Patentowe dylematy

Duzi - za, mali - przeciw

O podziale na zwolenników czy przeciwników patentowania oprogramowania decyduje kwestia dominacji ekonomicznej. W sądzie często wygrywa większy podmiot, jako silniejszy ekonomicznie (jak wiadomo, sprawy sądowe są kosztowne, zaś sprawy dotyczące naruszeń praw patentowych należą do wyjątkowo skomplikowanych).

Ze względu na dość ogólny charakter patentów oprogramowania łatwo zastrzec rozwiązania, bez których trudno byłoby się obejść, np. w oprogramowaniu open source. Duże firmy informatyczne chciałyby w ten sposób pobierać opłaty za korzystanie z rozwiązań open source. "W oczywisty sposób «zamordowałoby» to rynek tych rozwiązań" - uważa Radosław Chmura. Dlatego gwałtowne protesty wywołało pojawienie się na początku ub.r. projektu dyrektywy Unii Europejskiej, na mocy której można by bez przeszkód nadawać patenty programom komputerowym.

Spekulowano, że tak naprawdę autorem tej dyrektywy nie jest Komisja Europejska, lecz organizacja Business Software Alliance, zajmująca się egzekwowaniem ochrony praw autorskich do oprogramowania (zrzesza ona licznych producentów oprogramowania, ale tak naprawdę decydującą rolę w BSA odgrywa Microsoft - stąd zwolennicy oprogramowania open source dopatrywali się tutaj jeszcze jednej próby zdławienia konkurencji przez giganta z Redmond). Szczegółowa krytyka proponowanej dyrektywy znajduje się na serwisie internetowym Foundation for a Free Information Infrastructure pod adresem:http://swpat.ffii.org .

Kwestia różnic w praktyce stosowania prawa patentowego między Europą a Stanami Zjednoczonymi odnosi się również do wspomnianej dominacji ekonomicznej. Amerykański przemysł informatyczny jest bez wątpienia najsilniejszy na świecie i możliwość nadawania patentów oprogramowaniu działa na jego korzyść.

Zdaniem Hasso Plattnera, szefa niemieckiej firmy SAP, patentowanie oprogramowania jest niepotrzebne. "Patenty się przydają, a nawet są niezbędne, gdy przychodzi się spierać z agresywnymi amerykańskimi firmami w amerykańskich sądach. Ale również tam nie chodzi o patenty na wynalazki, lecz o wykorzystywanie istniejących możliwości prawnych w celu zdobywania rentierskich dochodów i wypychania konkurentów z rynku" - twierdzi Hasso Plattner.

Za, a nawet przeciw

Czy jednak generalne odrzucenie koncepcji patentowania oprogramowania jest do końca słuszne? "Idee, do których dochodzi się często żmudną i długotrwałą pracą, okazują się potem niepatentowalne. Tymczasem jest przecież oczywiste, że powinno się je w jakiś sposób chronić" - mówi Cezary Dołęga, wiceprezes wrocławskiej firmy Neurosoft. Wiadomo jednak, że patent na algorytm blokuje alternatywne implementacje, staje się więc blokadą postępu technologicznego, któremu patenty miały przecież służyć.

U podłoża sporu leży poważny dylemat, i to raczej natury filozoficznej. Patenty są bowiem udzielane tylko na wynalazki, czyli wymyślone przez człowieka sposoby czy konstrukcje służące do wykonania określonego zadania. Czym zatem jest program, a ściśle mówiąc algorytm, który stanowi podstawę do napisania danego programu? Przeciwnicy patentów wskazują, że niczym innym jak abstrakcyjnym zapisem matematycznym, sformalizowanym jedynie w zapisie informatycznym. Czy można zatem patentować formuły matematyczne?

Odpowiedź na to pytanie to właśnie ów zasadniczy dylemat: czy matematyka istnieje w sensie skończonym, a wszystkie jej teorie i prawa, stopniowo poznawane i formułowane przez matematyków, są tylko odkryciem bytów, które są nam dane od początku istnienia świata? Odkrycia nie da się przecież opatentować. By do niego dojść, potrzebny jest wysiłek badawczy, ale odkrycie nie jest owocem procesu twórczego w tym sensie, że tego, co się odkryło, nie tworzy się, bo ono i tak już istniało, niezależnie od procesu odkrycia.

Odkrycia to nie to samo co wynalazki. Może jednak matematycy są wynalazcami, kreując prawa matematyki, inaczej niźli ma to miejsce w fizyce, gdzie wszystko jest wyznaczone przez otaczający nas bliski i daleki świat?

Na razie nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, jest bowiem ona kwestią przekonania czy wręcz wiary. W przypadku patentów na oprogramowanie spór będzie więc trwał.

Po polsku

Problem patentów na oprogramowanie jest zagadnieniem interesującym przede wszystkim dla firm, które eksportują oprogramowanie.

Niebezpieczeństwo jest realne. "By uzyskać pewien poziom bezpieczeństwa, powinno się najpierw przeszukać bazy danych w celu sprawdzenia, czy oferowane rozwiązanie nie narusza jakichś patentów" - mówi Radosław Chmura. Jest to zadanie, które zaleca się właśnie rzecznikom patentowym. Nasi (nieliczni co prawda) eksporterzy oprogramowania nie prowadzili jeszcze tego rodzaju działań - zapewne dlatego że nie zdarzyło się, by polska firma eksportująca oprogramowanie została przez kogoś oskarżona o naruszenie praw patentowych.

Generalnie w Polsce w kwestii ochrony praw patentowych do oprogramowania nic specjalnego się nie wydarzyło. Pojedyncze polskie firmy, wytwarzające oprogramowanie zaawansowane technologicznie, które jest sprzedawane na rynkach zagranicznych, dopiero przymierzają się do uzyskania patentów. "Przy pewnej skali działalności nie da się tego uniknąć. Chodzi tu przecież o ochronę własnych interesów" - uważa Tomasz Gilarski, wiceprezes warszawskiej firmy Transition Technologies.

Otrzymanie patentu międzynarodowego kosztuje co najmniej kilkadziesiąt tysięcy złotych, a na to nie stać małych firm. Sytuację zmieni nasza akcesja do Unii Europejskiej, w niej bowiem nadrzędny jest tzw. patent europejski. Polski Urząd Patentowy z założenia nie przyjmuje zgłoszeń patentowych na oprogramowanie, ale oczywiście taki patent można "przemycić", odpowiednio formułując wniosek zgłoszeniowy.

Na razie jednak w bazie danych naszego Urzędu Patentowego pozycji obejmujących programy komputerowe jest niewiele, do tego są to zgłoszenia pochodzące prawie wyłącznie z zagranicy (np. "Sposób realizacji elektronicznych płatności handlowych", "Sposób utrzymywania spójności pamięci w systemie komputerowym", "Sposób, urządzenie i produkt programu komputerowego do komunikacji w systemie klient/serwer").


TOP 200