Państwo i nocny stróż

W Polsce pozornie istnieją idealne warunki do outsourcingu systemów informatycznych, wspomagających pracę urzędów i instytucji centralnych. Firm outsourcingowych potrzebuje Główny Urząd Ceł, wiele departamentów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, praktycznie cała sfera wojskowości, obrony cywilnej, zdrowia i edukacji.

W Polsce pozornie istnieją idealne warunki do outsourcingu systemów informatycznych, wspomagających pracę urzędów i instytucji centralnych. Firm outsourcingowych potrzebuje Główny Urząd Ceł, wiele departamentów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, praktycznie cała sfera wojskowości, obrony cywilnej, zdrowia i edukacji.

W polskiej administracji publicznej i samorządowej niewiele jest udanych systemów informatycznych. Zasadne zatem staje się pytanie, czy nie lepiej byłoby zlecić ich wykonanie - i potem nadzorowanie - doświadczonym i profesjonalnym firmom zewnętrznym, zamiast zatrudniać własnych pracowników. Wydawać by się mogło, że jest to rozwiązanie optymalne. Firm outsourcingowych potrzebuje Główny Urząd Ceł, wiele departamentów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, praktycznie cała sfera wojskowości, obrony cywilnej, zdrowia i edukacji. Toteż warto najpierw zbadać, czy są w Polsce firmy zdolne wykonywać taką usługę i czy urzędy są przygotowane do jej przyjęcia z korzyścią dla obywateli.

Pytanie o outsourcing nie jest wyłącznie problemem dojrzałości partnerów: dostawcy i zamawiającego, lecz przede wszystkim pytaniem o rolę państwa w społeczeństwie.

Korona zleca innym

W Wlk. Brytanii jako pierwszej na świecie rządowe systemy informatyczne oddano pod opiekę zewnętrznym firmom w końcu lat 80. i na początku 90. Do dzisiaj kraje Korony Brytyjskiej najpełniej wykorzystują outsourcing przy budowie i eksploatacji publicznych systemów informatycznych. Jednak nie tylko w Wlk. Brytanii podatki i druki urzędowe obsługują zewnętrzne systemy zarządzane przez prywatne firmy. Z outsourcingu korzysta również amerykańskie wojsko, dzierżawiąc sieci telekomunikacyjne, i australijskie instytucje centralne bazujące na usługach informatycznych zewnętrznych dostawców.

Oprócz administracji z outsourcingu korzysta również biznes, ale przede wszystkim wielkie korporacje, takie jak General Motors. Tę drogę wskazał dużym korporacjom amerykański Eastman Kodak, który w 1989 r. zdecydował się powierzyć własne ośrodki obliczeniowe koncernowi IBM.

Po niemal 10 latach doświadczeń, outsourcing ma mniej więcej tylu zwolenników, ilu przeciwników, choć już dziś wiadomo, że właśnie prowadzenie cudzych systemów informatycznych będzie jedną z najbardziej intratnych działalności w branży IT w 2000 r. Wartość tego rynku wzrośnie - według analityków z Gartner Group - z 18 mld w 1995 r. do 40 mld USD w 5 lat później.

Niepotrzebni muszą odejść

Nikt nie ma wątpliwości, że zlecanie dotychczas wykonywanych samodzielnie usług informatycznych oznacza zwolnienia dla dużej części informatyków zatrudnionych w urzędach. Związki zawodowe protestujące przeciwko outsourcingowi w administracji publicznej, zarówno w Australii, jak i Wlk. Brytanii. Twierdzą, że zwolnienia obejmą 50-70% pracowników ośrodków obliczeniowych. Jeśli nawet znajdą oni pracę, np. w firmach outsourcingowych, zapewne przestaną być członkami związków zawodowych, na ogół nie tolerowanych w prywatnych przedsiębiorstwach. I to jest dodatkowy powód, dla którego związki zawodowe stwarzają trudności w przechodzeniu na system outsourcingu w urzędach, preferując rozwijanie własnej kadry.

Wiele świadczy o tym, że i u nas ta sama sytuacja mogłaby się powtórzyć.

Oszczędzić trochę grosza

Zwalnianie informatyków jest jednym z elementów polityki oszczędzania w administracji publicznej. W ubogim sektorze publicznym dyrektor szpitala, szkoły czy ośrodka naukowego łatwiej podejmie decyzję o zwolnieniu informatyka niż osoby odpowiedzialnej za ogrzewanie budynku. Szybciej też zapłaci rachunek za gaz niż za nowy serwer.

Przygotowujący się do zlecania usług informatycznych, dyrektorzy warszawskich i wrocławskich szpitali oceniają, że inwestycja ta pozwoli im o 50-60% ograniczyć koszty. Podobnymi szacunkami posługują się inni kierownicy publicznych instytucji zastanawiający się nad outsourcingiem. Jednak nie można zakładać, że każde działanie informatyczne urzędu jest bardziej kosztowne niż wykonane prywatnie.

W przeprowadzonym przez brytyjską firmę konsultingową Lacity and Hirschem studium opłacalności inwestycji w outsourcing, dokonanym na podstawie analizy sytuacji pierwszych 500 firm z listy Fortune w 1993 r., autorzy dochodzą do wniosku, że porównywalne efekty można było uzyskać zatrudniając wyłącznie własnych informatyków. Jednak Lacity and Hirschem ocenia, że 10-50% prac informatycznych nie można było wykonać inną metodą niż przy użyciu outsourcingu. Ci sami specjaliści na podstawie 61 kontraktów outsourcingowych zawartych w latach 90. w Wlk. Brytanii doszli do wniosku, że jedynie zlecanie wybranych prac (tzw. selective outsourcing) daje pożądane efekty.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200