Pamiętniki z Monticello

W oczach przeciętnego zjadacza chleba technologia informatyczna rozwija się doskonale i bezbłędnie. Trzeba mieć widzenie świata wyostrzone, tak jak uczestnicy spotkania w Monticello, aby zauważyć również cienie towarzyszące tym procesom. Można powiedzieć, że wszyscy dyskutanci dalecy byli od zadowolenia z istniejącego stanu. Jak zauważył naoczny świadek obrad, dziennikarz Computerworlda Paul Gillin, "przez osiem godzin dziennie wyrażali oni obawy, czy ich dokonania na pewno przyczynią się do powstania pozytywnych zmian na świecie. Nie spoczywając na laurach, zawzięcie debatowali, kłócili się i żartowali, lecz jedną cechę mieli wspólną: głęboki wzajemny szacunek dla siebie i dokonań, które wypracowali w swoim życiu".

Gordon Moore

Na początku byłem chemikiem - zajmowałem się produkcją nitrogliceryny w moim domowym laboratorium. Nawet udało mi się z tego zrobić magisterium w Cal Tech. Do przemysłu półprzewodników przeszedłem mniej więcej w tym samym czasie, kiedy krzem pojawił się w Krzemowej Dolinie, więc miałem szczęście być w branży prawie od początku.

Bill Shockley, jeden z konstruktorów tranzystora, zatrudnił mnie u siebie jako swojego 18 pracownika - na początku nie było w tej branży zbyt wiele zajęcia. Byłem też jednym z ośmiu współzałożycieli firmy Fairchild Semiconductor. W roku 1968 założyłem Intel - z firmą tą związany jestem do dzisiaj, choć zrezygnowałem z funkcji prezesa w 1987 r.

Cały czas śledzę uważnie, co dzieje się w branży i ogólnie na świecie; pozostałem też wiernym kibicem Intela. Wydaje mi się, że rozwój przemysłu komputerowego jest zbyt ekscytujący, aby stać mnie było na ignorowanie najnowszych wiadomości.

W dzisiejszych czasach obserwujemy dramatyczne zmiany w naturze zatrudnienia pracowników w firmach produkcyjnych. Dawniej przyzwyczailiśmy się do tego, że było zawsze dużo pracy dla ludzi obdarzonych zręcznością manualną - sprawdzaliśmy ich niemalże pod mikroskopem, aby być pewnym, że będą potrafili wykonywać precyzyjne zadania manipulacyjne. Dzisiaj wymagania są inne - bardziej liczy się umiejętność szybkiego czytania i zdolność do przyswajania wiedzy komputerowej. W zasadzie większość umiejętności pożądanych zaledwie 20 lat temu, dzisiaj jest nikomu niepotrzebna.

Skutkiem tego procesu jest narastający podział społeczeństwa oparty na kryterium wykształcenia. Tworzą się wyraźne dwie klasy - dla mnie jest to poważny powód do zmartwienia. Mówi się o zniesieniu barier w cywilizowanym świecie - cóż z tego, jeśli mówimy w tym momencie zaledwie o 30% populacji. Pozostałe 70% ludzkości w ogóle nie bierze udziału w rewolucji informacyjnej.

Nowo powstające firmy są dzisiaj w bardzo trudnej sytuacji. Oskarża się je o to, że nie tworzą wystarczającej liczby miejsc pracy, ponieważ kupują wyrafinowane automaty produkcyjne. Cóż jednak mogą zrobić, jeśli jest to jedyna możliwość, by pozostać w branży i być konkurencyjnym. Każda firma ma tak naprawdę bardzo niewielki margines swobody w podejmowaniu korzystnych dla siebie decyzji biznesowych.

Seymour Cray

Miałem wyjątkowe szczęście, ponieważ zrobiłem dyplom na Uniwersytecie stanu Minnesota dokładnie w tym samym czasie, gdy rozpoczęła się na dobre epoka komputerów. Karierę zawodową rozpocząłem w firmie Engineering Research Associates, w której zajmowałem się projektami kryptograficznymi zleconymi przez Marynarkę Wojenną. ERA została potem przejęta przez Univac, ja zaś opuściłem ją w 1957 r., gdy założyłem firmę Control Data Corp.

Z CDC pracowałem tak długo, aż stał się wielki i brzydki; wtedy założyłem Cray Research i byłem tam do czasu, aż stał się wielki i brzydki; wtedy założyłem Cray Computer.

Największym powodem do sławy, jaki mogę przytoczyć na swoją korzyść, jest bez wątpienia wytrwałość. W branży superkomputerów udało mi się przejechać dużo więcej mil niż ktokolwiek inny.

Wielkim problemem współczesnego rozwiniętego świata jest brak poważnych wyzwań. Cierpimy na to jako społeczeństwa i jako państwa. Mamy tendencję do prowadzenia spokojnego życia pozbawionego elementu walki - nie mamy się przed kim bronić. Myślę, że żyjące w dobrobycie kraje rozwinięte gospodarczo potrzebują dzisiaj prawdziwego wyzwania, aby obudzić się z marazmu.

Mówi się oczywiście o wielu wyzwaniach, jakie niesie ze sobą życie codzienne - jednak nie są to takie problemy, które potrafiłyby zintegrować cały naród. Brzmi to paradoksalnie, ale uważam, iż potrzebujemy wspólnego przeciwnika - oczywiście nie musi to być inne państwo.

Myślę, że Internet jest tym medium, które jest w stanie zespolić ludzi w jedną wielką komunę i dać im poczucie bycia razem; wierzę, że stanie się to już w najbliższych latach. Mam nadzieję, że ogólnoświatowa łączność między ludźmi będzie powodem ustania tendencji nacjonalistycznych. Za tym powinny pójść zmiany w komunikacji i umożliwienie ludziom bycia ze sobą bliżej również fizycznie. W rezultacie znajdziemy się w lepszym świecie, co oznacza, że będziemy mogli współdzielić o wiele więcej rzeczy niż obecnie.


TOP 200