Polityczna rewolucja Internetu

Budowanie na sprzecznościach

Jak już napisałem, władza w UE jest negocjatorem, której legitymizacją jest umiejętność tworzenia takiego prawa, jakie umożliwia organizmowi ponadpaństwowemu permanentne renegocjowanie sprzecznych interesów między państwami. Ta koncepcja lekkiej, czy też rozproszonej władzy, do złudzenia przypomina zasady Ruchu Wolnego Oprogramowania, w którym w trakcie budowy systemu Linux zaproponowano, aby każdy informatyk miał prawo wprowadzać nowe rozwiązania do systemu pod warunkiem, że nie podnosi to kosztów innych użytkowników i nie zamyka drogi dalszego rozwoju. Członkowie tego ruchu odgrywają coraz większą rolę w ustanawianiu procedur obowiązujących (lub aktualnie dyskutowanych) w UE.

W czasie dyskusji nad Traktatem Konstytucyjnym nasi politycy nie wzięli w ogóle pod uwagę projektu fińskiego eurodeputowanego Aleksandra Stubba. Postulował on - i co ważniejsze, postuluje nadal - wprowadzenie jednocześnie dwóch odmiennych sposobów liczenia głosów krajów członkowskich Unii, z zastosowaniem tzw. metody podwójnej większości i pierwiastka. Jeżeli wyniki głosowania byłyby różne, to oznaczałoby, że istnieje konflikt między średnimi i dużymi krajami Unii i potrzebne są renegocjacje. W ten sposób wydobywa się konflikt aktualnie występujący wewnątrz krajów unijnych. Tę metodę Jadwiga Staniszkis nazywa międzyproceduralnym liberalizmem, bo można ją przyrównać do funkcjonowania rynku, na którym zamiast towarów, rywalizują ze sobą sprzeczne procedury.

Skąd u Aleksandra Stubba wzięła się umiejętność myślenia, która doprowadziła go do sformułowania metody rozwiązującej sprzeczności, zdawałoby się, nie do rozwiązania (jeśliby słuchać polskich polityków)? Innymi słowy, dlaczego dla informatyków zaangażowanych w RWO, "sprzeczność interesów" jest czymś naturalnym? Przypomnijmy, że na poziomie najbardziej ogólnym, z punktu widzenia funkcjonalnego, oprogramowanie komputerowe jest procedurą umożliwiającą wykorzystanie komputera w celu osiągnięcia określonych wyników. Z tego tytułu ochrona oprogramowania komputerowego może podlegać opatentowaniu. Z drugiej strony oprogramowanie jest dziełem umysłu wyrażonym w określonej formie złożonej ze słów, czyli powinno być chronione przez prawo autorskie.

To właśnie ta dwoistość natury oprogramowania komputerowego doprowadziła do sytuacji, że może ono być jednocześnie chronione przez dwa różne prawa broniące własności intelektualnej. Łatwo można zauważyć, że patent i prawo autorskie są w stosunku do oprogramowania komplementarne. Patent chroni funkcje oprogramowania, prawo autorskie - formę, w jakiej te funkcje napisano. Dokładnie tak, jak komplementarne jest wprowadzenie jednocześnie dwóch odmiennych sposobów liczenia głosów krajów członkowskich Unii - z zastosowaniem tzw. metody podwójnej większości i pierwiastka.


TOP 200