Polska pariasem Europy

Kto do kontroli

Unijna "żółta kartka" wymaga, aby na pierwszy ogień oprócz Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa poszło Ministerstwo Finansów (o jego planach informatyzacji i stanie obecnym pisaliśmy w CW nr 36/2002). W przyszłym roku ministerstwo to na systemy w administracji celnej zamierza wydać 100 mln zł. Tymczasem z projektu budżetu wynika, że tylko 20 mln zł pójdzie na informatyzację administracji celno-skarbowej. Gdzie reszta? Być może w rezerwie budżetowej, być może w funduszach pomocowych.

Zapewne dopiero z audytu dowiemy się, czy rzeczywiście "wyposażenie państwowych jednostek budżetowych w sprzęt komputerowy niezbędny do korzystania z systemu bankowości elektronicznej i komunikacji z systemem informatycznym wdrażanym do obsługi rachunku centralnego budżetu państwa" powinno kosztować 25 mln zł? A co z projektem rozliczania się z fiskusem przez Internet? W projekcie budżetu nie ma o tym słowa, ale Ministerstwo Finansów chce się tym zajmować.

W ramach audytu należałoby się przyjrzeć także coraz częściej stosowanej w administracji państwowej praktyce ogłaszania pilotażowych wdrożeń na koszt wykonawcy bez jego wyboru w postępowaniu przetargowym. Ministerstwo Finansów zgodziło się, aby Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych (PWPW) opracowała program do rozliczania się z urzędem skarbowym przez Internet z wykorzystaniem podpisu elektronicznego. Przedstawiciele PWPW nie ukrywają, że liczą na to, iż gdy zostanie ogłoszony przetarg, będzie wybrane ich rozwiązanie, jako już sprawdzone. Tym bardziej że przedstawiciele Departamentu ds. Informatyzacji chcieliby, aby przetarg na system ogólnopolski został przeprowadzony z wolnej ręki. Wymagana jest do tego jednak zgoda Urzędu Zamówień Publicznych. Stawką zaś jest projekt wdrożenia e-podpisu dla całej administracji celno-skarbowej.

Jeden dowód na wszystko

Kolejnym problemem z którym będzie się borykał Wojciech Szewko jest projekt Zintegrowanego Pakietu Dokumentów Osobistych. PWPW bierze udział przy produkcji nowych, spersonalizowanych paszportów, a Drukarnia Skarbowa dostarcza karty poliwęglanowe na potrzeby nowych dowodów osobistych. W obu przypadkach niezbędny jest udział Centrum Personalizacji Dokumentów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, nad którym pieczę sprawuje jego Departament Rozwoju Informatyki i Systemu Rejestrów Państwowych.

To właśnie ten departament przedstawił w programie pomysł utworzenia Zintegrowanego Pakietu Dokumentów Osobistych (CW nr 31/2002). Jeden dokument miałby pełnić wiele funkcji jednocześnie, w tym karty ubezpieczenia zdrowotnego i podpisu elektronicznego. Administracja wydawałaby wszystkie dokumenty osobiste na podstawie jednej technologii. Cel jest oczywisty - zredukować liczbę dokumentów, którymi posługuje się obywatel i obniżyć koszty ich produkcji.

Gustaw Pietrzyk, dyrektor Departamentu Rozwoju Informatyki i Systemu Rejestrów Państwowych w MSWiA, może tutaj jednak spotkać się z silnym oporem z różnych stron. Politycznego poparcia w tym względzie mogą udzielić wpływowi politycy SLD, poczynając od Krzysztofa Janika, szefa MSWiA, poprzez Lecha Nikolskiego, szefa gabinetu politycznego premiera, skończywszy na Wojciechu Szewko, który i tak ma opiniować wszelkie projekty informatyczne w administracji. Mówi o tym rozporządzenie prezesa Rady Ministrów nakazujące kierownikom resortów "kontrasygnować wydatki informatyczne u Ministra Nauki i Informatyzacji". Tej decyzji nie podporządkował się jednak już Mariusz Łapiński, minister zdrowia.

Kto wypije RUM?

Minister M. Łapiński nie zgodził się, aby konsultować prace nad Rejestrem Usług Medycznych z ministrem nauki i informatyzacji, powołując się na Ustawę o ochronie danych osobowych. Zignorował również zapytanie poselskie w sprawie RUM wystosowane 1 sierpnia 2002 r. przez Tadeusza Jarmuziewicza. Należy więc wątpić, czy Mariusz Łapiński podejmie racjonalną dyskusję nad projektem jednego dowodu osobistego zintegrowanego z kartą ubezpieczenia zdrowotnego, bo jak wiadomo, taką ma mieć RUM. Przeciwko projektowi zaprotestuje zapewne również PWPW i Ministerstwo Finansów.

Czyli tak naprawdę niewiele zależy - przynamniej na razie - od nowego działu administracji państwowej informatyzacja i osobiście od ministrów prof. Michała Kleibera i Wojciecha Szewko. Ani nie wpłyną na uwolnienie pętli lokalnej, do czego się przymierzają, ani nie wejdą w konflikt z Mariuszem Łapińskim, a system IACS pozostanie zapewne w gestii PSL. Być może uda się tylko zmienić coś w Ministerstwie Finansów. Chociaż bardziej prawdopodobny jest scenariusz, że wszystko pozostanie po staremu. Kto siebie traktuje jak pariasa, za takiego będzie też uważany.

Promile na informatyzację

Pieniądze na dział informatyzacja - ok. 31 mln zł - wcale nie wyczerpują funduszy na zakup sprzętu i oprogramowania w polskiej administracji. Właściwie każda instytucja rządowa przymierza się do inwestycji informatycznych na łączną kwotę ok. 320 mln zł, co z pieniędzmi na dział daje ok. 350 mln zł. Stanowi to jednak raptem 0,18% całkowitych wydatków inwestycyjnych budżetu państwa. Być może będzie to znacznie mniej, gdyż w projekcie budżetu AD 2003 często pojawiają się sformułowania typu "Wyższy Urząd Górniczy - 358 tys. zł na zakupy sprzętu komputerowego, biurowego i samochodów". Ile kosztują te ostatnie? Zapewne więcej niż sprzęt komputerowy i biurowy. Toteż szacunek 0,18% należy brać jako maksymalny.


TOP 200