumentacji związanej z ubieganiem się o środki pomocowe z UE itp.).

Ważnym elementem infrastruktury biznesowej są dzisiaj systemy teleinformatyczne. W krajach Unii Europejskiej istnieje gama usług elektronicznych dla sektora biznesowego. Za pośrednictwem Internetu można zarejestrować firmę, rozliczyć podatki lub cło, uzyskać potrzebne zaświadczenia czy złożyć wniosek w urzędzie. W Polsce od lat występują nie rozwiązane problemy, chociażby z komputeryzacją ZUS-u. W konsekwencji w każdej sprawie i po każdą, najmniejszą informację trzeba stać w kolejce do okienka. Przykłady marnotrawstwa wynikającego z braku informatyzacji można by mnożyć.

Jak wielką stratą czasu, marnotrawstwem kapitału ludzkiego jest ciągłe wklepywanie po kilka razy do tych samych dokumentów zbędnych danych, np. numeru PESEL, podczas gdy wystarczyłby NIP - ileż tu potencjalnych i rzeczywistych błędów, a następnie traconego czasu na ich korygowanie. O ile bardziej efektywnie mogłaby funkcjonować firma, która miałaby możliwość korzystania z powszechnych systemów informatycznych czy posługiwania się elektronicznymi, standardowymi rejestrami państwowymi.

Korzenie polskiej gospodarki podgryza w poważny sposób obecny system podatkowy. Jest bardzo drogi - koszty ściągania podatków są duże, a efektywność mała. Poza tym jest bardzo skomplikowany, kreuje nieefektywność, sprzyja manipulacjom podatkowym. Wiele potencjału marnuje się w comiesięcznej "grze podatkowej". Odpowiednie, korzystne podatkowo dopasowywanie kosztów do przychodów to przecież nie lada sztuka. Ileż potencjału społecznego marnotrawi się poprzez comiesięczne wypełnianie wszystkich rozbudowanych papierowych formularzy i zestawień. Czy nie można byłoby uprościć systemu ściągania podatków, wprowadzając dla osób prawnych jedno zeznanie roczne zamiast comiesięcznego.

Systemy IT mogłyby znacznie obniżyć koszty poboru podatków i uprościć rozliczenia podatkowe. Musiałyby być zestandaryzowae, jednolite, przemyślane, wynikać z długofalowej strategii podatkowej i polityki fiskalnej państwa. Obecne rozwiązania dają urzędnikowi podatkowemu wielką władzę. Jest on w stanie zniszczyć niemalże każde przedsiębiorstwo, zwłaszcza małe. Istnieje jednak silne lobby podatkowe (np. doradcy podatkowi), którego interesy nie pokrywają się z wymogami optymalizacji i uproszczenia systemu podatkowego.

To wszystko pokazuje, jak wielkie obszary są jeszcze do zagospodarowania w zakresie technik informacyjnych w naszym kraju.

Czy przedsiębiorstwa polskie przeżyją szok po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej?

One już przeżyły szok, wszak możliwości kontaktu i konfrontacji z rynkami europejskimi otworzyły się już wcześniej. Będzie on jednak jeszcze większy, gdy nie zostaną zniwelowane różnice w zakresie i sposobach wykorzystania technik informacyjnych. Przedsiębiorstwa będą traciły klientelę, kontrakty, bo nie będą w stanie np. zaoferować tego, co na Zachodzie w sferze obsługi klienta jest już standardem. Bez narzędzi z dziedziny IT nie będą też w stanie obniżać kosztów produkcji.

W książce Społeczeństwo ryzyka U. Beck pisze, że gwałtowny rozwój cywilizacji pod płaszczykiem normalności prowadzi do katastrofy. Stosunek do technik informacyjnych w wielu polskich przedsiębiorstwach i niedorozwój informatyczny administracji państwowej może zagrażać katastrofalnym bałaganem i wielkimi stratami nie tylko gospodarczymi, ale i społecznymi.


TOP 200