Pogoń za informatykiem

W USA na informatyków czeka 350 tys. nie obsadzonych miejsc pracy. Z tego powodu kraj ten traci rocznie 500 mld USD. W następnej dekadzie liczba wakujących posad wzrośnie do miliona.

W USA na informatyków czeka 350 tys. nie obsadzonych miejsc pracy. Z tego powodu kraj ten traci rocznie 500 mld USD. W następnej dekadzie liczba wakujących posad wzrośnie do miliona.

Nikt nie obliczył jeszcze, ile brak wykwalifikowanej kadry informatycznej kosztuje polskie przedsiębiorstwa. Wiadomo jednak, że podstawową wartością każdego zakładu i instytucji są tworzący ją ludzie. Kiedy firma przeżywa kryzys, spadają nie tylko przychody i zyski. Przede wszystkim odchodzą ludzie, których później bardzo trudno jest odzyskać.

Każdy dolar wydany w USA na pensje informatyków da wzrost przychodów o 43 USD. Można powiedzieć zatem, że amerykańska firma traci 2,4 mln USD rocznie na każdego nie zatrudnionego informatyka.

Nikt nie obliczył jeszcze, ile brak wykwalifikowanej kadry informatycznej kosztuje polskie przedsiębiorstwa. Wiadomo jednak, że podstawową wartością każdego zakładu i instytucji są tworzący ją ludzie. Kiedy firma przeżywa kryzys, spadają nie tylko przychody i zyski. Przede wszystkim odchodzą ludzie, których później bardzo trudno jest odzyskać.

"Problemem w policyjnej informatyce było zawsze odchodzenie wartościowych ludzi do prywatnych przedsiębiorstw" - mówi Zbigniew Chwaliński, dyrektor Biura Informatyki Komendy Głównej Policji. Kiedy na początku ub.r. Biuro miało zostać rozwiązane, Zbigniew Chwaliński mówił, że najtrudniej było rozstać się ze stworzonym już zespołem.

Zmiany związane z restrukturyzacją, a często polityczne zawirowania powodują, że słabo opłacani informatycy z administracji publicznej pierwsi rezygnują z urzędniczych posad. Często kierownicy ośrodków informatyki, służących wojewodzie lub samorządowi miasta, z góry zakładają, że młoda kadra po studiach zrezygnuje z pracy na "państwowym" po trzech latach. "Taki mechanizm rotacji pracowników stał się faktem w Terenowych Bankach Danych" - mówi Marek Benczyński, były przewodniczący Rady Dyrektorów TBD. "Dlatego dla rządu w terenie pracują albo młodzi ludzie przed przejściem na prywatną posadę, albo fanatycy, doskonali rzemieślnicy, którzy cenią sobie dobry zespół i stabilną pracę" - dodaje Marek Benczyński.

Strach przed projektem

"Naszym największym problemem było pozyskanie dobrych pracowników" - mówi Lech Barszczewski, główny informatyk Petrochemii Płock SA. On i inni polscy menedżerowie informatyki uważają, że największe problemy mają wtedy, gdy w ich przedsiębiorstwach jest wdrażany projekt, do którego obsługi potrzebne są dziesiątki osób.

Zmorą zatrudniających są duże, ogólnokrajowe inwestycje, które "wysysają" kadry z każdego zakątka Polski. Jednak zasada ta sprawdza się wyłącznie w przypadku inwestycji komercyjnych. "Kiedy rusza projekt w budżetówce, można być pewnym, że nie zostanie w nim zatrudniona śmietanka informatyków z danego miasta bądź nawet kraju" - twierdzi Krzysztof Komorowski, przez kilka miesięcy odpowiedzialny z ramienia Bulla za projekt Poltax. Jego zdaniem, w zespołach informatycznych w administracji państwowej zatrudnianych jest zaledwie kilka osób, co oczywiście rzutuje na powodzenie dużego projektu.

Straty wynikające z braku kadry informatycznej, nie oszacowane w Polsce, w USA przybierają rozmiary kryzysu. Nie wiadomo przy tym dokładnie, czy jest to kryzys jakościowy, czy ilościowy. Z sond wśród przedsiębiorców, przeprowadzanych przez amerykańskie wydanie Computerworlda od początku lat 90. wynika, że przed 3 laty zatrudniano bez wyjątku wszystkich, o ile posiadali odpowiednie kwalifikacje. Dzisiaj akcent przenosi się na słowo "wszystkich", a nie "odpowiednio kwalifikowanych".

Oczywiście, większość pracodawców ankietowanych przez Computerworlda podkreśla wciąż wagę kwalifikacji w doborze pracowników. Głównie ze względu na naturalną chęć obrony renomy własnego przedsiębiorstwa, w którym nie zatrudnia się wszystkich bez wyjątku. Jednak z indywidualnych rozmów z pracodawcami wynika, iż ze względu na rozwój technologiczny podniesiono standardową poprzeczkę dla informatyków. "Dzisiaj zatrudnianie specjalisty od jednej maszyny czy programu mija się z celem, gdyż dane stanowisko wymaga znajomości działania systemu, który zawiera kilkanaście technologii" - takie zdanie można usłyszeć dziś od co drugiego amerykańskiego dyrektora informatyki w przedsiębiorstwie.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200