Początek drogi do sztucznego intelektu

Inteligencja bez ciała

Do badań zdominowanych początkowo przez logików i informatyków szybko dołączyli w latach 60. badacze i teoretycy z psychologii poznawczej, psycholingwistyki i językoznawstwa stosowanego, neurolodzy i badacze mózgu, zaś w latach późniejszych także biolodzy, ekonomiści, socjolodzy, również filozofowie. Dla większości z nich metody komputerowych obliczeń i cyfrowej symulacji stały się podstawową metodą badania zjawisk właściwych dla ich dyscyplin; komputer był głównie użytecznym narzędziem poznawczym. Modelowanie zjawisk fizycznych lub chemicznych, neuronalnych, biologicznych czy psychicznych zapewniało ogromną precyzję i adekwatność poznawczą. Symulowane zjawiska w postaci diagramów, formuł matematycznych czy (wraz z doskonaleniem interfejsu komputerowego) wielowymiarowych obrazów lub wirtualnej rzeczywistości, dawały badaczom coraz większe poczucie głębszej (prawdziwszej) rzeczywistości. I tak inteligentne użycie narzędzia badań naukowych zaczęło nasuwać wyobrażenie o inteligencji komputera, który to wszystko zapewniał. Tak rodziły się nie tylko coraz bardziej inteligentne maszyny, ale również sztuczny intelekt jako taki, przynajmniej szczególne jego wyobrażenie.

Wszyscy uwierzyli, że ludzie i maszyny cyfrowe to dwie podklasy klasy ogólnej - fizycznych systemów przetwarzających znaki, symbole. O każdym systemie (o wystarczającej złożoności, niezależnym od natury fizycznego podłoża, przetwarzającym na bazie wewnętrznego programu dowolne symbole) da się powiedzieć, że odznacza się inteligencją. Inteligencja bowiem to zdolność systemu do reprezentowania poprzez symbole zewnętrznego otoczenia. Bez znaczenia jest to, na jakim podłożu ta zdolność się rozwija, ważne jest tylko to, co system robi. "Inteligencja nie jest sprawą substancji - protoplazmy, szkła czy drutu - lecz formy, którą substancja przyjmuje i procesów, które w niej zachodzą. Inteligencją jest umysł implementowany w każdy wymodelowany rodzaj materii" - pisał Simon. Minsky zaś dopowiadał: "Dla mnie inteligencja nie oznacza więcej niż kompleks działań, z którymi mamy do czynienia, ale którego nie rozumiemy. Z mojego punktu widzenia jest to raczej zagadnienie estetyki".

Trudno o bardziej dosadne określenia. Dla badaczy i konstruktorów sztucznej inteligencji nie oznaczały one jednak deprecjacji człowieka, lecz tylko próbę jego pełniejszego zrozumienia na tle maszyn. Obraz człowieka jest prosty, zakłada Minsky - jest on specyficznym procesorem informacji, a przyroda informacją do przetworzenia. Jest to zatem, sformułowana za pomocą terminologii informatycznej, abstrakcyjna, filozoficzna koncepcja człowieka.

Cała ta dziedzina badań nie jest jednak jednorodna. Właśnie w kwestii filozoficznej: czy umysł człowieka to program działający na sprzęcie, jakim jest mózg? czy komputer może myśleć? - zaznaczają się pewne podziały. John Searle, filozof z Uniwersytetu Kalifornijskiego, zagorzały krytyk teorii sztucznej inteligencji (jego słynny argument tzw. chińskiego pokoju zasługuje na odrębne omówienie), wyróżnił dwie postaci tego nurtu. Pierwsza, słaba postać, akceptowana przez umiarkowanych badaczy, to przekonanie, że określenie umysłu jako komputera to tylko wygodna metafora, "inteligentny" program komputerowy może być co najwyżej narzędziem testującym koncepcję psychologiczną czy jakąkolwiek inną opisującą (modelującą, symulującą) określone inteligentne działanie człowieka, nie można więc mylić narzędzia z teorią. Mocna postać, reprezentowana przez takich ludzi, jak McCarthy czy Minsky, to zasadnicze przekonanie, że są istotne podobieństwa między cyfrowym przetwarzaniem informacji w sprzęcie komputerowym a przepływem impulsów w sieci neuronowej. Toteż można oczekiwać, że coraz lepsze cyfrowe modelowanie czynności poznawczych człowieka (na co przystają zwolennicy opcji pierwszej) da się w przyszłości implementować w coraz lepszym sprzęcie z takim skutkiem, iż maszyny będą de facto myślały, ponieważ myślenie to formalne operowanie symbolami, co równa się posiadaniu stanów umysłowych. A zatem, powinniśmy się oswoić z myślą, że kiedyś inteligentne roboty zechcą utrzymywać nas wokół siebie z taką pobłażliwością, z jaką my ludzie dzisiaj trzymamy w domach koty i psy - stwierdził McCarthy.


TOP 200