PESYMIZM NA OBU BIEGUNACH

Z negatywnymi skutkami naszego rozwoju cywilizacyjnego będą musieli się zmierzyć nasi prawnukowie.

Marek Oramus, pisarz fantastyki i publicysta. Autor powieści (m.in. "Senni zwycięzcy", "Arsenał", "Kankan na wulkanie") i opowiadań (np. "Hieny cmentarne", "Rewolucja z dostawą na miejsce").

Literaturę science fiction zwykło się kojarzyć z futurologią, rozumianą jako prognozowanie przyszłości. Nic bardziej błędnego: taka futurologia nie należy do obowiązków SF, autorzy tej odmiany literatury są rozliczani przede wszystkim z walorów artystycznych i estetycznych. To nie znaczy, że pisząc o przyszłości, wyzbywamy się ambicji nakreślenia jej w najbardziej prawdopodobnym, według naszego widzimisię, kształcie.

Oczywiście, przekonanie autora niczego nie gwarantuje, nie wystarczy tu posługiwanie się metodą ekstrapolacji, czyli przedłużania obecnych tendencji w przyszłość. Przeciwnie, ta metoda prognozowania obarczona jest największą liczbą błędów. Na nic też zdaje się oddanie głosu wybitnym specjalistom z danej dziedziny. Krótko po II wojnie światowej w ramach badań RAND Corporation próbowano przewidzieć drogę rozwoju elektroniki, do czego zaangażowano największe wówczas autorytety. Ani jeden nie przewidział odkrycia tranzystora, które nastąpiło kilka lat później i zrewolucjonizowało nie tylko elektronikę, ale i całą cywilizację, bo za tranzystorami poszły układy scalone i mikroprocesory, a to dało początek małym komputerom o dużej mocy obliczeniowej i doprowadziło do fazy rozwoju informatyki, którą obserwujemy dziś.

Wielkie migracje

Tym, jak będzie wyglądać Polska i Europa w roku 2020, zajmowałem się w swej poprzedniej powieści "Kankan na wulkanie". Nasz kraj wraz z całą resztą kontynentu musi tam stawić czoła kombinacji zagrożeń wewnętrznych i zewnętrznych. W powieści tej dochodzi bowiem do sojuszu imperialnych ciągot Rosji z akcjami radykalnych islamistów, przy czym obie strony za główny środek do celu uznają terroryzm. W najnowszej powieści "Trzeci najazd Marsjan" tylko szkicuję wizję świata w roku 2032: od 14 lat trwa nieformalna wojna o Arktykę, katastrofa klimatyczna spowodowała zalanie delt wielkich rzek Azji, skąd nieustannie napływają uchodźcy, Afrykę po cichu opanowali Chińczycy, struktura demograficzna świata zmieniła się na korzyść osobników o ciemnej oraz czarnej skórze, papierosy są zakazane prawnie, a grillować wolno już tylko z wykorzystaniem energii słonecznej.

W tej chwili wygląda na to, że czekają nas masowe migracje z krajów biednego Południa do Europy, Ameryki Północnej i Australii. Uchodźcy, którzy emigrują nielegalnie i dziś, utworzą nieprzebrany strumień ludzki w wyniku katastrof klimatycznych, które uniemożliwią im życie na dotychczas zajmowanych obszarach. Szacuje się, że exodus obejmie nie mniej niż miliard ludzi, a kto wie, czy nie dwa razy tyle.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200