Państwo i społeczeństwo Internetu

Wyższe racje rządzących

Rządy nawet najbardziej demokratycznych państw nie rezygnują z zapewnienia na własny użytek narzędzi prawnych i technicznych, które pozwalają w pewnych sytuacjach blokować możliwość komunikowania się za pomocą Internetu lub sieci komórkowych. Również w polskim Prawie telekomunikacyjnym jest przepis, dający prezesowi UKE - w sytuacji szczególnego zagrożenia - uprawnienie do wprowadzenia ograniczeń w świadczeniu usług oraz działaniu sieci telekomunikacyjnych.

Służbom specjalnym wolno zaś zastosować urządzenia uniemożliwiające telekomunikację na określonym obszarze, np. zagłuszarki telefonów komórkowych (swego czasu zagłuszano telefony pielęgniarek w białym miasteczku przez Kancelarią Premiera). Przepisy o podobnych skutkach funkcjonują w większości państw. Obywatele krajów o stabilnych demokracjach nie muszą się obawiać nadużywania tych policyjnych uprawnień, ale trudno uniknąć refleksji, że to obszar dosyć słabo uregulowany. Przykładowo, służby zagłuszające prewencyjnie otoczenie osób chronionych przed ryzykiem terrorystycznego ataku bombowego spowodują wadliwe działanie lub wyłączenie większości innych urządzeń radiowych. Im więcej jest wokół miast radiowych urządzeń i systemów, często ważnych lub wręcz o znaczeniu krytycznym, tym skutki działań służb bezpieczeństwa mogą być bardziej dotkliwe.

Służby odpowiedzialne za obronność i bezpieczeństwo państwa w żadnym państwie nie przywykły do poszukiwania kompromisów z użytkownikami Internetu. Projekt nowej amerykańskiej ustawy o bezpieczeństwie w cyberprzestrzeni, która trafiła właśnie do Senatu, przewiduje m.in. rozwiązanie pozwalające blokować ruch w Internecie lub wyłączyć sieć w obliczu istotnych zagrożeń. Uznano, że nie wystarczają do tego dotychczasowe rozwiązania prawne. Można sobie wyobrazić, że zagrożenia uzasadniające tego rodzaju radykalne decyzje nie są przecież nieprawdopodobne. Pomijając dywagacje inżynierskie, jak takiej blokady na większą skalę skutecznie dokonać, ilustruje to, czym dla państwa może być wolność komunikowania się wobec innych strategicznych priorytetów.

Konfrontacja swobód obywatelskich z działaniem instytucji państwowych dotyczy różnych dziedzin. Ewidentne naruszenie prawa, kradzież wrażliwych dokumentów i umieszczenie ich na Wikileaks jest komentowane niejednoznacznie, kiedy dotyczy granic sfery informacji uznanych przez funkcjonariuszy rządowych za poufne. Rządy negocjują postanowienia umowy ACTA w tajemnicy, pomimo że międzynarodowy obrót prawami autorskimi dotyczy wszystkich. Rozwiązania prawne wprowadzane przeciwko stronom pirackim uznajemy za kontrowersyjne, bo przyczyniają się pośrednio do hamowania kreatywności i rozwoju. To jasne, że instytucje państwa muszą dostosować skostniałe procedury i zwyczaje w sprawach posiadania i przetwarzania informacji, ale nie ma też co liczyć, że rządy zostawią przestrzeń publiczną Internetu do rządzenia wyłącznie internautom.


TOP 200