Pamięć o historycznym rodowodzie

Jak wygląda u nas postrzeganie cywilizacji technicznej w różnych grupach społecznych?

Myślę, że technik informacyjnych nie cenią przede wszystkim ci, którzy ich nie używają, nie mieli okazji sprawdzenia ich użyteczności. Komputery jeszcze się u nas nie upowszechniły na wielką skalę, co udało się dwóm innym dwudziestowiecznym wynalazkom: telewizorowi i samochodowi. Stosunek do nich świadczy o wysokim poziomie aprobaty Polaków dla nowoczesnej techniki.

Spór o cywilizację w XIX w. przebiegał między entuzjastami, sceptykami i wrogami postępu technicznego. Dzisiaj przeciwników techniki w tamtym sensie już nie ma. Są tacy, którzy krytycznie patrzą na rozwój techniki, warto ich słuchać, ale nie ma już zagorzałych przeciwników.

Podziw dla techniki w skali masowej zwyciężył, widać to dzisiaj najlepiej na przykładzie dzieci, dla których komputer, telewizor czy komórka stanowią niezbywalne wyposażenie codziennego życia.

To jest bardzo znacząca zmiana. Spór między przeciwnikami a zwolennikami postępu technicznego dzisiaj już nie ma sensu.

Wynalazców nikt nie powstrzyma i nie ma sensu zawracać kijem Wisły. Dobrze by było jednak, gdyby ta armia ludzi, którzy zajmują się wymyślaniem nowych systemów technicznych i ich wdrażaniem, miała również wykształcenie filozoficzne, humanistyczne, żeby byli oni zdolni do refleksji na temat celów i warunków wykorzystania swoich pomysłów. Dyskusja o zastosowaniach techniki powinna dzisiaj ściśle się wiązać z pojęciem odpowiedzialności, bo każdy wynalazek ma pewne skutki niezamierzone, mimowolne.

Byłbym za tym, aby na politechnikach, w szkołach biznesu i zarządzania były przedmioty humanistyczne, do tego traktowane jako część niezbywalnego wyposażenia umysłowego ich absolwentów. Może to wyglądać utopijnie, ale na świecie już tak się robi, np. w MIT są bardzo rozbudowane wydziały humanistyczne, jest tam m.in. wielki wydział psychologii i historii.

Typowa mentalność techniczna, zarówno wynalazców, producentów, jak i użytkowników, jest bowiem czysto manipulatorska.

Jeżeli coś można wymyślić i zrobić, będzie to zrobione, a do czego może się to przydać, to się zobaczy później. W ten sposób możemy uzyskać armię ludzi, którzy świetnie umieją klikać i perfekcyjnie wykonywać określone zadania, a jednocześnie nie zdają sobie sprawy, że w ten sposób tworzą mimochodem nowy świat, nową rzeczywistość.

Na początku mówił Pan jednak, że specjaliści od techniki dzisiaj coraz bardziej angażują się w dyskusje nad przyszłością cywilizacji.

Nie ma tu sprzeczności. Jest elita fachowców, która ma świadomość tego, co robi i stara się mieć wpływ na to, co robi, na skutki swych działań. Ale są to nieliczni, cała reszta ma umysłowość wyłącznie manipulatorską.

Jaka rola przypadnie - Pana zdaniem - nowo tworzącej się grupie społecznej, nazywanej za Peterem Druckerem robotnikami wiedzy (knowledge workers)? Jak będą wyglądały relacje między coraz liczniejszą rzeszą wysoko wykwalifikowanych specjalistów od przetwarzania informacji a dotychczasową, tradycyjną warstwą inteligencji?

Nie ma dobrego polskiego tłumaczenia terminu knowledge class. Pewne jest jednak, że określenie to niesie nową treść, wypiera pojęcie inteligencji. Staje się zauważalna przepaść między tymi dwiema koncepcjami klasy wykształconej. Pojawia się rozdział między ludźmi, którzy się zajmują teoriami naukowymi i refleksją humanistyczną, a pozostałymi, którzy się zajmują tylko narzędziami i również ludzi traktują jak narzędzia.

Inteligencja oznaczała warstwę ludzi charakteryzujących się nie tylko kompetencjami w pewnej określonej dziedzinie, ale też dysponujących umiejętnością szerokiego, ogólnego spojrzenia na świat, mających przy tym przekonanie o własnym posłannictwie dziejowym, poczucie odpowiedzialności społecznej. Dobrze by było, by technicy, inżynierowie, informatycy, menedżerowie poczuli się znowu częścią inteligencji, aby stali się na powrót członkami społeczności inteligenckiej. W polskim ujęciu zawsze byli częścią inteligencji, teraz są zaliczani do knowledge class.

Knowledge class to pojęcie odwartościowane, o nastawieniu pragmatycznym, oznaczające traktowanie ludzi w sposób ściśle zadaniowy, utylitarny. Mogą to być ludzie bardzo zdolni i inteligentni, ale ich intelektualna sprawność służy tylko wypełnianiu ściśle określonych zadań produkcyjnych, biznesowych i organizacyjnych. Tymczasem to, co zdaje się dzisiaj najbardziej potrzebne światu, to nie tyle sprawność i wiedza, ile mądrość - umiejętność rozumnego oglądu świata i jego krytycznej analizy.

Prof. Jerzy Jedlicki (ur. w 1930 r.), historyk i publicysta, w Instytucie Historii PAN kieruje pracownią dziejów inteligencji. Problemom rozwoju cywilizacyjnego poświęcił publikacje: "Jakiej cywilizacji Polacy potrzebują. Studia z dziejów idei i wyobraźni XIX wieku" (pierwsze wydanie: Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa, 1988, drugie wydanie: Wydawnictwo W.A.B i CiS, Warszawa, 2002) oraz "Świat zwyrodniały. Lęki i wyroki krytyków nowoczesności", Wydawnictwo Sic!, Warszawa, 2000.


TOP 200