Polskie oblicze Nowej Ekonomii

Najciekawsza jest jednak obserwacja, że mimo mniejszego potencjału finansowego i kadrowego - a może właśnie dlatego - większą aktywność w dziedzinie Internetu wykazują małe firmy. Na dzisiaj widać wyraźną polaryzację: jest kilkanaście wielkich przedsiębiorstw mocno zaangażowanych w Internet i bardzo wiele, kilkaset małych firm z dużym zainteresowaniem "obwąchujących" to medium, i coraz częściej również wykorzystujących. Potwierdza to opinię, że w gospodarkę elektroniczną wejdą nieliczne mocne i już ukształtowane przedsiębiorstwa tradycyjne, takie, które stać na kolejny wysiłek organizacyjny i inwestycyjny, oraz podmioty małe, dopiero tworzące się na bazie możliwości oferowanych przez technologie sieciowe. Cały środek gospodarki pewnie pozostanie przy schyłkowych rozwiązaniach cząstkowych, np. reklama w Internecie czy pozyskiwanie pracowników, nie zmieniających istoty gospodarowania. Nawiasem mówiąc w 1999 r. aż 73% menedżerów średnich i dużych firm uważało, że reklama w Internecie dopiero w przyszłości będzie efektywna (dane Demoskopu).

Istnieje jednak pewna okoliczność, która może zmienić ten obraz. Otóż Polska, tak jak cała Europa, jest zapóźniona wobec USA w upowszechnianiu Internetu, ale ma bardzo dobrze rozwiniętą sieć telefonii komórkowej. Postęp tej technologii już dzisiaj umożliwia realizację podobnych funkcji, jak dostęp przez sieć komputerową. Być może dwie ogromne dzisiejsze bariery w rozwoju gospodarki elektronicznej: niski poziom komputeryzacji przedsiębiorstw i skromna sieć telekomunikacyjna - zostaną szybko unieważnione przez dalsze sukcesy telefonii komórkowej.

Kto klientem

Wiele wskazuje, że w Polsce, podobnie jak w USA, szybciej będzie się rozwijać B2B, czyli współpraca w sieci między przedsiębiorstwami, niż B2C, czyli współpraca w sieci z klientami. Są trzy główne tego przyczyny. Po pierwsze, słabe wyposażenie gospodarstw domowych w komputery oraz ciągle ograniczony dostęp do Internetu. Tylko 6 osób na 100 ma własny komputer, a Internetu używa najwyżej 2 mln osób. Z tego 18% robi to jedynie w kawiarenkach internetowych, a 14% u znajomych (dane ARC Rynek i Opinia). To nie jest potencjał do interesów, nawet gdyby ta liczba wzrosła o 4,2 mln w 2003 r., jak szacuje IDC. Po drugie, nie ma w Polsce tradycji innej sprzedaży niż bezpośrednia oraz innych płatności niż gotówkowa. W roku 1999 zaledwie 11% Polaków zdecydowało się na zakupy w trybie wysyłkowym. W ub.r. Polacy mieli do dyspozycji już ponad 300 sklepów wirtualnych, a wydali w nich zaledwie 13 mln zł. Warto też pamiętać, iż zaledwie jedna trzecia obywateli ma konto bankowe, a jedynie 2 mln karty kredytowe.

Trzecią przyczyną jest słabość struktur logistycznych w Polsce. Towar zakupiony drogą elektroniczną trzeba dostarczyć klientowi. Nie ma jeszcze ani sieci firm, ani dróg, ani koncepcji jak to czynić najszybciej, najtaniej i bez błędów. Pozostają również kwestie prawne: równorzędności umów pisemnych i tych zawieranych w sieci, niezaprzeczalności zleceń czy podpisu elektronicznego. Obecne rozwiązania są na tyle ryzykowne, że nie należy się spodziewać, aby klienci chcieli zawierać w sieci transakcje na kwotę większą niż 100 zł.

Polacy więc przez dłuższy czas pozostaną wdzięcznymi i zachwyconymi gośćmi portali internetowych, ale zakupy będą robić gdzie indziej.


TOP 200