Pierwsze jaskółki wiosny nie czynią

Mówiąc o wykorzystaniu open source w administracji, wciąż obracamy się w kręgu tych samych instytucji - Sejm, Straż Graniczna, GUC.

Mówiąc o wykorzystaniu open source w administracji, wciąż obracamy się w kręgu tych samych instytucji - Sejm, Straż Graniczna, GUC.

Jedną z pierwszych instytucji, które zdecydowały się na wykorzystanie w swojej pracy Linuxa, był Sejm. System operacyjny i internetowy serwer Apache zostały zaimplementowane w aplikacji służącej do zbierania danych z urządzeń do głosowania i komunikacji z pozostałymi modułami systemu sejmowego. Linux został również wykorzystany jako platforma dla pomniejszych aplikacji.

Marek Pokulniewicz, główny specjalista w Ośrodku Informatyki Kancelarii Sejmu, przez lata konsekwentnie promował oprogramowanie open source. Podobnie czyniła grupa zapaleńców zatrudnionych w innych organach administracji publicznej. Dzięki nim Linux i open source znalazły zastosowanie jako platforma dla rządowych serwerów internetowych.

Zastosowania poboczne

Znając potrzeby informatyczne administracji centralnej i jej ograniczone zasoby finansowe, wszyscy - począwszy od informatyków, po urzędników i dziennikarzy - spodziewali się eksplozji popularności oprogramowania otwartego w organach centralnych i samorządowych. Rewolucja w sposobie wykorzystania open source w administracji jednak nie nastąpiła. Mówiąc o jego wykorzystaniu w instytucjach rządowych, wciąż obracamy się w kręgu tych samych instytucji - Sejm, Straż Graniczna, Główny Urząd Ceł. Na razie tylko te urzędy zdecydowały się na wykorzystanie oprogramowania otwartego. Wciąż jednak brakuje przykładów wdrożeń w zastosowaniach krytycznych.

Tymczasem z deklaracjami - i co ważniejsze - z autentycznym zaangażowaniem w technologie open source wystąpiły Unia Europejska i administracja niemiecka. Nawiasem mówiąc, budzi to irytację niektórych stronników Linuxa z rodzimej administracji, którzy wciąż podkreślają, że polskie środowisko i media chętnie zachwycają się zagranicznymi przykładami, nie dostrzegając krajowych, równie okazałych, a przy tym często znacznie wcześniejszych niż te w krajach UE.

Rozwój zastosowań open source w polskiej administracji wytracił impet. Na pewno nie bez wpływu na to pozostało ogólne spowolnienie realizacji projektów teleinformatycznych w administracji. Równocześnie wiele zrobiono, by - czasem wręcz nieświadomie - ograniczyć możliwość wykorzystania oprogramowania open source w tych przedsięwzięciach. Przykładem są problemy z uzyskaniem technicznej specyfikacji na potrzeby budowy Janosika, linuxowej alternatywy dla Programu Płatnik, czy skuteczne oprotestowanie - ogłaszanego już dwukrotnie - przetargu na zakup serwerów i terminali graficznych dla izb i urzędów skarbowych. Są to najbardziej znane, ale nie jedyne przykłady działań utrudniających upowszechnienie open source w administracji. Przykładów, o których przedstawiciele firm wykorzystujących oprogramowanie otwarte mówią szeptem, jest znacznie więcej. Nie bez winy są sami dostawcy rozwiązań typu open source, którzy nie wykorzystali w pełni nadarzającej się okazji. Zabrakło odpowiednio przygotowanej oferty, dopracowanego serwisu, a przede wszystkim dobrze zaprojektowanych produktów, których funkcjonalność pozwoliłaby zyskać przychylność klientów.

Duże instalacje przed nami

Czy oznacza to, że administracja i urzędy centralne przespały rewolucję w teleinformatyce odbywającą się za sprawą oprogramowania open source? Na pewno nie. Informatycy z największych urzędów zaczynają dostrzegać wartość oprogramowania open source, którego zakup i wdrożenie jest w przypadku wielu zastosowań tańsze niż wykorzystanie rozwiązań innych dostawców. Przy ocenie kierują się przede wszystkim kryteriami biznesowymi, czym często różnią się od swoich poprzedników sprzed kilku lat, dla których zastosowanie Linuxa było w dużej mierze wyrazem przekory w stosunku do wielkich dostawców oprogramowania.

Tak czyni chociażby Zbigniew Olejniczak, dyrektor Departamentu Informatyki w Ministerstwie Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej, który niedawno zapowiedział, że rozważa wykorzystanie platform open source przy tworzeniu systemu Syriusz. "To po prostu kwestia struktury wydatków na systemy IT. Pieniądze, które zostaną zaoszczędzone na zakupach licencji, będą przeznaczone na inne potrzebne cele, chociażby przedłużenie okresu szkolenia użytkowników. Open source to wielka szansa na tak konieczny reengineering wydatków na informatykę. Przy tych samych pieniądzach uzyska się znacznie większą wartość dodaną. Dzisiaj jakość w informatyce nie oznacza zakupów sprzętowych i licencji, a jest to tak konieczna umiejętność wykorzystywania możliwości techniki i technologii informatycznych" - twierdzi Zbigniew Olejniczak. Być może wdrożenie Syriusza okaże się probierzem stosunku urzędników do oprogramowania otwartego.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200