Pamięć o historycznym rodowodzie

W jaki sposób na postrzeganie postępu cywilizacyjnego wpływają nierówności w rozwoju gospodarczym? Na ile nasza rodzima refleksja w tym zakresie jest inna od rozważań prowadzonych w krajach wysoko rozwiniętych?

To się zmienia. Specyfiką polskiej dyskusji o cywilizacji w XIX w. było to, że toczyła się w sytuacji, w której nasz kraj znajdował się na znacznie niższym szczeblu rozwoju industrialnego niż kraje zachodnioeuropejskie. Dzięki temu istniała możliwość skorzystania ze swoistej premii opóźnienia. Widząc np. złe, uboczne skutki uprzemysłowienia w Anglii, chociażby stłoczenie w slumsach dzielnic robotniczych, można było myśleć o tym, jak nie powtórzyć tych błędów u siebie, jak wybrać inną, zmodyfikowaną drogę rozwoju. Tu bardzo ważny był motyw prewencyjny.

Czy dzisiaj zapóźnienie cywilizacyjne skutkuje również premią prewencyjną? Chyba nie, ja przynajmniej tego nie widzę. Jest szalona presja wyścigu, gonitwy, porównywania się z czołówką. Wszyscy chcą za wszelką cenę dorównać najbardziej rozwiniętym krajom świata, zastanawiają się, co zrobić, żeby zlikwidować dzielący od nich dystans, nadrobić zapóźnienie. Zapominamy jednak często przy tym, że kraje najbardziej rozwinięte nie będą na nas czekały, że one też stale się rozwijają. Czy więc kiedykolwiek będziemy mieli szansę, żeby je dogonić?

Obok presji wyścigu jest w tej chwili również szalona potrzeba imitacji. Mało kto się u nas zastanawia, mało kto stawia pytania, czy nasz rozwój musi się koniecznie odbywać przez naśladowanie, bez liczenia się ze szczególnymi, miejscowymi uwarunkowaniami. Siłą rzeczy, gdy rozwój jest naśladowczy, a taki teraz w rzeczywistości jest, to tym samym i dyskusja o rozwoju staje się naśladowcza, wtórna wobec dyskusji zachodnich, które tworzą główny nurt prognostyczny.

Nie mamy żadnych szans na intelektualne nowatorstwo w tej dziedzinie?

Obawiam się, że nie. Ale tego nigdy nie można powiedzieć na pewno, bo twórczość jest nieprzewidywalna. Mogą przecież zawsze pojawić się w naszym kraju ludzie o ponadprzeciętnej umysłowości, zdolnej do poradzenia sobie z najważniejszymi problemami współczesnego świata. W ogólności jednak polska dyskusja jest raczej wtórna, bo nie mamy sami możliwości tworzenia alternatywnej cywilizacji. Stanisław Brzozowski mówił, że myśl polska żywi się odpadkami myśli zachodniej.

I ta diagnoza jest aktualna do dzisiaj. Polska myśl i sztuka były oryginalne w romantyzmie, potem już raczej nie.

Na jakich przesłankach muszą więc bazować nasze programy rozwoju cywilizacyjnego, co trzeba uwzględnić w pierwszej kolejności?

Trzeba oczywiście tworzyć własne programy rozwoju. Należy dostosowywać je do swoich warunków brzegowych, ale z tego wcale nie wynika, że będą one oryginalne, niepowtarzalne. Na przykład program budowy autostrad musi wychodzić ze stanu dróg w Polsce, ale to nie znaczy, że mamy mieć autostrady inne niż reszta Europy.

Musimy sobie uzmysłowić własną peryferyjność, żeby móc tworzyć właściwe plany na przyszłość?

Tak, piszę o tym od lat. Musimy odważnie zaakceptować naszą peryferyjność. Jesteśmy, byliśmy i będziemy peryferiami cywilizowanego świata. To nic obraźliwego, nic niestosownego. Jesteśmy peryferią w tym sensie, że importujemy od innych rozwiązania cywilizacyjne - technologie, instytucje, prawa. Nikt od nas nie chce nic w zamian, można więc powiedzieć, że mamy to wszystko w podarunku. Jeśli pominąć opłaty patentowe, to dostajemy wszystko gratis, co skraca drogę naszego rozwoju, ale też stawia nas w pozycji biorcy, a nie dawcy. Gdy sobie to uświadomimy i zaakceptujemy, łatwiej nam będzie tworzyć własne programy rozwoju. Musimy dobrze wykorzystać to, co dostajemy od innych, nasza wielka szansa może spoczywać w twórczym wdrażaniu tego, co wymyślili inni.

Jakie jeszcze uprzedzenia czy stereotypy powinniśmy przełamać, by realistycznie myśleć o własnej przyszłości, o udanym rozwoju cywilizacyjnym?

Zawsze dobrze ćwiczyć własną wyobraźnię, patrząc na siebie oczyma innych. Nie po to, by się obrażać za ich sądy, ale by się zastanawiać. Polska ciągle ma kiepskie notowania w Europie.

Warto się zastanowić, dlaczego tak się dzieje, skąd się one biorą, jaka jest ich przyczyna? Oczywiście, jest wśród nich wiele niesprawiedliwych, krzywdzących stereotypów, często rodem jeszcze z XIX w. Ale dlaczego są one takie uporczywe, dlaczego tak długo się utrzymują?

Między tym, jak widzą nas inni, a tym, jacy naprawdę jesteśmy, często istnieje duży rozstęp. Często z nami nie jest ani tak dobrze, jak myślimy sami, ani tak źle, jak myślą o nas inni.

Sympatia do innych narodów zależy dzisiaj przede wszystkim od stopnia ich zamożności, miejsca zajmowanego na drabinie rozwoju gospodarczego. Mimo dramatycznych, historycznych obciążeń, ranking Niemców w tabelach sympatii u Polaków jest coraz lepszy, a ranking Polaków w Niemczech się nie poprawia. Z kolei Polacy dobrze wypadają w opinii Ukraińców, podczas gdy Ukraińcy nie mają dobrej opinii w oczach Polaków. Polska w oczach Ukraińców jest bowiem krajem zamożnym, rozwijającym się, aspirującym do Unii Europejskiej. Takie kryteria oceny będą się utrzymywać, bo w europejskiej opinii społecznej ugruntowało się przekonanie, że należy być nowoczesnym, posiadać wysoko rozwiniętą gospodarkę, być zamożnym. Dzisiaj wyznaczniki poziomu ekonomicznego stanowią najsilniejszy czynnik różnicujący - nie historia, nie sentymenty, lecz poziom rozwoju cywilizacyjnego.


TOP 200