Pieniądze są w 2G

O planach podboju polskiego rynku przez nową sieć telefonii komórkowej, Computerworld rozmawia z Leszkiem Siwkiem, prezesem spółki CenterNet SA.

Czy w obecnym układzie sił na rynku GSM, zakup częstotliwości 1800 MHz i inwestowanie w budowę nowej sieci setek milionów złotych nie jest porywaniem się z motyką na słońce?

Pieniądze są w 2G
WiMAX czy UMTS to modne hasła dla inżynierów. Prawdziwe przychody były, są i będą generowane przez tradycyjną telefonię GSM. Przychody operatorów z 3G to 10-15%, natomiast 85-90% to usługi GSM. Dlatego uważam, że nie działamy w oderwaniu od realiów rynku. Moim zdaniem ryzykownie zagrał Play, który skierował swoją ofertę do ok. 10% użytkowników komórek w Polsce (UMTS) i z tej części rynku chce pozyskać 20%. To jest bardzo wąska grupa.

Badania i analizy rynkowe pokazują, że zarabia się na prostych usługach: głosowych, SMS, MMS. Owszem, UMTS oferuje szybki dostęp do Internetu. Gdybym miał zainwestować w technologię 3G, wolałbym przeznaczyć środki na zakup firmy, która będzie produkować content i poprzez tę technologię go rozsyłać. To dużo lepsze rozwiązanie niż inwestowanie w budowę infrastruktury pod komórkowy Internet.

No dobrze, ale co stoi na przeszkodzie, żeby wykorzystać infrastrukturę działającej już sieci? Nie wystarczy być operatorem wirtualnym?

Wiele projektów MVNO przestało być obecnych na rynkach, bankrutowały. Jeszcze nie słyszeliśmy natomiast o upadku infrastrukturalnego operatora komórkowego. MVNO to klasyczny przykład marketingu sprzedaży usług. Nie należy tego mylić z faktycznym operatorstwem. W Polsce pierwszym prawdziwym MVNO będzie pewnie Polsat, który sam inwestuje poważne pieniądze w budowę infrastruktury.

Nie jest łatwo zainwestować wiele milionów złotych wiedząc, że za projektem stoi tylko jedna umowa MVNO. Zerwanie takiej umowy oznacza upadłość. Natomiast posiadanie własnych częstotliwości i budowa infrastruktury zapewniają bezpieczeństwo inwestycji.

Tak czy inaczej będziecie musieli działać w oparciu o roaming krajowy...

Oczywiście, ale tylko przez pewien czas. W ciągu 2,5-3 lat nasza infrastruktura pozwoli nam samodzielnie świadczyć usługi w obszarach najbardziej dla nas strategicznych. MVNO nie ma już takiej możliwości. Poza tym klienci nie są związani z czysto wirtualnym operatorem. Projekt MVNO może być atrakcyjny pod względem finansowym. My musimy jednak budować prawdziwą wartość dla funduszu (NFI Midas - przyp. red.), a niewątpliwie operator infrastrukturalny to wartość sama w sobie.

Po co operator współpracujący z danym MVNO miałby nagle rozwalać taką umowę? Przecież na niej zarabia.

Operatorzy kiedyś podjęli decyzję, aby wypuścić dystrybucję usług komórkowych spod własnej kontroli. Pozwolili podmiotom zewnętrznym zbudować wielkie sieci dystrybucyjne i korzystają z ich usług. Dzisiaj operatorzy zdali sobie sprawę, że są od nich uzależnieni. Za chwilę może więc dojść do sytuacji, w której operatorzy zaczną przejmować sieci dystrybucyjne. Weźmy jako przykład sieć, która ma 200 punktów sprzedaży. Miesięczny koszt jej utrzymania to kilkadziesiąt milionów złotych. Jeśli operator ją deautoryzuje, to w ciągu miesiąca nastąpi utrata płynności finansowej. Szybka autoryzacja u innego operatora nie jest prostą sprawą. Punkty sprzedaży usług komórkowych różnych operatorów są często w tych samych lokalizacjach. Sieć 200 punktów np. Plusa może się okazać tylko w 50% przydatna dla Orange czy Ery.

W przypadku operatora wirtualnego mamy identyczną sytuację. Operator infrastrukturalny chce mieć nad wszystkim kontrolę. Umowa o roamingu krajowym - nad którą pracujemy - jest chroniona przez UKE. Natomiast zwykły MVNO jest w gorszej sytuacji. Jest bardziej zależny od operatora infrastrukturalnego, który dyktuje warunki.

Który z największych polskich operatorów będzie waszym partnerem?

Prowadzimy negocjacje ze wszystkimi trzema.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200